*HARRY*
- Tatusiu!
- Księżniczko, proszę nie płacz. Tatuś wróci za kilka godzin. - nienawidzę kiedy Liv płacze. Moje serce rozbija się wtedy na kawałki.
- Tato.. - załkała w moją koszulę.
- Skarbie, nie płacz. Obiecuję, że jak tatuś wróci to się pobawimy, okey?
- Nie! - tupnęła nogą i kurczowo złapał się mojej ręki. Cała już trzęsła się od tego płaczu. Usiadłem na podłodze i posadziłem ją sobie na kolanach.
- Cii... spokojnie... - mówiłem cicho kołysząc ją w ramionach. Spojrzałem w górę na Stefanie, która stała zdezorientowana. Miałem małą nadzieje, że mi pomoże i zachęci Olivię do zostania z nią. Liv powoli się uspokajała... - Już dobrze?
- Nie. - pociągnęła nosem, a po jej policzku spłynęła duża łza. Od razu ją starłem moim kciukiem.
- Pamiętasz tego misia, który ci się podobał? Kupię ci go, tylko nie płacz. - spojrzała na mnie dużymi oczami pełnymi łez. Nie lubię przekupywać mojej córki, ale czasem na serio muszę. - Zostaniesz ze Stefanie, dobrze? Będziecie się świetnie bawić. Tatuś niedługo wróci. - odgarnąłem włosy z jej twarzy i poprawiłem koczka, który się rozwalił.
- Właśnie, Liv. Będziemy się świetnie bawić. - powiedziała dziewczyna i wyciągnęła rękę do Olivii. Mała popatrzyła na nią i niepewnie chwyciła jej dłoń.
- Tatuś cię kocha. Pa pa.. - pomachałem jej i pocałowałem ją mocno w czoło. - Opiekuj się nią. - powiedziałem do Stefanie i wyszedłem z domu. Przed domem stał już samochód, a w środku byli chłopcy.
- Cześć. - usiadłem na swoim miejscu i potarłem twarz dłońmi.
- Liv znowu nie chciała cię puścić? - spytał Liam.
- Oh.. Tak. Skąd wiesz?
- Masz mokrą plamę na ramieniu. - wskazał na moją koszulę. Rzeczywiście na mojej koszuli była mokra plama od łez Liv. Westchnąłem i oparłem się o zagłówek.
***
- Louis możesz jechać do Liv? Została z nową opiekunką i nie wiem czy nie płacze. Obiecałem, że kupię jej jakąś maskotkę czy coś. - spojrzałem błagalnie na Lou kiedy już kierowaliśmy się do wyjścia ze studia, gdzie mieliśmy wywiad.
- Jasne.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się do niego i rzuciłem mu klucze od mieszkania. Wsiadła do samochodu i pojechał.
- Cześć Mark.
- Cześć Harry. Do zabawkowego dzisiaj? - spytał ochroniarz.
- Tak, obiecałem Liv.
- Już się robi, kolego.
*LOUIS*
Wysiadłem z samochodu i poszedłem do domu Harry'ego. Zgodziłem się, ponieważ bardzo kocham moją babeczkę i nie mógłbym odmówić spędzenia z nią czasu.
- Zamknij się! Rozmawiam przez telefon. - już od progu usłyszałem krzyki. Co do cholery?! Wszedłem na górę do pokoju Liv i stanąłem za drzwiami. Moja babeczka siedziała w łóżeczku i przytulała jakiegoś misia. Stąd mogłem zobaczyć, że jest wystraszona i ma łzy w oczach. Z kim do kurwy zostawił ją Harry?!
- Ta gówniara ma lepsze ciuchy niż ja. Najlepsze marki, rozumiesz? Żebyś tylko widziała jej garderobę. Do cholery to jest tylko zasmarkane dziecko! - usłyszałem głos, który dochodził z pokoju mojej babeczki. - Czekaj, muszę dać jej coś do picia. - powiedziała i podeszła do łóżeczka. Podała jej butelkę, a po policzkach babeczki poleciały łzy. - Nie rycz mówię. - złapała ją mocno za rękę.
- Hej, zostaw ją! - nie mogłem na to dłużej patrzeć. Przecież ona krzywdzi moją małą babeczkę!
- Kim ty jesteś?
- Wynoś się stąd zanim wróci Harry, bo będziesz bardzo skrzywdzona. - warknąłem w jej stronę i podszedłem do łóżeczka Liv. Podniosłem ją i przytuliłem do siebie. - Babeczko nie płacz. - wyszeptałem do niej cicho. - Wynoś się! - wskazałem na drzwi. Wkurzona wyszła trzaskając drzwiami. I dobrze! - Babeczko spójrz na wujcia. - spojrzała na mnie zapłakanym wzrokiem. Zrobiłem głupią minę i od razu na jej buźce zawitał szeroki uśmiech.
- Gdzie tatuś?
- Zaraz tu przyjedzie. Ma dla ciebie prezent. - powiedziałam i poszedłem z nią na dół. - Jesteś głodna?
- Nie. - pokręciła głową.
- Liv.. Czy ta pani cię uderzyła? - spytałem i spojrzałem na jej prawy policzek. Skórę miała zaczerwienioną i mogę przysiądź, że będzie miała siniaka.
- Tak. - powiedziała patrząc na podłogę.
- Dlaczego?
- Liv była niegrzeczna. - powiedziała, a w jej oczach znowu zebrały się łzy.
- Babeczko nie płacz. Nikt już cię nie uderzy. Ta pani nie wróci. - przytuliłem ją mocno, żeby przestała płakać.
- Liv! Tatuś wrócił! - usłyszałem głos Harry'ego w korytarzu.
- Tatuś! - krzyknęła i pobiegła w jego stronę.
*HARRY*
Liv wpadła w moje ramiona i przytuliła mnie mocno. W progu zobaczyłem Lou. Czułem, że nie działo się tutaj nic dobrego. Louis miał kamienną twarz i nie mogłem nic wyczytać z jego oczu. Podniósł palec i wskazał na swój policzek. W pierwszej chwili nie wiedziałem o co chodzi, ale potem delikatnie oderwałem od siebie Liv i obejrzałem jej twarz.
- Kotku co ci się stało? - szybko udałem się do kuchni i posadziłem ją na blacie. Jej policzek był cały czerwony i mogę przysiądź, że robi się powoli fioletowy. - Uderzyłeś ją?!
- Głupi jesteś?! To ta baba co tu była! Na własne oczy widziałem jak mocno złapała ją za ramie.
- Dobra, zaraz porozmawiamy. Tylko nie krzycz. Livcia, chcesz pobawić się nowym misiem?
- Tak. - pociągnęła nosem.
- To chodź. - wyciągnąłem do niej ręce, a ona uwiesiła się na mojej szyi.
_________
Cześć ;) Jak wam się podoba?
Stefanie to suka :D
Ogólnie to trochę spóźnione "Wesołych świąt!" Ale szczere :)
Dziękuję za wyświetlenia i głosy xx I zachęcam do komentowania (oraz głosowania).
Do następnego :*
CZYTASZ
My Daughter's Babysitter h.s
FanfictionJestem Harry i mam dwadzieścia pięć lat. Mieszkam w Londynie razem z moją córką, Olivią.