Pisany na szybko, więc proszę o wybaczenie braku ładu i składu. Dobrej nocy wszystkim <3
****
- Nie sądzę, że to dobry pomysł.
- Jak dobrze, że nie interesuje mnie twoje zdanie.
- Aha? - Childe prycha ze złością i udaje obrażonego.
Chyba udaje.
Mniejsza.
- Jesteś chory, lepiej iść teraz do lekarza, niż później do szpitala, prawda? - pytam z narastającą irytacją, bo Childe faktycznie zachowuje się jak małe dziecko. Nie dość, że musiałam niemal siłą zaciągnąć go do samochodu, to jeszcze teraz muszę siedzieć w tej poczekalni i pilnować, by stąd nie uciekł.
- Niby racja, ale...
- O czym ty chcesz dyskutować? -pytam z niedowierzaniem.- Jeśli chcesz dostać jakiegoś zapalenia płuc, czy innego badziewia, to proszę bardzo, droga wolna. Możemy wrócić do samochodu i tyle, nie mam zamiaru cię błagać.
Childe robi dziwną minę i wbija spojrzenie w podłogę. Z jego ust wydobywa się ciężkie westchnięcie, a gdy w końcu na mnie patrzy widzę, że chyba wziął się w garść.
- Po prostu nie lubię lekarzy. - wydyma śmiesznie usta, a na jego twarzy wymalowany jest widoczny niepokój i niechęć.
- Będzie dobrze. - kładę dłoń na jego ramieniu i uśmiecham się pocieszająco. - Dziesięć minut i będzie po krzyku.
- Mówisz?- uśmiecha się blado.
- Mhm.
- Ajax Tartaglia!- z gabinetu rozlega się głośne wezwanie lekarza, na co rudowłosy wzdyrga się.
Swoją drogą, to od dawna nie słyszałam jego prawdziwego imienia, ja sama preferuję pseudonim, który pasuje do niego idealnie.
Po prostu niekomfortowo czuję się używając oficjalnej formy, z tego co się orientuję, to chłopak ma ją zarezerwowaną tylko i wyłącznie dla bliskich osób.
Siadam na niezbyt wygodnym krzesełku i ze znudzeniem zaczynam czytać ulotki, które leżą na pobliskim stoliku, jednak nie są zbytnio interesujące, przez co szybko tracę zainteresowanie i przyglądam się przychodzącym do przychodni ludziom.
Jakaś starsza pani, matka z prawie bezzębnym dzieckiem, ksiądz i kilka innych osób, które niezbyt dobrze wyryły mi się w pamięci.
Matko, jak mi się nudzi.
Na szczęście nie muszę zbyt długo na niego czekać, już po chwili wychodzi cały blady z gabinetu, drżącą dłonią zamyka drzwi i podchodzi do mnie z szczęśliwą miną.
- Przeżyłem.
- Chcesz jakiś order? - śmieję się cicho, bo zachowuje się tak, jakby wrócił z jakieś niebezpiecznej misji, a nie z gabinetu lekarza.
- Zadowolę się buziakiem. - rusza znacząco brwiami, na co prycham i rzucam w niego płaszczem. Childe nakłada go na siebie, owija się szalikiem, a na głowę ubiera czapkę.
- Mógłbyś mnie odwieźć do domu? - pytam, gdy w końcu wychodzimy z przychodni. Marszczy brwi i patrzy na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Nie jedziemy do mnie?- brzmi na zaskoczonego. - Myślałem, że skoczymy po leki do apteki, później do mnie i wieczorem odwiózłbym cię do domu.
- Ale...
- Nie daj się prosić. - uśmiecha się prosząco. - Zrobisz dobry uczynek dla swojego biednego chłopaka.
- Jak nie szantaż, to manipulacja. Niech ci będzie.
- Serio? - pyta z powagą, na co kiwam głową. - Cieszę się.
I nic nie mogę poradzić na to, że moje usta mimowolnie wykrzywiają się w delikatnym uśmiechu.
***
- Ej Childe? - pukam do drzwi jego pokoju, jednak odpowiada mi głucha cisza, co nieco mnie niepokoi. Co jeśli zasłabł?- Childe? Jeśli nie dasz znaku życia, to wchodzę. - natarczywie pukam, a przez moje myśli przebiega najczarniejszy scenariusz, bo co jeśli faktycznie coś mu się stało? -Wchodzę!
Naciskam na klamkę i niepewnie przekraczam próg pomieszczenia, po rudowłosym nie ma ani śladu, co sprawia, że nieco głupieję.
Po raz kolejny chcę się wydrzeć, jednak przerywa mi odgłos otwieranych drzwi.
Childe mruga z zaskoczeniem, gdy dostrzega moją osobę. Jego rude, wilgotne włosy opadają na niebieskie oczy, a blada cera jest nieco zarumieniona.
- Wołałaś mnie? - kiwam głową i patrzę na niego w milczeniu. - Wybacz, brałem prysznic i musiałem nie słyszeć.
- Myślałam, że coś ci się stało. - mamroczę i zaczynam bawić się nerwowo palcami, a Childe reaguje cichym śmiechem na moje wyznanie.
- Spokojnie dziewczyno, nie ma powodów do nerwów. - uśmiecha się krzywo. - Ale muszę przyznać, że mi pochlebiasz, dla takich momentów mógłbym częściej chorować.
- Kretyn.
Childe chichocze cicho i sięga po ręcznik, który leży na łóżku i zaczyna wycierać włosy, a ja stoję tam jak skończona idiotka.
W pewnym momencie długi rękaw jego koszulki nieco się podwija, a ja zauważam coś, czego nigdy nie widziałam.
Poszarpana, paskudna blizna zdobi jego jasną cerę, widok sprawia, że zamieram i zaczynam się w nią głupio gapić. Childe w końcu zdejmuje ręcznik z twarzy i uśmiecha się, co szybko przeradza się w dziwny grymas, gdy orientuje się, na co patrzę.
- Przepraszam. - mówię cicho i odwracam wzrok, chłopak pociąga za rękaw koszulki, ukrywając w ten sposób bliznę.
- Nie ma za co, nic takiego się nie stało. - mówi z noszalancją, ale widzę, że jest trochę poruszony.
- Ja... Uhm, lepiej już pójdę. - mamroczę i odwracam się w kierunku wyjścia, jednak powstrzymuje mnie mocny uścisk na dłoni.
Childe patrzy mi prosto w oczy, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemię z powodu bliskości, w jakiej się teraz znajdujemy.
- Powiedziałem przecież, że nic takiego się nie stało. - mówi z słabym uśmiechem. - I tak nie mógłbym ukrywać tej blizny do końca życia.
- Kiedy sobie to zrobiłeś?
- Krótko po tym jak opuściłaś swój rodziny dom, ojciec zapisał mnie do szeregów Fatui, wiesz, ta elitarna jednostka. - W zasadzie to nie musi mi tłumaczyć, bo jest mi bardzo dobrze znana. - Stwierdził, że tam mnie utemperują, jednak średnio im się udało. Podczas jednej z misji dość porządnie oberwałem i właśnie wtedy ojciec wypisał mnie na żądanie. - patrzy znacząco na swoją rękę. - Wiesz, nie lubię jej i już nie chodzi o to, że wygląda okropnie, ale o to, że przypomina mi, jak bardzo wtedy nawaliłem.
- Dałeś z siebie wszytko? - pytam cicho, a ten mruga z zaskoczeniem oczami.
- Tak, ale...
- Więc nie nawaliłeś. - kładę dłoń na jego ramieniu. - Zrobiłeś to, co mogłeś.
- Zrobiłem za mało.
- Zrobiłeś wystarczająco.
Childe wygląda w tym momencie na cholernie złamanego. Nie jest tym pewnym siebie, głupim burżujem, tylko zagubionym chłopakiem z smutnymi oczami.
Dlatego nie mogę powstrzymać tego, co robię.
Pochodzę do niego bliżej i jak gdyby nigdy nic przytulam go mocno.
![](https://img.wattpad.com/cover/295638892-288-k932087.jpg)
CZYTASZ
Miłość Przyjdzie Z Czasem Childe x Reader
FanfictionRodzice Mercy od zawsze chcieli dla niej jak najlepiej, ale próba zeswatania jej z nadętym synem lekarzy, przelała czarę goryczy