Naczynia

1.1K 116 163
                                    

Childe ma piegi, bo ja tak mówię.

***

- Wiesz, z tobą też chciałabym porozmawiać. - mówi z zaskakującym spokojem w głosie, po czym wraca do mycia naczyń. Przełykam głośno ślinę i przez chwilę wpatruję się w niego głupio, o co mu tym razem chodzi?

- Mamy w ogóle o czym? - pytam odruchowo, a Childe marszczy ze złością brwi.

- Mamy. - krzywię się, gdy zauważam, że jego nacisk na szorowane naczynie, zwiększył się.

- Zaraz zniszczysz mi ten talerz. - zauważam.

- Kupisz sobie nowy.

- Ty sobie chyba teraz żartujesz. - prycham. Childe uśmiecha się do mnie złośliwie, a na jego twarzy pojawia się nieme wyzwanie.

- Nie.

I to przelewa czarę goryczy.

Szybkim ruchem skręcam wilgotną ścierkę w dłoniach i niewiele myśląc, uderzam go materiałem w udo.

Rudowłosy wypuszcza z siebie zaskoczony pisk, co sprawia, że głupio rechoczę.

- Oszalałaś?

- To ty chcesz zepsuć mi naczynia.- wzruszam ramionami. - Za darmo nie dostałeś. 

Rudowłosy uśmiecha się złośliwie, co budzi resztki mojego instynktu samozachowawczego, w ostatniej chwili odruchowo chowam ścierkę za sobą. I to prawdopodobnie mnie uratowało, bo Childe niemal od razu, chciał zabrać mi wilgotny materiał.

- Gdzie z tymi łapami? Lepiej się zabierz za mycie. - odwzajemniam jego uśmiech, a rudowłosy przewraca oczami. Przez chwilę mam głupie wrażenie, że chce mi coś powiedzieć, jednak zamiast tego, ciężko wzdycha i wraca do mycia naczyń.

Childe jest naprawdę skomplikowanym człowiekiem, nigdy nie wiem, czego mogę się po nim spodziewać. Jeszcze parę chwil temu mi groził, a teraz totalnie olewa mój "atak". W sumie już od dziecka był nieobliczalny, to jedna z tych cech, które chyba pozostaną z nim do końca. 

Wzdycham ciężko i mimowolnie zaczynam mu się przyglądać. To nie tak, że nie wiem jak wygląda, ale w zasadzie to nie miałam okazji przyjrzeć mu się "na spokojnie", zawsze robiłam to w biegu, albo podczas kłótni. 

Childe marszczy śmiesznie nos, gdy stara się domyć widelec, wystawia lekko język, a cała jego koncentracja, nieco mnie bawi. Rude włosy jak zawsze żyją swoim własnym życiem i sterczą w wszystkie możliwe strony. Niebieskie oczy z upartością wpatrują się w ją jedną, złośliwą plamkę, która nie chce zejść. Cała jego postawa ciała stała się dużo bardziej umięśniona, niż wtedy, gdy ostatni raz się widzieliśmy.

Pewnej zmianie uległ też jego charakter, nie wiem, co się stało, ale wiem, że zachowuje się teraz inaczej. 

I zdecydowanie nie ma to żadnego powiązania z jego rzekomym "dorośnięciem"

- Gdzie z tymi oczami? Lepiej zabierz się za wycieranie naczyń. - nawet nie zauważyłam, kiedy odwrócił twarz w moim kierunku i uśmiechnął się czarująco. Jego nos usiany piegami, znowu się śmieszne zmarszczył. Mam wrażenie, że to jakiś tik.

- Zastanawiam się po prostu, o czym chciałeś porozmawiać. - mówię z lekką niechęcią. Ozy rudowłosego, nieco się ożywiają na wspomnienie rozmowy.

- Zobaczysz. 

- Nie możesz mi teraz powiedzieć? 

- Nie, złapię cię w któryś dzień po pracy. - mruga do mnie porozumiewawczo.

- A dowiem się chociaż dlaczego mnie tak męczysz?- wypalam z siebie, nim zdążę dobrze pomyśleć. Wyraz jego twarzy jest mocno nieczytelny, przez co się odrobinę obawiam reakcji.

Childe po raz kolejny mnie zaskakuje, bo na moje pytanie reaguje cichym śmiechem.

- Być może. - uśmiecha się, po czym wyjmuje mi ścierkę z rąk, wyciera do niej dłonie i oddaje mi ją. - Możesz sobie zostawić na pamiątkę.

- Obrzydliwe.

- Idę do Zhongliego.- informuje mnie. - Na pewno sobie poradzisz?

Boże, co z nim jest nie tak?

- Eee. - moja elokwencja zaskakuje nawet mnie.- Chyba tak?

- To świetnie!- klaszcze w dłonie z widocznym zadowoleniem. - Widzimy się niedługo.

Nie wiem, czy straszny wydźwięk tej obietnicy był celowy, czy nie, ale poczułam jak przechodzą przeze mnie ciarki.

***

- Czego chciał od ciebie Childe? - pytam z udawaną obojętnością. Zhongli unosi wzrok znad czytanej książki i poprawia okulary.

- Och, pytał o Ningguang. - marszczę ze zdziwieniem brwi, gdy orientuję się, o kim mówi. - Pytał, czy ona i jej rodzice nie będą może zainteresowani współpracą.

- Współpracą?

- Childe ma własna firmę, pamiętasz?- ach, faktycznie. Czasami wypada mi to z głowy.

Głupi burżuj.

- Wydaje mi się, ze za nim nie przepadasz. - zauważa i chwyta za kubek z herbatą. Pociąga długiego łyka i patrzy na mnie przenikliwym spojrzeniem. Uśmiecham się głupio i nerwowo drapię po karku.

- Mamy, eee, skomplikowaną relację.

- Byliście razem?

Krzywię się tak mocno, że aż boli mnie twarz.

- Co? Nie, skąd te domysły?

Zhongli wzrusza ramionami, a Albedo w końcu odrywa się od rysunku i patrzy na niego, jak na kretyna.

- Przecież widać, że się nie lubią. - mówi.- Nie wiem jak ty, ale ja wątpię, że kiedykolwiek ze sobą byli.

- Ładna byłaby z nich para. - odpowiada Zhongli i przysięgam, że gdyby ktoś inny tak o nas powiedział, to źle by się dla niego skończyło. Jednak mój współlokator mówi to z taką uroczą szczerością w głosie, że nie mogę się na niego gniewać.

- Ładna, ale zabójcza. - dodaje Albedo. - Wiesz przecież jaki jest Childe.

- Serio musimy o tym rozmawiać?- pytam z żałością.

- Czemu nie? - pyta Albedo, jednak Zhongli mu przerywa.

- Jeśli nie chcesz, to nie musimy. - mówi brunet, przez co uśmiecham się do niego z wdzięcznością. Albedo kręci głową, jednak wbrew pozorom, uśmiecha się. 

Z ulgą poprawiam się na krześle, po czym krzywię się, gdy orientuję się, jaki syf panuje w naszej kuchni. Naprawdę przydałoby się tu kiedyś posprzątać, jednak ciężko nam znaleźć na to czas. O ile w naszych pokojach staramy się zachować porządek, tak tu... Cóż. Nie wygląda to ciekawie. 

Niestety, nie bardzo mamy siłę, by jakoś to ogarnąć, jednak za punkt honoru, postanawiam sobie, że w końcu tu posprzątam. Przy okazji wezmę się za część salonową, która połączona jest z kuchnią.

W zasadzie to nasze mieszkanie nie jest jakieś tragiczne, owszem przydałby się remont (Nienawidzę tego zielonego, który tak bardzo szpeci kuchnię), ale mogło być gorzej.

Po prostu musimy o nie bardziej zadbać. 

Może wezmę sobie wolne i w któryś wolny dzień przemaluję ściany? Najlepiej jak moich współlokatorów nie będzie w domu, ot, taka mała niespodzianka. Oni sami nie przepadają za kolorystyką, która tu panuje.

Wzdycham do swoich myśli, a na moja twarz krzywi się jeszcze bardzie, gdy uświadamiam sobie, że w któryś dzień będę musiała porozmawiać z Childe i najbardziej wkurza mnie to, że nie mogę mu poważnie powiedzieć, co o nim myślę, bo wystarczy jego jeden telefon i będę skończona. 




Miłość Przyjdzie Z Czasem Childe x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz