Wstałam odrobinę połamana. Ciężko spałam przez co, moje ciało było zesztywniałe. Ziewając co chwila doprowadziłam się do porządku dziennego. Włożyłam czarne dżinsy i koszulę w niebieską kratę. Po przejrzeniu się w lustrze i stwierdzeniu, że nie wyglądam najgorzej, wzięłam torbę i poszłam na śniadanie.
— Alis, dzisiaj nie będę mogła cię odebrać. Jadę do pracy. - powiedziała bacznie obserwując moje spowolnione ruchy. Była już ubrana w schludny, biurowy strój, który dobrze podkreślał jej kształty. Włosy staranie spięła spinką z tyłu, a z przodu jak zwykle wyswobodziły jej się pojedyncze kosmki włosów. Przez nie wyglądała nieco młodziej. To była jej ulubiona fryzura. Tak uczesana chodziła na codzień.
— Spoko, dotrę do domu. W końcu nie mam pięciu lat. - odparłam wkładając ostatnią łyżkę płatków do ust.
— Tylko uważaj na siebie. - troskliwie dodała.
— Mhym...
Wysadziła mnie pod szkołą i odjechała czerwonym Pick-up'em. Oczywiście nie puściła mnie bez wytłumaczenia drogi powrotnej do domu, jak małemu dziecku. Od czego są GPS'y w telefonach? Czasami była nadopiekuńcza, nawet nie czasami, ona zawsze taka była! Już zdążyłam dobrze zaznajomić się z okolicą dzięki Goggle maps, nawet nie wychodząc z domu. Dzisiejsza technologia pozwala nam na bardzo wiele. Nie trzeba za wiele robić.
Niechętnie weszłam do placówki. Pierwszy miałam język hiszpański. Szukałam wzrokiem Angeli, ale jak na złość jej nigdzie nie było. Idąc ze wzrokiem spuszczonym na komórkę, nie zauważyłam stojącego na mojej drodze, chłopaka. Z impetem uderzyłam w jego szerokie barki. Odbiłam się od nich i upadłam na cztery litery. Telefon upadł z brzdękiem i powędrował gdzieś po podłodze. Podniosłam wzrok na przeszkodę, która gwałtownie odwróciła się w moim kierunku i wpatrywała się we mnie zaskoczona. Natychmiast została podana mi duża dłoń.— Przepraszam. Nie zauważyłam cię. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Przyjęłam podaną mi ciepłą dłoń. Moja skóra poczuła dziwne mrowienie. Jakby po zetknięciu z nieznajomym, liczne mrówki przebiegły mi od koniuszków palców po sam czubek głowy. Zmarszczyłam brwi na na to uczucie. Jak tylko chłopak pomógł mi wstać, szybko zabrałam dłoń i schowałam za plecami.
— Nic się nie stało. To moja wina, zatrzymałem się nagle na środku korytarza. - podobał mi się jego głos. Melodyjny, lekko ochrypły przez co delikatnie chwilami mruczał. To sprawiało, że chciałam by mówił i mówił. Podniosłam wzrok i wlepiłam spojrzenie w jego intensywne zielone oczy, które bacznie mnie lustrowały. Miał ciemne włosy, które sterczały we wszystkie kierunki świata, a niektóre opadały lekko na czoło. Delikatnie śniadą cerę i ładny uśmiech. To ostatnie sprawiało, że chyba każdy byłby w stanie mu zaufać bez żadnych przeszkód. Uśmiech wręcz hipnotyzował.
Nieznajomy posłał mi kolejny uśmiech ukazując rząd białych zębów.
Potrząsnęłam zabawnie głową, żeby wybić wszystkie niepotrzebne myśli, a tym samym zakryć włosami purpurową twarz, która za pewne już się zrobiła w kolorze buraka. Dlaczego tak miałam? Nienawidziłam robić się czerwona w sytuacjach, gdzie poczułam się speszona.— Jeszcze raz przepraszam. - uciekłam jak najszybciej z jego pola widzenia.
Pomyślałam, że Angelina może być już pod salą. Nie myliłam się. Rudowłosa dziewczyna stała trzymając czarną torbę oburącz. Oparta o ścianę, wlepiała spojrzenie w korytarz przed sobą.
— Hej!
— Cześć. - przywitała się ze mną.
Ledwie zatoczyłam się na to trzecie piętro, a już musiał zadzwonić dzwonek na lekcje. Dość młoda, szczupła kobieta o bujnych blond lokach wpuściła nas do klasy. Była pierwszą nauczycielką, którą poznałam, o tak miłym wyrazie twarzy. Czułam, że musi być sympatyczną kobietą, która pragnie nas jak najlepiej nauczyć przedmiotu.
Razem z Angeliną zajęłyśmy tym razem trzecią ławkę.
Pani Fisher, bo tak się mi przedstawiła, całą lekcję mówiła jedynie po hiszpańsku. Ode mnie wymagała, abym przedstawiła się w tym języku i powiedziała o sobie pare zdań. Każde jej słowo było dla mnie niczym nowym, rozumianym i łatwym. Tak się złożyło, że ten język strasznie mi się podobał, dlatego więc w poprzedniej szkole chodziłam na dodatkowe lekcje. Pragnęłam go poznać. Zaczęłam chłonąc go, jak gąbka wodę. Co prawda potrafiłam się wypowiadać, ale uważałam, że jeszcze trochę musiałam przyswoić słówek.
Nie miałam ochoty uczestniczyć w zajęciach, ponieważ mój mózg myślami był gdzie indziej... Nawet chłopaka nie znałam, a mój narząd, który zmuszał mnie do myślenia o nim, chciał przeanalizować tamtą sytuacje. To u mnie było normalne. Pewne momenty w moim życiu kilkukrotnie analizowałam, czasem z nudów, a czasem, aby przypomnieć sobie ten wstyd i przeżyć go ponownie. Złapałam się za głowę, aby odpędzić z głowy upadek i spalonego buraka. Nie powinnam się przejmować takimi błahymi incydentami.— Todo está bien? - wzdrygnęłam się i poruszyłam się na krześle.
— Sí, estoy bién. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się, jak najmilej potrafiłam.
Brakowało mi przyjaciół, to stąd myśli o nieznajomym. Próbowałam zająć myśli. Tęskniłam za nimi. Telefony i rozmowy wideo mi nie wystarczały. Wsparłam się na ręce i próbowałam za wszelką cenę skupić na słowach wypowiadanych przez nauczyciela. Wszystko brzmiało, jak bezsensowny potok słów.
Po skończonych zajęciach Ange została zatrzymana przez panią Fisher. Poszłam więc sama do szatni po kurtkę. Podeszłam do swojej szafki i pociągnęłam za klamkę. Metalowe drzwiczki nawet nie drgnęły. Ogarnęła mnie panika. Szarpnęłam jeszcze raz, ale o wiele mocniej.— Głupi, stary rupieć! - ze złości kopnęłam w szafkę. Uderzyłam pięścią w jej drzwiczki mając serdecznie dość. Oparłam z bezsilności o nią głowę. — Cudownie, po prostu cu-do-wine! Dlaczego mi zawsze musi się coś złego przytrafiać?
Po użalaniu się nad sobą przez dobrą chwilę, miałam ruszyć po pomoc. Mając nadzieję, że kogoś z dyżurujących nauczycieli jeszcze zastanę, odwróciłam się i wtedy ujrzałam tego chłopaka, na którego wcześniej wpadłam. Oniemiałam.
Zastanawiałam się, od którego momentu nieznajomy tam stał i wpatrywał się w moje bezskuteczne próby otworzenia przeklętej szafki. Oparty był o futrynę, przez co zastawił całe wyjście z pomieszczenia. Miałam wrażenie, że moje przedstawienie go bawiło, dlatego nie zamierzał mi przerywać go. Rany, co to za typ?
Po krótkiej chwili podszedł bliżej. Poczułam, jak po plecach przebiega mi mnóstwo ciarek. Znów to uczucie. Co to oznaczało?— Potrzebujesz pomocy? - zapytał, a jego głos uderzył we mnie jak strumień orzeźwiającego powietrza. Ocknęłam się z zamyślenia i powiodłam wzrokiem po jego twarzy. Dlaczego jego głos był dla mnie tak przyjemny?
— Zatrzasnęła się. - spuściłam delikatnie głowę na dół, żeby nie pokazać jak było mi wstyd, że widział to wszystko. Zielonooki zaśmiał się pod nosem. Tylko mnie to utwierdziło w tym, że wszystko widział i miał świetny ubaw.
— Często się to zdarza. Nie należą do najnowszych. Przesuń się troszkę. - zrobiłam, co kazał. Zerknął w moim kierunku, aby się upewnić, że jestem na bezpiecznej odległości. Jednym pociągnięciem ręki otworzył starą szafkę. Nie wierzyłam, a chwilami czułam się, jak skończona słabeuszka. Zszokowana wbiłam wzrok w jego rękę, a temu znowu wtargnął na usta ten uśmiech. — Stare rupiecie. - powiedział i skierował się do wyjścia, przy którym przystanął i dodał: — Nie ma za co. - brunet puścił do mnie oczko. Byłam pod takim wrażeniem, że nawet nie zdążyłam mu podziękować. Miał wprawę w otwieranie tych szafek, to musiałam mu przyznać.
Ja niestety musiałam się z nią szarpać, a ten bez wysiłku tylko pociągnął. Chwyciłam za klamkę i poczułam lekkie wgłębienia od strony drzwiczek. Moje palce wsunęły się w zagłębienia. Czyżby klamka, aż tak uległa wgnieceniu pod jego dłonią? Długo wpatrywałam się w to, jakże dziwne zjawisko. W końcu wzięłam kurtkę i pełna podejrzeń wyszłam z budynku.
Niebo przyćmił półmrok, świeży wiatr rozwiewał mi włosy we wszystkie kierunki powodując trudność w przemierzaniu drogi.
Postanowiłam iść na skróty przez park. Minęła godzina piętnasta, więc nie śpiesząc się przemierzałam las spacerkiem. Robiło się ciemno, lecz to nie przeszkadzało niektórym, żeby jeszcze wyjść na romantyczny spacer ze swoją połówką. Miło było popatrzyć, jak dwie osoby darzące się miłością trzymają się za ręce.
Wydeptaną ścieżką dotarłam pod dom. Nim do niego weszłam poczułam się obserwowana. Nie myliłam się. W mroku usłanym przez drzewa stał czarny pies, widziałam go już wcześniej. Na pewno był to bezpański kundel wyrzucony przez właścicieli. Teraz biedaczysko błąkało się po lesie szukając sobie odrobiny ciepłego kąta i czegoś do jedzenia. Miałam podejść, ale o tej porze roku robiło się już ciemnej i jednak wolałam wejść do domu. Szkoda mi było tego kundla. Samotny, zmarznięty i wygłodzony.
CZYTASZ
Hybryda
FantasíaAlison to pełna niespodzianek nastolatka. Wraz z matką przeprowadza się do zupełnie nowego miejsca, gdzie szybko się odnajduje. Poznaje niezwykle urodziwego chłopaka z wieloma tajemnicami. Jak się okazuje Alison także jest chodzącą zagadką, o czym n...