*HARRY*
- Harry, mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytała nieśmiało Vanessa.
- Jasne, o co chodzi?
- To trochę... um..
- Może wyjdziemy na taras? - zaproponowałem widząc jej zdenerwowanie. Louis został z Liv, a ja zamknąłem za nami szklane drzwi. - To o co chodzi? Chyba nie chcesz się zwolnić?
- Nie, nie! Nie chodzi o to... Niedługo zaczyna się trasa, prawda? - pokiwałem głową twierdząco i czekałam kiedy zacznie mówić dalej. - I wiesz, że na razie mieszkam w hotelu. Czy mogłabym tu zostawić swoje rzeczy kiedy wyjedziemy? Nie mam tyle pieniędzy, żeby płacić za hotel gdzie będą tylko moje rzeczy. To bez sensu. A nie chcę wszystkiego zabierać w trasy, bo to, aż trzy dość duże walizki. - ostatnie zdanie powiedziała nieco ciszej.
- Oczywiście. - powiedziałem bez zastanowienia.
- Dziękuję. Ratujesz mi życie. Dziękuję. - wspięła się na palce i objęła moja szyję swoimi chudymi ramionami. Byłem w lekkim szoku, ale ocknąłem się i też objąłem ją, ale w talii.
- Przecież to nic takiego. - wzruszyłem ramionami i odsunąłem się.
- Nie bardzo orientuje się w tych wszystkich datach na trasie.
- Tak w skrócie ci powiem, że trasę zaczynamy od UK dokładnie piątego czerwca. Potem Europa, USA, Kanada, Irlandia i przerwa świąteczna.
- I to koniec? - zapytała opierając się o drewnianą balustradę.
- To dopiero połowa. Od stycznia znowu zaczynamy i to od Australii. Następnie Azja i Afryka.
- Wow... Cały rok?
- Mniej więcej tak. Mam nadzieję, że to cię nie przerasta, prawda? - zapytałem dla upewnienia. Cholera, jeśli ona teraz zrezygnuje zostanę na lodzie. Mała będzie musiała zostać z moją mamą.
- Nie mogę cie zostawić. Obiecałam, że zajmę się Liv i dotrzymam słowa. - uśmiechnęła się szeroko . - Skończmy już ten temat.
- Racja. Tak myślałem o twojej prośbie i możesz dzień wcześniej przyjechać i przenocować tutaj. Mam wolny pokój.
- Przemyślę to.
- Jasne. - postanowiliśmy wracać, bo znów zbierało się na deszcz i zrobiło się nieprzyjemnie zimno.
- Tatusiu... - Olivia przyczepiła się mojej nogi i spojrzała na mnie maślanymi oczkami. - Chcę to!
- Livcia..
- Ja to chcę. - podała mi gazetkę z jakiegoś sklepu zabawkowego. Ukucnąłem przed nią i spojrzałem na zabawkę.
- Przecież masz pełno takich lalek, kochanie.
- Takiej nie. - uparła się przy swoim.
- Dobrze, jutro pojedziemy i kupimy.
- Dzisiaj!
- Olivia, tatuś jest dzisiaj zmęczony. Jutro, dobrze?
- A Vanessa? - przeniosła wzrok na kobietę, która stała obok Lou i razem z nim przyglądała nam się.
- Van musi jechać już do domu.
- Ale tato.. - jej broda zaczęła niebezpiecznie drżeć. O nie.. Nie lubię tego. Zaraz zacznie płakać i będę zmuszony jechać do tego cholernego sklepu.
- Livcia, proszę nie płacz. Jutro obiecuję, że pojedziemy i ..
- Harry.
- Co? - odezwałem się do Louis'a. Zaraz moje dziecko będzie krzyczeć, płakać i Bóg wie co jeszcze, a on się wtrąca.
- Jutro jest wywiad.
- Cholera.. - wymamrotałem pod nosem. - Van mogę na ciebie liczyć?
- Oczywiście.
****
Kiedy wreszcie udało mi się przekonać Olivię, że na pewno jutro dostanie lalkę mała poszła bawić się w salonie. Louis pojechał do siebie, a Vanessa... ona została. Poprosiłem ją o to. Nie chciałem być sam z Liv, która strzeliła "focha" i chciałem pogadać z Van, bo fajnie się z nią rozmawia.
- Wiesz, że za bardzo ją rozpieszczasz? - zachichotała trzymając kubek z herbatą w dłoni.
- Wiem. Ale nie lubię jak płacze. Chcę, żeby miała wszystko i żeby nic jej nie zabrakło.
- Aww.. to słodkie. Ale chyba i tak powinieneś przestać jej ulegać. Nie dasz sobie rady kiedy będzie nastolatką.
- Ugh.. wiem. Nie chcę o tym myśleć. To moja mała dziewczynka.
- Żeby tylko mój tato tak o mnie mówił. - westchnęła.
- Na pewno tak o tobie mówi. Każdy ojciec tak mówi. Sam nie wiedziałem co w tym jest, ale potem urodziła się Olivia i no.. zrozumiałem to. Od tamtego czasu nie sypiam z dziewczynami.
- A wcześniej sypiałeś? - zapytała nieśmiało patrząc na kubek.
- Myślałem, że wiesz. Pewnie czytasz gazety...
*VANESSA*
Zrobiło mi się go szkoda kiedy mówił o sobie. Miał takie niskie mniemanie o sobie. Jego samoocena była niska... Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Harry na pewno się zmienił i te wszystkie brukowce kłamią.
- Nie wierzy się we wszystko, Harry.
- Jesteś jedna z nielicznych osób, które tak mówią.
- Po prostu umiem postawić się w twojej sytuacji i wiem, że jest ci trudno.
- Teraz już mniej. Pomagasz mi. - uśmiechnął się w moją stronę. Zrobiło mi się miło na sercu i nie tylko, bo moje policzki zrobiły się różowe. Ojej...
- Wszyscy myślą, że jestem twoją dziewczyną. - powiedziałam chichocząc. Nie wiem jak ludzie mogą sobie wymyślać takie rzeczy. Raptem widziano mnie z nim jeden raz.
- Wiesz ilu facetów dałoby się pokroić za to, żeby cię chociaż dotknąć?
- Nie przesadzaj.
- A ja mam taki zaszczyt być twoim chłopakiem. - powiedział. - W świecie brukowców oczywiście. - dodał szybko. Zaśmiałam się i zajęłam swoją herbatą.
- Tato! - usłyszeliśmy głos Olivii, który brzmiał jakby płakała.
- O mój boże.. - mruknął Harry i zerwał się z krzesełka. Łokciem potrącił swój kubek, który był już pusty na szczęście. Kiedy ja weszłam do salonu, Liv stała z łzami w oczach, a Harry klęczał na kolanach przed nią. - Jeszcze cię boli?
- Tak. - otarła swoje policzki jedną ręką, a drugą przystawiła swojemu tacie do ust. - Pocałuj. - mężczyzna złapał jej chudy nadgarstek w swoje duże dłonie i kilkukrotnie pocałował mały paluszek. Nie wiem czy się skaleczyła, ale przypuszczam, że po prostu się uderzyła.
- Już lepiej?
- Tak, dziękuję tatusiu. - uwiesiła mu się na szyi. Oni chyba nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać. Są tak uroczy, że to wychodzi poza skalę.
_________
Cześć! Jak wam się podoba? Ja osobiście już powoli mam dość tego całego cukierkowego FF.. chyba muszę jakąś dramę wymyślić. Co myślicie?
Pozytywnie mnie zaskoczyliście. Mamy 79 miejsce w Fanfiction! <3
Dziękuję za wyświetlenia ( 5k ) głosy i komentarze !
Nigdy nie sądziłam, że moje opowiadanie będzie miało takie statystyki.
Zachęcam do komentowania ( to motywuje) i głosowania :)
Do następnego!
CZYTASZ
My Daughter's Babysitter h.s
FanfictionJestem Harry i mam dwadzieścia pięć lat. Mieszkam w Londynie razem z moją córką, Olivią.