Początek

3.2K 187 457
                                    

Witam wszystkich zgromadzonych.

Miałam sobie zrobić dłuższą przerwę, ale jak widzicie, nie wyszło XDD. Chciałabym poprosić (tak samo jak w moim poprzednim ff), o nie pytanie kiedy next.

Zasadniczo opowiadanie będzie dość spokojne, standardowo możecie liczyć na moje głupie poczucie humoru. Nie spodziewajcie się zaskakującej fabuły, ot, po prostu zwykłe, modern au. (ofc drobne love-hate, bo tak)

Wiadomo, na początku małe wprowadzenie, później akcja się rozrusza.

Swoją drogą, chciałabym życzyć wszystkim szczęśliwego Nowego Roku <3

***

Słowo na dziś, to zdecydowanie irytacja.

Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatni raz, klienci zdenerwowali mnie tak mocno.

Ciężko wzdychając podchodzę do lady, poprawiam czarny fartuszek, który oplata mnie w pasie i w końcu patrzę na mojego przełożonego.

Diluc jak zwykle prezentuje się nienagannie. Swoje długie, czerwone włosy spiął w wysoki kucyk, a podwinięte rękawy czarnej koszuli sprawiają, że znowu nie może odpędzić się od adoratorek. Na jego bladej twarzy pojawia się cień uśmiechu, a szkarłatne oczy mierzą mnie z zaciekawieniem.

- Jakieś problemy? - jego miły dla ucha głos chyba nigdy nie przestanie mnie zachwycać. Kiwam głową i siadam przy ladzie. I tak mam przerwę, więc może przez chwilę posłuchać mojego zrzędzenia.

- Ogromne. - sapię z irytacją i ściszam głos.- Klienci dzisiaj są upierdliwi jak nigdy.

Marszczy brwi i odstawia z lekkim stukotem kufel na blat.

- Jeśli ktoś zacznie cię zaczepiać, to przyjdź od razu do mnie, dobrze? - pyta z wyczuwalną troską, a ja posyłam w jego kierunku uspokajający uśmiech. Jedną z cech, które naprawdę w nim doceniam, to właśnie bardzo dobre traktowanie personelu. Diluc zawsze uważnie obserwował, czy w jego barze żadnemu z pracowników nie dzieje się żadna krzywda.

- Tak jest, szefie. -mówię z cichym śmiechem, chłopak przewraca oczami, jednak w jego oczach błyszczą ogniki rozbawienia. 

- Idź coś zjeść, zaraz kończy ci się przerwa. - zauważa, na co wzdycham ciężko. Diluc na ogół jest bardzo zajętą osobą, więc spędzenie z nim chociaż chwili, jest dla mnie miłą odskocznią od zwykłej monotonności. 

Niechętnie zsuwam się z krzesełka i człapię w kierunku zaplecza, gdzie w spokoju zaczynam jeść śniadanie.

Chleb z dżemem jest zawsze idealny.

Kogo ja oszukuję? Po prostu jestem za biedna na lepsze jedzenie.

Wzdycham z smutkiem, gdy przypominam sobie, jakie rarytasy jadłam, kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami.

Ale z drugiej strony, wolałabym jeść ten chleb z dżemem do końca moich dni, niż wrócić do nich z podkulonym ogonem.

Nie przeżyłabym, gdybym musiała widzieć wyrazu wyższości i pozornego zmartwienia wymalowanego na ich twarzach.

Po prostu nie.

Więc musiałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, by utrzymać się bez ich jakiekolwiek pomocy. 

Nieważne, czy zasypiałam na stojąco, czy czułam się okropnie, musiałam być w pracy.

Diluc robił wszystko, by w jakiś sposób mnie odciążyć, jednak nie zawsze się to udawało. Zresztą, nie chcę współczucia, potrafię poradzić sobie sama.

Wzdycham ciężko do swoich ponurych myśli, po czym ociężale wstaję. Patrzę z tęsknotą na zegar i w końcu wychodzę z pomieszczenia dla personelu.

Niedbale związuję fartuszek w pasie, łapię za notes z długopisem i rozglądam się po sali w poszukiwaniu klientów.

W końcu zauważam pewną znajomą postać, na widok której czuję, że moja twarz zaczyna się rumienić. Biorę głęboki oddech, przywołuję na twarz firmowy uśmiech i podchodzę do stolika.

- W czym mogę pomóc? - staram się zamaskować wszelkie oznaki irytacji, które przed kilkunastoma minutami były widoczne.

- Ah, ah. - Kaeya uśmiecha się do mnie czarująco. - Oto moja ulubiona kelnerka. To co zwykle, jeśli można.

Śmieję się cicho i odgarniam jasne kosmyki z twarzy, po czym starannie zapisuję zamówienie w notesiku i odchodzę, by je zrealizować.

Muszę przyznać, że Kaeya jest naprawdę czarującą i interesującą osobą. Miły, szarmancki i inteligenty młody mężczyzna od razu przyciągał do siebie tłumy ludzi.

Przedstawiam Dilucowi zamówienie, a ten z cichym westchnięciem zaczyna je przygotowywać. Z narastającym zainteresowaniem wpatruję się w jego sprawne ruchy, jakoś zawsze fascynowało mnie to, z jaką pasja przyrządzał przeróżne napoje.

I jak on zapamiętywał te wszystkie przepisy?

Kręcę z niedowierzaniem głową, ja sama mam pamięć przysłowiowej złotej rybki, więc naprawdę go podziwiam. Mój szef w końcu kończy przygotowywanie drinków, stawia je na ciemnej tacy, którą mi podaje. 

Bez zbędnego słowa kieruję się w stronę stolika Kaeyi i już mam mu coś powiedzieć, ale na szczęście w porę się powstrzymuję.

Przy ciemnowłosym zauważam znajomą, rudą czuprynę, przez co zamieram z zaskoczeniem i stoję na środku przestronnej sali, jak skończona kretynka.

Nie, nie i jeszcze raz nie.

Tylko nie ten rudy czub.

Odwracam się na pięcie i przeciskając się przez tłum ludzi, w końcu docieram do baru. Odkładam tacę z cichym trzaskiem i patrzę błagalnie na Diluca.

- Nie pójdę tam. - mówię stanowczo. Tylko tego rudego ćwoka mi tu brakowało, jeśli zorientuje się, że tutaj pracuję, to będę skończona. 

Diluc patrzy na mnie z nieco zaciekawionym wyrazem twarzy, a ja przestępuję nerwowo z nogi na nogę. Unosi brwi i wzdycha ciężko.

- Niech ci będzie. - mówi w końcu, a ja oddycham z ulgą. - Ale jesteś mi winna wyjaśnienia.

Kiwam sztywno głową, na co ten reaguje miękkim uśmiechem.

- Lumine. - odzywa się, a wspomniana blondynka podnosi głowę i patrzy na niego pytająco. - Czy mogłabyś zanieść te zamówienie? - ruchem głowy wskazuje na tacę, a ta wzrusza ramionami i wykonuje jego prośbę. - Dziękuję.

- Więęęc. - przeciągam to, co nieuniknione. Diluc patrzy na mnie pytająco i korzysta z sytuacji, że klienci nie oblegają teraz baru. - Uhm, kiedyś opowiem ci dokładniej. - drapię się po karku i rozglądam nerwowo. - Pojawiła się tu osoba, która za nic w świecie, nie może mnie zobaczyć. -zniżam ton głosu, tak by była bardziej dramatyczny, bo przecież jestem królową dramatu.- Po prostu nie może.

- Co to za osoba? Zrobiła ci coś?

Zaciskam usta i odwracam wzrok.

- To bardzo skomplikowane, mam nadzieję, ze to pierwszy i ostatni raz, który się tu zjawił.

Diluc w milczeniu słucha moich głupich wyjaśnień, a ja przez chwilę mam wrażenie, że widzę jak w jego głowie przesuwają się trybiki. 

- Dam ci wolne na resztę wieczoru. -marszczę z irytacją brwi i chcę zgłosić sprzeciw, jednak nie jest mi to dane. - Wyrobiłaś już dawno normę godzinową, należy ci się wolny wieczór.

- Nie potrze...- próbuję dokończyć, ale jego surowe spojrzenie sprawia, że milknę.

- Wyjdź tylnym wyjściem. -mówi cicho i jak gdyby nigdy nic, wraca do polerowania szklanek.

Nie lubię takich sytuacji, naprawdę ich nienawidzę, ale mam tyle oleju w głowie, by się z nim tym razem nie kłócić.

Posłusznie dreptam do szatni, przebieram się i wychodzę na zimny, jesienny deszcz.

Ach, kocham życie.

Miłość Przyjdzie Z Czasem Childe x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz