Palaczka

905 114 186
                                    

Chyba został tylko jeden rozdział do końca.

***

- Jesteś pewna, że nie chcesz zostać na noc? - Diluc opiera się o framugę i odgarnia grzywkę z twarzy.

- Nie, dziękuję. - przerwam moje plotkowanie z Lumine i uśmiecham się słabo. - Poradzę sobie.

- Gdyby Cię nachodził, to daj znać, dobrze?

Diluc czasami potrafi naprawdę rozczulić.

- Jasne. - blondynka wzdycha ciężko i kładzie dłoń na moim ramieniu.

- I co zamierasz zrobić? Chyba nie skończysz tego w taki sposób, prawda?

- A po co ma być z tym dupkiem? - Diluc wyraża swoje niezadowolenie poprzez prychnięcie. Jego szkarłatne oczy błyszczą delikatnie przez światło lampy, co nadaje mu złowrogiego wyglądu. - Znam takiego miłego chłopaka, nazywa się Kazuha, pisze poezje, jest gentlemanem i od czasu do czasu się zjara, ale wszystko z umiarem. - przez ten uśmiech nie mam pojęcia, czy żartuje z tym ostatnim, czy mówi serio. - Mogę cię z nim poznać.

- Mercy ma Childe'a.

- Ja nie wiem... - mówię cicho i chrząkam z zakłopotaniem.

- Nie jesteście razem? - mówią jednocześnie, tylko Diluc brzmi na zachwyconego, a Lumine wręcz przeciwnie.

- To skomplikowane.

- Grunt to szczerza rozmowa. - zachęca mnie blondynka.

- Na razie muszę to wszystko sobie poukładać w głowie, później zobaczę. - niechętnie podnoszę się z miękkiej bordowej kanapy i uśmiecham się do nich. - Bardzo wam dziękuję za dziś, będę się już zbierała.

- Odwiozę Cię. - mówi Lumine. - I tak wracam do domu.

- Już? - dziwi się czerwonowłosy, a blondynka smętnie kiwa głową, po czym wstaje i nieśmiało cmoka go w policzek.

Aww.

- Tak, chcę jeszcze porozmawiać z Aetherem. - gdy Lumine wspomina o swoim bracie, w jej głosie pobrzmiewa delikatna czułość. Muszą być ze sobą naprawdę blisko, co nieco mnie rozczula, bo w sposób w jaki o nim mówi jest naprawdę uroczy. - Dobra Mercy, chodźmy już, bo Zhongli będzie się o ciebie martwił.

- Mądry pomysł. - przyznaję jej rację i na pożegnanie przytulam Diluca. Chłopak nieśmiało odwzajemnia uścisk i delikatnie wzdycha. - Dziękuję ci.

- Nie ma za co, jeśli będziesz miała jakiś problem, to pisz śmiało, postaram się pomóc.

Odsuwa się ode mnie, po czym łapie Lumine za dłoń i cmoka w policzek.

Ignoruję lekki ucisk w klatce piersiowej i chrząkam, by się go pozbyć. Czemu Childe musiał wszystko zepsuć? 

- Nie myśl o nim Mercy. - radzi mi mój szef, a Lumine przewraca oczami. Naprawdę bawi mnie ich różne podejście do sprawy, ale przynajmniej się o to nie kłócą.

- Chodź. - łapie mnie za dłoń i ciągnie w kierunku wyjścia. Szybko ubiera buty, narzuca na siebie płaszcz i z niecierpliwością tupa stopą o białe kafelki. - Cześć!

- Pa!- tylko tyle mogę z siebie wyrzucić, bo blondynka wyciąga mnie na mroźne powietrze.- Co x tobą? - stękam i masuję obolały nadgarstek.

- Oj nie marudź. - śmieje się i z torebki wyciąga klucze z samochodu.

- Zaraz, zaraz.  Ty nie piłaś? - patrzę na nią nieufnie i próbuję sobie przypomnieć, czy wino było napoczęte, a ta kręci głową.

- Nie, nie zdążyłam.

- Czyli miałaś zostać na noc? -ruszam znacząco brwiami. Blondynka prycha, jednak mimo wszystko na jej twarzy wykwita delikatny rumieniec.

- Aether miał mnie odebrać, a jutro przyjechałabym autobusem po samochód, ale skoro nie piłam, to szkoda paliwa na jeżdżenie bez sensu.

- Aha, zgadzam się.

- Pieprzona inflacja.

- Z tym też się zgadzam.

Lumine otwiera drzwi, po czym obie wsiadamy do nieco wysłużonej, choć zadbanej skody. W środku pachnie dość specyficznie, guma balonowa i...papierosy?

- Palisz?- pytam zdumiona.

- Cholera, aż tak czuć?  Przecież jeśli Diluc to wyczuje, to mnie zabije.- ach racja, nasz szef jest mocno wyczulony na wszelkiego rodzaju używkii.

- Czemu to robisz? -krzywię się. - Przecież to strasznie niezdrowe.

Blondynka krzywi się nieco i wzdycha ciężko. Jej złote oczy zauważalnie smutnieją, a na czole pojawia się pionowa zmarszczka, zupełnie tak, jakby przywołała jakieś niezbyt miłe wspomnienie.

- Jak pewnie już wiesz, Aether jest podróżnikiem.- niedbale zapina pasy, zapala światło i wrzuca wsteczny, a następnie ostrożnie rusza.- To tylko wydaje się być sielankową pracą, tak naprawdę jest cholernie niebezpieczna i pewnego razu po moim bracie słuch zaginął. - jej dłonie zaciskają się na kierownicy. - Nie odzywał się przez ponad dwa miesiące, nikomu nie dawał znaku życia, w tamtym momencie byłam na skraju załamania, jedyne co mi pomagało to te pieprzone papierosy i Diluc, ale wtedy nie byliśmy jeszcze tak blisko. - jej głos drży. - Wiesz, Aether to moja jedyna rodzina, gdyby coś mu się stało, to nie wiem, co bym zrobiła. Po tym czasie, który zdawał mi się trwać wiecznie, ktoś zadzwonił  ze szpitala w pieprzonym Egipcie, okazało się, że badał jakąś piramidę, która się zawaliła i coś spadło mu na głowę, przez co  zapadł w śpiączkę i rozumiesz, że akurat wtedy zapomniał zabrać dokumenty? 

- Nie było przy nim nikogo?- pytam cicho. - Z reguły ludzie podróżują w grupach.

- Nie on, działa na własną rękę, cholera, nie masz pojęcia jak bardzo wściekła na niego wtedy byłam. Gdyby zmarł, to nawet bym o tym nie wiedziała.- łzy powoli spływają po jej twarzy.- Od czasu, gdy się znalazł próbuję rzucić palenie, ale niezbyt mi to wychodzi.

Kładę dłoń na jej ramieniu i uśmiecham się pocieszająco, co odwzajemnia.

- Dobra, koniec smętów z mojej strony, lepiej powiedz, co zamierzać zrobić z Childem. 

- Nie wiem. - drapię się po karku. Jakoś po tym, co mi opowiedziała dziwnie się czuję, gdy narzeka. Chyba wyczuwa moje wahania, bo kontynuuje wypowiedź.

- Jeśli zamierzasz porównywać nasze problemy i stwierdzisz, że twój jest błahy, to zaraz cię uderzę. - grozi mi palcem.- Każdy jest ważny, pamiętaj o tym.

Bawię się nerwowo palcami i streszczam jej moje uczucia.

- Jednocześnie chcę z nim porozmawiać i kopnąć w tyłek.

- Zrób obie rzeczy.

Parskam śmiechem.

Uwielbiam ją.

- O, jesteśmy już. - informuje mnie Zerkam przez okno i faktycznie okazuje się, że jesteśmy na miejscu.

- Dziękuję, Lumine.

- Nie ma za co. - uśmiecha się miękko. - Do zobaczenia!

- Cześć!- wychodząc uważam, by nie trzasnąć drzwiami, bo to chyba jeden z największych grzechów pasażerów.

Klnąc pod nosem idę w kierunku mojego bloku, a gdy w końcu docieram do mieszkania, to mam ochotę rzucić się z tych schodów.

- Porozmawiajmy.

Miłość Przyjdzie Z Czasem Childe x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz