47. Zazdrość?

2.3K 226 40
                                    

    Minęło parę dni, albo nawet tygodni... Już sam nie wiedziałem. Każdego dnia starałem się przywrócić Alison pamięć, zabierając ją w różne miejsca, w których bywaliśmy. Czasami miałem wrażenie, że sobie przypominała, ale niestety tak nie było. Nie wiedziałem już, co miałem zrobić. Starałem się jak tylko mogłem, ale moje starania zdawały się na nic. Nie potrafiłem jej pomóc.

— Pogięło cię? - powiedział odrywając się szybko od szklanki wody, którą sączył, przez co zachłysnął się nią. — Chcesz, żeby szoku doznała, dostała zawału, albo co tam innego?! Tak na pewno nic nie wskórasz - Joseph zniszczył moją ostatnią nadzieję na przywrócenie Alison wspomnień.

— Nie sądzisz, że kilka dni w moim towarzystwie na pewno wpłynęłoby na jej pamięć? - zażartowałem, ale tak naprawdę, to byłem już wstanie posunąć się nawet do takiego czynu.

— Myślisz, że porwanie to dobry pomysł? Wiesz jakby zareagował William? - zmarszczyłem gwałtownie brwi na usłyszane imię i posłałem bratu mrożące krew w żyłach spojrzenie, żeby nauczył się, aby nie wypowiadać tego imienia pod tym dachem.

— Ty to potrafisz człowiekowi w sekundę popsuć humor... - usiadłem wygodnie w czarnym, skórzanym fotelu i podparłem głowę ręką.

— Może przyprowadź ją tu - podrzucił pomysł Ethan. — Wiesz, dawno jej nie widzieliśmy

— O, o! Ja jestem za! - krzyknął z kuchni Isaac.

— Nie masz wyjścia. Wszyscy chętnie się z nią zobaczymy - dołączył się Joseph.

Zastanowiłem się przez chwilę. Może faktycznie to był dobry pomysł, często u nas przesiadywała.

— Jeżeli będzie chciała. Nic na siłę - postawiłem warunek. Nie chciałem jej nakłaniać.

— Na pewno się zgodzi. Czuję to - Isaac wyszedł z kuchni z łyżką oblepioną jakimś ciastem.

— A ty co tam robisz? - zapytałem patrząc, jak brat oblizywał łyżkę stojąc w fartuchu w niebieskie pasy. Wyglądał komicznie. Mąka, która znajdowała się nawet na włosach chłopaka, tworzyła obraz prawdziwego kucharza.

— Chciałem coś przyrządzić - powiedział. - Wiele się nauczyłem od Alison

— O Boże... Trzeba wam znaleźć dziewczyny, bo nie wytrzymam... - wstałem z fotela, przetarłem dłonią kark i posłałem braciom znużone spojrzenie. — Nie będę się nią dzielił - wyszedłem z domu. — Boże daj mi cierpliwość, bo zaraz wykituję - sięgnąłem do kieszeni po paczkę papierosów, ale jej tam nie było. — Fantastycznie! Jakoś się obejdzie - mruknąłem niezadowolony. Tak czy siak, uzależniony nie byłem. To tylko przyjemność, którą mogłem legalnie czerpać nie robiąc nikomu krzywdy, nawet sobie.

Stanąłem pod budynkiem państwa MaCallenów. Pomyślałem o ojcu Alison, który tylko czekał na mój nieprawidłowy ruch. Po moim ciele przeszło stado ciarek.

— Szukasz czegoś, a może kogoś? - zapytała. Byłem tak zamyślony, że nie usłyszałem, jak się zjawiła. Przeleciałem wzrokiem po zgrabnej sylwetce dziewczyny. Nie dało się ukryć, że jej figura przyciągała wzrok wielu mężczyzn. Ah, jak mnie to irytowało, że tylu obcych się na nią gapiło. Wróciłem wzrokiem na twarz, bacznie lustrującej mnie brunetki.

— Właściwie to ciebie - ubrana była w krótkie spodenki i białą koszulkę z nadrukiem jakiegoś zespołu muzycznego.

— Tak? No to jestem...

— Miałabyś ochotę na nowo poznać trzech swoich zagorzałych fanów? - podszedłem do dziewczyny i uśmiechnąłem się unosząc jeden kącik ust do góry.

HybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz