Papiery

1K 117 372
                                    

Mam pytanie naukowe do ludzi, którzy przeczytali minimum dwa moje opowiadania, które podobało Wam się najbardziej? (chodzi o sam pomysł na fabułę, nie wykonanie)

Swoją drogą, wesołych świąt wszytkim <3

***

- Nie ma sprawy kochanie. - brzmi z pozoru niewinnie, ale na jego twarzy wymalowany jest złośliwy uśmiech.

Powoli zaczynam żałować, że się zgodziłam, jednak siedzę cicho. W milczeniu pałaszuję naleśniki, a na moją twarz wpływa rozmarzony uśmiech, bo Childe jest naprawdę uzdolniony kulinarnie.

- Widzę, że ci smakuje, hm? - wygląda na bardzo zadowolonego z siebie.

- Och, cicho bądź. - prycham i odwracam wzrok.

- Mogę nauczyć cię gotować. - mówi w pewnym momencie, a ja krztuszę się śniadaniem.

- Nie żartuj sobie ze mnie. - chrypię, a rudowłosy marszczy brwi.

- Nie żartuję, serio mogę ci pomóc. Wiesz, to ciągłe jedzenie zupek chińskich nie wyjdzie ci na zdrowie. - patrzy na mnie znacząco.

- Sugerujesz, że jestem gruba? - wołam z oburzeniem, Childe marszczy z konsternacją brwi, po czym na jego twarzy pojawia się autentyczne przerażenie.

- Co? Nie, nie, nie. Nie o to mi chodziło. - mamrocze. Niebieskie oczy rozszerzają się z delikatnym przerażeniem, a jego dłoń wygrywa nerwową melodię na blacie stołu. - Masz ładną figurę, chodziło mi raczej o to, że zupki nie są zbyt zdrowe. - plącze się w swoich słowach i z narastającą frustracją, stęka. Jego uszy czerwienieją, a usta zaciskają się w wąską linię, przez co ledwie tłumię śmiech. - Żartowałaś, prawda?

- Mhm. - Chichiczę. - Zdecydowanie było warto, ładnie się rumienisz, kochanie. - droczę się z nim, Childe otwiera i zamyka usta, jak ryba, którą wyjęto z wody.

Nie komentuje mojego zachowania. Po prostu łapie za suchego naleśnika, nachyla się przez stół i uderza mnie nim w twarz, co jeszcze bardziej potęguje moje rozbawienie.

Zaczynam rechotać głośno, a rudowłosy z irytacją marszczy nos.

- To nie było zabawne.

- Zależy dla kogo. - ocieram łzy z oczu i chcę coś powiedzieć, jednak przerywa mi głośny dzwonek mojego telefonu.

Uśmiecham się, gdy zauważam, że dzwoni Diluc. Przeciągam palcem po ekranie i przykładam urządzenie do ucha.

- Halo?

- Cześć Mercy. - wyczuwam zmartwienie w jego głosie. - Jak się czujesz? Potrzebujesz jakiegoś jedzenia? Mogę zrobić ci zakupy.

- Nie potrzebuje. - drze się Childe. Następnie wstaje z krzesła, wyciąga mi telefon z dłoni i włącza kamerkę. Diluc oczywiście akceptuje zmianę połączenia i z niedowierzaniem wpatruje się w rozbawionego chłopaka.

- Mercy, co ten rudy kretyn robi w twoim mieszkaniu?

- Ten rudy kretyn jest jej chłopakiem i dobrze potrafi zadbać o jej zdrowie.

- Ty jesteś jakiś odklejony. - wzdycha Diluc. - Mercy, mam zadzwonić po policję? Albo wysłać tam Beidou?

Wyrywam telefon z rąk Rudowłosego i uśmiecham się przepraszająco.

- Nie, nie. Wszystko jest okay.

- Grozi ci? - brwi Diluca marszczą się, a usta zaciskają w wąską linię. Widocznie zaniepokojenie nieco mnie rozczula.

- Nie, nie. - śmieję się niezręcznie i drapię po karku. - Childe to mój chłopak, tak serio serio.

- Serio serio? - powtarza mój szef, a ja kiwam głową.

Miłość Przyjdzie Z Czasem Childe x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz