*VANESSA*
Kilka minut po dwunastej Rachel razem ze swoją córką przyszły do domu Harry'ego. Wcześniej razem z Liv, zrobiłyśmy "namiot" z koców. Przysunęłam dwa fotele do kanapy i narzuciłam na nie koc. W środku był mały stolik i dwa krzesełka. Wcześniej oczywiście przygotowałam im jakieś przekąski.
- Od jak dawna pracujesz dla Harry'ego? - zapytała mnie Rachel kiedy siedziałyśmy w salonie i popijałyśmy herbatę.
- Właściwie to dopiero pierwszy raz zostałam sama z Liv. - usłyszałam śmiech małej Marry, a po chwili Liv. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Małe wyglądały jak księżniczki i udawały, że są na królewskim podwieczorku. Pamiętam jak ja bawiłam się z Lily w podobne zabawy. - A jak długo ty znasz Harry'ego?
- Od kiedy tylko się tu wprowadził. Dość długo. Tak dużo przeżył, a jest taki młody.
- Właściwie to nie bardzo rozumiem. Czy Harry ma żonę? Nie chcę czegoś przy nim wypalić. Potem wynikły by jakieś problemy. - powiedziałam cicho.
- Nie, nie ma żony. Powiem ci, ale jemu ani słowa, dobrze?
- Jasne. Chcę tylko wiedzieć co stało się z mamą Liv. Nigdy nic o niej nie wspomniał. Głupio mi go spytać...
- Rozumiem. To tak jakby wpadka na imprezie. Harry był bardzo... imprezowym kolesiem. Olivia to po prostu wynik jednej z nich. Harry kiedy się o tym dowiedział był załamany, ale potem się nią zajął. Na początku jej matką się nią opiekowała. Jakiś czas temu zniknęła. Wyjechała. Ślad po niej zagiął.
- Boże.. - to wszystko co w tej chwili mogłam powiedzieć. Tak strasznie współczuje Harry'emu. To co przeczytałam w internecie po części jest prawdą. Do dzisiaj próbowałam sobie wmówi, że tak nie jest.
- Z tego co wiem to małą nawet za nią nie tęskni. - zauważyłam to. Nic nie wspominała o swojej mamie.
- Myślałam, że nigdy jej nie poznała.
- Tak było by lepiej. Ta kobieta była straszna.
- Wyobrażam sobie.
*****
Rachel i Marry wyszły godzinę temu. Olivia właśnie odbywała swoją popołudniową drzemkę. Ja zdążyłam już sprzątnąć "namiot" i wypić drugą herbatę dzisiaj. Kiedy składałam koc przypomniałam sobie co powiedział Harry rano.
"- Nie mam czasu, żeby wyprasować swoje inne koszule."
- Ja mam czas, więc ci pomogę. - powiedziałam pod nosem. Udałam się do łazienki na górze i to był strzał w dziesiątkę, bo zobaczyłam kosz z nieposkładanymi ubraniami. Obok był kosz z brudnymi ubraniami. - Co mi szkodzi. - zmarszczyłam nos i postanowiłam zrobić pranie. - Przecież mnie nie zwolni. - zachichotałam.
Cicho nucąc piosenki pod nosem wsypałam proszek i zamknęłam klapę pralki. Potem zabrałam się za prasowanie. Na pierwszy ogień poszła granatowa koszula w groszki Harry'ego. Praca szła mi w szybkim tempie tym bardziej kiedy sobie cicho podśpiewywałam.
- Oh.. - zaczerwieniłam się kiedy natknęłam się na bokserki mężczyzny. Po chwili jednak wstyd zniknął i zastąpiło go rozbawienie. Na pośladku było napisane grubym drukiem "Dawca orgazmu".
- Co ty robisz? - pisnęłam na głos za mną. Nie słyszałam, żeby ktoś wchodził!
- Wystraszyłeś mnie. - złapałam się za klatkę piersiową. - Prasuje.
