Kuchnia

1.2K 118 353
                                    

CO TAM U WAS CIEKZAWEGO?

***

Poranki dla mnie, to najgorsza część dnia.

To dosłownie mój koszmar.

A poranki, kiedy jestem chora i obolała, są jeszcze gorsze.

Leżę jak kłoda w moim ukochanym łóżku, tępo patrzę w sufit i zastanawiam się nad sensem mojej jakże marnej egzystencji.

Nie no, żart. Przecież jestem super.

Poobijana, chora, zmęczona, ale nadal super. Pewne rzeczy w życiu są niezmienne.

Mlaskam z niezadowoleniem i podpieram się rękami o materac i w końcu powoli, ale sukcesywnie udaje mi się usiąść. Rozglądam się po moim małym pokoju i wzdycham ciężko, czasami naprawdę tęsknię za swoim starym domem.

Ale tylko za domem.

Mrugam z zaskoczeniem oczami, gdy na nocnym stoliczku dostrzegam ślicznie zdobione kanapki, termos i leki z małymi karteczkami. Łapię za jedną i zaczynam pobieżnie czytać.

Powstrzymuję głupi uśmiech, który samoistnie ciśnie się na moje usta. Rozpoznaję pismo Albedo, który informuje, który lek muszę zażyć w jakiej porze i w jakiej dawce. Reszta karteczki jest zapełniona uśmiechniętymi buźkami.  Kanapki i herbatę prawdopodobnie zrobił drugi z moich współlokatorów.

Albedo i Zhongli to naprawdę cudowne osoby.

Biorę pierwsze leki, popijam ciepłą herbatą i wzdycham z zadowoleniem. Trzy dni temu  zadzwoniłam do Diluca z prośbą o chwilowe wolne, więc nie muszę martwić się pracą.

Tylko ja i święty spokój.

Nie no, niestety nie ma tak dobrze, muszę załatwić parę spraw.

Korzystając z tego, że mam wolne, chcę przygotować dla chłopaków jakiś prosty obiad. Nie będzie to nic wyszukanego, bo moje umiejętności kulinarne to jakaś porażka, ale sam gest powinien umilić im popołudnie.

Patrzę na kupkę ubrań leżących na krześle i notuję w głowie, że wypadałoby w końcu zrobić pranie. Przecieram zmęczone oczy i wzdycham z niezadowoleniem, naprawdę nie mam na to ochoty, ale obawiam się, że niedługo w moim pokoju będzie większy chaos, niż w mojej głowie. 

A tego bym nie chciała.

Po paru minutach bezsensownych myśli i kilka kanapek później, postanawiam wstać i wziąć się do pracy. Wkładam na nogi moje ulubione kapcie w pieski, zabieram czyste ubrania i niechętnie udaję się pod prysznic. 

Boże, jak ja śmierdzę.

Na szczęście już po chwili po zapachu pozostaje tylko niemiłe wspomnienie. Wycieram się, wyciskam włosy w ręcznik i odwieszam go na kaloryfer, po czym zajmuję się myciem zębów.

W końcu jakoś wyglądam. 

Uśmiecham się z zadowoleniem do swojego odbicia w lustrze i idę w końcu zrobić te nieszczęsne pranie i obiad.

***

Parę wypranych i rozwieszonych ciuchów później w końcu zabieram się za za przygotowanie czegoś do jedzenia. Po naprawdę długich przemyśleniach, decyduję się na zrobienie spaghetti, może chociaż tego nie schrzanię.

Kroję czosnek i cebulę, wrzucam warzywa na patelnię i czekam, aż nieco się przypieką. W międzyczasie blenduję mięso i dodaję je do naczynia. Przyprawiam solą, pieprzem i jakimiś ziołami, po czym zabieram się za wrzucenie makaronu do wody.

Żeby to tylko nie wybuchło.

Myję dłonie i biorę się za robienie sosu, po czym dodaję go do mięsa. Przykrywam patelnię pokrywką i wzdycham z ulgą, może nie będzie aż tak źle?

Miłość Przyjdzie Z Czasem Childe x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz