Otworzyłam oczy. Pierwsze co ujrzałam to siedzący tuż obok Matt. Spał na podpartej o oparcie od fotela ręce. Jego zielonkawe oczyska były zamknięte. Wyglądał... słodko. Potem rozejrzałam się po urządzonym w starym, klasycznym stylu pokoju. Było widać, że wnętrze nie było zmieniane od lat. W powietrzu unosił się zapach palonych kadzidełek i starego drewna.
— Obudziłaś się - cicho szepnął, wyrywając mnie ze zwiedzania wzrokiem pomieszczenia.
— Czy już jest po wszystkim? - zapytałam mając nadzieję, że nie zemdlałam zaraz po pobraniu krwi.
— Tak. Twoja noga jest cała - obejrzałam dokładnie swoją kończynę. Opuchlizna zniknęła. Nie dowierzałam, że to naprawdę zadziałało. Na początku trudno było mi uwierzyć w cuda, jakie mogła zdziałać nasza krew. Jednak po przekonaniu się na własnej skórze i ujrzeniu efektu na własne oczy, mogłam śmiało stwierdzić, że to było coś nadzwyczaj dziwnego. Co w sobie posiadała nasza krew, że była w stanie regenerować uszkodzone ciało?
W tamtej chwili do pokoju wszedł niewysoki staruszek. Twarz miał niezwykle pomarszczoną, którą zdobił szeroki uśmiech. Siwe wręcz srebrne włosy bujnie porastały wokół łyse kółko na środku głowy. Miał grube szkła w okularach przez co wyraźnie widać było jego szaro-niebieskie oczy.
— Już wstałaś... - zaczął rozmowę kładąc na małym, drewnianym stoliczku tacę z trzema herbatami i cukrem. — Czy czujesz jakieś dolegliwości w nodze? - zapytał.
— Nie - po chwili namysłu, czy z nogą faktycznie było wszystko w porządku, odpowiedziałam.
— To dobrze - skomentował i zajął miejsce obok na drugim fotelu.
W pewnym momencie rozmowy, Philip zaczął mnie wypytywać: Skąd jestem, i tym podobne. Staruszek był bardzo miły, opowiedział mi kim była Janne, która miała taką samą krew jak ja. Tak wciągnęłam się w rozmowę ze starcem, że straciłam rachubę czasu.
— My już powinniśmy się zbierać - Matt teatralnie spojrzał na zegarek, po czym zerwał się z fotela. — Możesz chodzić? - zapytał podchodząc do mnie, tak abym czuła się bezpiecznie wstając z kanapy.
— Chyba tak... - ruszyłam ostrożnie przed siebie stawiając kroki, jak małe dziecko uczące się dopiero chodzić. Noga faktycznie była jak nowa. Żaden ból już mi nie doskwierał.
— Uważajcie na siebie - pożegnał nas w drodze do drzwi.
— Dziękuję panu - powiedziałam na odchodnym.
— Nie ma za co, Alison
— Pojedziemy po twoje rzeczy i zawiozę cię do domu. Zgoda? - otwierając mi drzwi do auta zapytał.
— Niech będzie
W błyskawicznym tempie przyniósł mi rzeczy, a mianowicie: telefon, torbę i ubrania, w których do niego trafiłam.
Żeby jechać autem musieliśmy ominąć las, tym samym przedłużając sobie drogę. Matt w skupieniu obserwował jezdnię, dlatego siedziałam cicho i starałam się mu nie przeszkadzać. Jednak tyle miałam do niego pytań odnośnie jego gatunku i przeszłości. Tak bardzo mnie intrygował. Z jednej strony żałowałam, że tak dałam się ponieść i napiłam się tej krwi. Chciałam spędzić z nim trochę więcej czasu. Nie wiedziałam, czy będziemy mieli jeszcze okazję się zobaczyć. Trochę mnie to frustrowało.
Po długiej, przebytej w milczeniu drodze, chłopak wjechał na podjazd. Zgasił silnik.— Dziękuję, za uratowanie i pomoc... - ciągnęłam ze spuszczoną głową.
— Nie ma za co. To była dla mnie przyjemność. Mam nadzieję, że będziemy mogli od czasu do czasu się zobaczyć? - zapytał patrząc prosto w moje oczy. Kompletnie nie spodziewałam się tego z jego strony. Poczułam się, jakby na ułamek sekundy czas stanął w miejscu. Jedynie moje serce biło w przyspieszeniu.
CZYTASZ
Hybryda
FantasyAlison to pełna niespodzianek nastolatka. Wraz z matką przeprowadza się do zupełnie nowego miejsca, gdzie szybko się odnajduje. Poznaje niezwykle urodziwego chłopaka z wieloma tajemnicami. Jak się okazuje Alison także jest chodzącą zagadką, o czym n...