- To gacie Styles'a? - zaśmiał się wskazując na majtki w mojej dłoni
- Tak. - złapałam za dwa końce i pokazałam mu napis.
- Oh.. Jaki dupek. - zaśmiał się.
- A tak właściwie to gdzie on jest?- spytałam kładąc z powrotem jego bokserki na deskę.
- Został w studiu. Musi coś jeszcze nagrać.
- Rozumiem. Jeśli jesteś głodny to na dole jest reszta sałatki, pójdę sprawdzić czy mała się obudziła. I przy okazji odłożę ubrania. - Louis pokiwał głową i odprowadził mnie wzrokiem aż do drzwi sypialni. Koszule Harry'ego powiesiłam na wieszakach w garderobie, a bokserki zaś poukładałam w szufladach. Potem udałam się do królestwa małej.
- Witaj króliczku. Obudziłaś się? - spytałam patrząc jak pociera swoje oczka żeby się rozbudzić.
-Mhmm.. - mruknęła i wstała trzymając się drewnianego zabezpieczenia w łóżeczku. Posadziłam ją sobie na biodrze, a w drugiej ręce trzymałam jej poskładane sukienki.
- Co byś sobie dzisiaj zjadła na obiad? -mówiłam do niej kiedy przebierałam jej pieluchę. Wzruszyła ramionami i zachichotała cicho. - Ty mnie śledzisz czy coś? - podniosłam wzrok na Lou.
- Skąd taki pomysł?
- Chodzisz za mną. Nie wiem czy mam już skończyć swoją pracę czy nie.
- A widzisz gdzieś tu Harry'ego? - rozejrzał się po pokoju.
- Więc właśnie dlatego nie rozpraszaj mnie, bo źle zapnę pieluchę. - wskazałam na Liv, która leżała do połowy rozebrana. Podniósł ręce w obronnym geście.
- Wujcio! - Olivia, już przebrana, usiadła i uśmiechnęła się do mężczyzny.
*HARRY*
Mam ochotę udusić Louis'a gołymi rękami. Tyle razy mówiłem, żeby nigdzie nie jechał. Jako pierwszy poszedł na nagrania, a ja wylądowałem na samym końcu. Wchodząc do domu nie usłyszałem nic. W kuchni Louis siedział przy blacie i obserwował Vanessę. Ta nachylała się i wycierała buzię Olivii. Nie było w tym nic dziwnego. Ale nachylała się... Wypinała, bo inaczej tego nazwać nie mogłem. Jej pupa odziana w ciasne jeansy, aż prosiła się, żeby ją dotknąć. Zrobiłbym to gdyby nie było tu mojej córki. No i gdybym nie bał się mieć siniaka na policzku...
- Masz dziewczynę kretynie. - wyszeptałem i uderzyłem Lou w głowę.
- Boże.. - otrząsnął się z transu i spojrzał na mnie zaskoczony. - Ani słowa, okey?
- Oh.. Harry wróciłeś. Cześć. - Van wreszcie się wyprostowała i uśmiechnęła w moją stronę.
- Tatuś! - Olivia do mnie podbiegła i wdrapała się na moje ręce.
- Jak się bawiłaś, kochanie? - przytuliłem ją i szybko obejrzałem czy nie ma żadnych zadrapań.
- Było super! - to chyba znaczy, że mogę w pełni zaufać Van?
________________
Cześć! Jak wam się podoba rozdział? Harry może zaufać Van czy nie?
Nie uwierzycie! Mamy 96 miejsce w Fanfiction :o Kocham was za to!
Dziękuję za wszystkie głosy, komentarze i wyświetlenia (4.1k)
Zachęcam do komentowania. To motywuje!
Jeszcze raz dziękuję i miłej niedzieli :)
P.S Napis z bokserek jest prawdziwy. Mój kuzyn takie ma. Nie pytajcie skąd wiem xDD
Do następnego!
CZYTASZ
My Daughter's Babysitter h.s
FanfictionJestem Harry i mam dwadzieścia pięć lat. Mieszkam w Londynie razem z moją córką, Olivią.