25. Poznanie i odkupienie straconych lat

6.2K 520 5
                                    

Ruszyliśmy w stronę salonu. Mężczyzna uciszył kobietę, bo zapewne nas usłyszał. Wkroczyłam do pokoju, a mym oczom ukazała się drobna sylwetka mamy i wysokiego gościa w grafitowym garniturze i białej koszuli. Jego bujne, ciemne i niedługie włosy były estetycznie ułożone. Wielkie niebieskie oczy lśniły w świetle niczym diamenty. Delikatny zarost na brodzie dodawał mu drapieżności i tajemniczości. Był w wieku od trzydziestu do trzydziestu pięciu lat. Oboje stali i wpatrywali się we mnie jak w istotę z kosmosu.

— Alison... - potężny głos mężczyzny wywołał mnie z rozmyśleń. Spojrzałam na niego. Jego twarz jakby rozpromieniła się, a w oczach zauważyłam iskierki szczerej radości. Wyglądał jakby wpadł w zachwyt, który sprawił, że mężczyzna zaniemówił.
Mama posłała mu gniewne spojrzenie, po czym z uczuciem zapytała:

— Właśnie miałam do ciebie dzwonić - w jej głosie i minie nie było zadowolenia z mojego przybycia w tymże momencie. Niechętnie oderwałam wzrok od nieznajomego, aby spojrzeć tym razem na kobietę.

— Mamo, kto to jest? - zapytałam. Mężczyzna bacznie mnie lustrował.

— Nazywam się William Vancour - zdenerwowana matula mu przerwała przez co nie dosłyszałam.

— Alison! Idź na górę - nie rozumiałam uporu matki. Jednak ciekawość była tak silna, że nie byłam w stanie się ruszyć z miejsca.

— Alison musi w końcu poznać prawdę! Nie utrudniaj tego Elizabeth! - rzucił w stronę kobiety. Patrzyłam na nich, jak na obcych mi ludzi. Miałam dość tajemnic. Starałam się jednak cierpliwie poczekać, aż sytuacja sama się rozwiąże. Nie mogłam oderwać wzroku od nieznajomego, którego twarz wydawała się znajoma.
Mężczyzna podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę rękę. Po chwili nasze dłonie zetknęły się w uścisku. Wtedy zobaczyłam jak na jego twarzy i dłoniach pojawiają się czarne znaki. Zamarłam. Oczy rozszerzyły mi się gwałtownie, jakbym zobaczyła ducha.
Przesunęłam z zainteresowaniem wzrokiem po skórze faceta, która pokryta była tymi samymi symbolami co moja. I wtedy zrozumiałam, że przede mną stał mój ojciec. William Vancour. Lustrowałam przez chwilę w milczeniu jego pociągłą twarz pokrytą kilkudniowym zarostem. Byłam zaskoczona, ale jednocześnie ciekawa jego osoby.

— To znaczy, że ty jesteś moim... - przerwałam nie chcąc tego wypowiadać. To słowo nie chciało przejść mi prze gardło.

— Tak, Alison. Wyczekiwałem tej chwili wieki. Teraz jestem tu, aby ci pomóc - skierował wzrok na mamę, a następnie znów na mnie. Poczułam dziwne kołatanie serca. Bałam się. Moje nogi były jak z waty. Powinnam była być szczęśliwa, że ojciec do nas wrócił. Jednak patrzyłam na to z innego punktu widzenia. Nie było go tak długo i nagle pojawił się oferując swą pomoc. Byłam na niego wściekła za to, że nas zostawił.
Spojrzałam na Matt'a, który czuwał parę metrów za mną. Jego uśmiech dodał mi odwagi i wytrwałości.

— A to kto? - wtrąciła rodzicielka.

William wraz z Matt'em patrzyli na siebie, jakby chcieli się zabić spojrzeniami. Obaj mieli zmarszczone brwi i wrogie miny, wyglądało to tak, jakby zaraz mieli skoczyć sobie do gardeł.

— Mamo, to jest Matthew. Mój przyjaciel - Matt kiwnął głową przerywając dzikie spojrzenie wściekłego wilka.

— Miło mi cię poznać Matthew - kobieta pierwsza wysunęła dłoń do chłopaka.

— Panią również, pani McCall

— Matt, idź do mojego pokoju - rozkazałam, a ten posłusznie wykonał polecenie uprzednio zerkając spode łba na gościa. — Każdej nocy zastanawiałam się, czy teraz jest ci lepiej... - wyrzuciłam to z siebie. Wzruszyłam obojętnie ramionami i posłałam mu poważne spojrzenie. Nawet nie wiedziałam kiedy łzy napłynęły mi do oczu. Chciałam być niewzruszona, obojętna w tej sytuacji, ale emocje wzięły nade mną górę.

HybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz