28. W pogoni za szczęściem!

5.5K 482 15
                                    

      Siedziałem nad przepaścią w czarną otchłań. Strome zbocze pokrywało mnóstwo kamieni, a ogromna tafla wody obmywała jego skarpę. Księżyc przez zakrywające go gęste chmury był niewidoczny i ledwie oświetlał ziemię.
Czułem pustkę, bezradność i ból - emocje, które nigdy nie gościły w moim sercu. Życie bez niej było tylko tułaniem się bez celu na tej przeklętej ziemi. Zdawałem sobie sprawę, że to egoistyczne... ale dłużej tak nie mogłem.

— Rany! Dlaczego tak się do niej przywiązałem?! Alison, dlaczego ja ciebie tak kocham? - upadłem na kolana parę metrów od urwiska.

Miałem nadzieję, że się wybudzi, byłem tego pewien! Już same myślenie o niej sprawiało mi ból. Czy to normalne? To normalne tak się zakochać?

Bez niej czułem się skończony, jakby całe życie straciło ten blask

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Bez niej czułem się skończony, jakby całe życie straciło ten blask. Jakby pewna część mnie odeszła...
Jej ciepłe serce zastygło niczym lawa po wydostaniu się na powierzchnię, a szafirowe oczy zamknęły się na wieki. A ja nadal ją kochałem. Każdy jej ruch, jej jakże słodką krew, od której z trudem się powstrzymywałem. Każdy centymetr jej pachnącego wanilią ciała i bijące serce, przyśpieszające kiedy mnie ujrzała. Uzależniłem się od jej obecności, śmiechu i zniewalająco pięknych oczu, w których mogłem zobaczyć głębię oceanu. A może byłem wariatem? Może to była zwykła na jej punkcie obsesja. Cholera! Pierwszy raz coś takiego czułem.

— Dlaczego? - parę łez osunęło się z moich oczu.

Zrzuciłem się. Po prostu miałem dość przytłaczających myśli. Stoczyłem się po zboczu zahaczając o ostre kamienie, które rozcinając moją skórę pozwalały wyciec czarnej jak smoła krwi na powierzchnię. Nie chciałem, aby rany się goiły, wstrzymałem całą regenerację komórek. Wpadłem do wody mocno uderzając o jej powierzchnię. Zimna woda starannie obmyła otwarte rany wymywając z nich krew. Nie chciałem się wynurzać, nie miałem na to siły. Dałem ponieść się wodzie, która targała mym ciałem próbując zabrać w swoje głębiny. Szybko jednak straciłem przytomność i stałem się kolejnym przedmiotem wrzuconym do wody, który wkrótce jak każdy śmieć zostanie wyrzucony na brzeg.

Wybudziłem się na piaszczystym brzegu rzeki. Woda obmywała moje stopy, które jeszcze w niej tkwiły. Nie miałem siły wstać, czułem się wrakiem człowieka, który jednego dnia stracił wszystko.

— Nic ci nie jest? - usłyszałem jedwabisty głos, który kogoś mi przypominał. Gwałtownie wstałem przez co, o mało nie straciłem równowagi.

— Alison? - zawołałem przecierając oczy. Jednak na miejscu ujrzałem niską blondynkę. Jej włosy były spięte w niechlujny kok, a piwne oczy ukazywały swój blask. — Przepraszam... - ruszyłem przed siebie chwiejnym krokiem mijając dziewczynę wyglądającą na oko na piętnaście lat.

— Poczekaj! - krzyknęła za mną. — Potrzebujesz pomocy...

— Wszystko jest w porządku - obojętnie powiedziałem chcąc zbyć zmartwioną dziewczynę.

HybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz