*HARRY*
- Kiedy przychodzi ta opiekunka do Liv? - spytał Niall. On razem z Louis'em byli w moim domu i zatruwali mi życie ciągłymi pytaniami. Już od dłuższego czasu siedzieliśmy w jednej pozycji. Ja siedziałem, a raczej pół leżałem na fotelu, a mała oglądała kreskówki leżąc na moim torsie. Louis zajmował jedną część kanapy, a Niall drugą.
- Zaraz powinna być. - mruknąłem.
- Tatuś? - odwróciła się i popatrzyła mi w oczy.
- Tak skarbie?
- Lubisz Rainbow Dash?
- Zdecydowanie. To mój ulubiony kucyk.
- Mój też. - usłyszałem jej chichot. Można sobie tylko wyobrazić trzech dorosłych facetów oglądających kucyki Pony z dwuletnią dziewczynką. To musi dziwnie wyglądać... - O nie skończyło się!
- Wujcio już leci zmienić płytę! - powiedział Niall i chciał wstać z kanapy, ale nie pozwolił mu Lou.
- Ja nie wytrzymam więcej tych słodkich głosików. Nie obchodzi mnie jak Pinkie pie zaprzyjaźnia się z innymi kucykami. - złapał Niall'a za koszulę i zaczął udawać płacz. - O ktoś przyszedł.- zerwał się z kanapy i pognał w stronę korytarza. Zaraz za nim pobiegł Niall, który krzyknął, że wypił za dużo wody i musi się wysikać.
- Harry!
- Co?!
- Przyszła Vanessa!
- To ją wpuść, na co czekasz?! - odkrzyknąłem i podniosłem się z fotela.
- Kto to Vanessa? - zapytała Liv, łapiąc mnie za dłoń.
- Przyszła na rozmowę kwalifikacyjną.
- Dzień dobry. - usłyszałem za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem Vanessę, tak mi się wydaje. Miała bardzo słodki głos. Taki przyjemny... Jak anioł?
- Cześć. - oddałem jej uśmiech.
- Dzień dobry, króliczku. - odłożyła swoja torebkę na kanapę i nachyliła się nad Liv, która nadal zajmowała moje kolana. Mała popatrzyła na mnie spanikowana, ale podała rękę dziewczynie. Wtedy miałem okazje jej się przyjrzeć. Miała mocno czarne włosy, brązowe oczy i usta wymalowane czerwoną szminką. I chyba jako jedyna z kandydatek była ubrana tak oficjalnie. Czyli biała, gładka koszulka, na to czarna marynarka i czarne jeansy opinające jej chude nogi. (zdjęcie)
- Jak masz na imię? - szczerze uśmiechnęła się do Liv.
- Mam na imię Olivia.
- Masz bardzo słodkie imię.
- Dziękuję. - moja córka wtuliła się w moje ramie.
- Jestem Vanessa. - wyciągnęła do mnie dłoń ozdobioną bransoletkami i pierścionkami.
- Um.. Harry. - uścisnąłem dłoń.
- Livcia, wujcio Lou zabierze cię na te obiecane lody, okey?
- Tak! - ucieszyła się i przytuliła się do Niall'a, który wrócił z łazienki i przedstawił się Vanessie.
- Wracamy za godzinę. - powiedział Lou i już ich nie było.
- No więc.. Opowiedz coś o sobie. - zwróciłem się w stronę dziewczyny i zachęciłem ją do zajęcia miejsca na kanapie.
- Nazywam się Vanessa Montez. Mam dwadzieścia cztery lata i od niedawna mieszkam w Londynie. Na razie w hotelu, ale szukam mieszkania. Skończyłam studia w Manchesterze, pedagogikę dokładnie.
- Masz jakieś doświadczenie z dziećmi? - podstawowa śpiewka na takich spotkaniach.
- Oczywiście! Moja rodzina jest wielodzietna. Tata ma trójkę rodzeństwa, mama czwórkę. Ja mam siostrę. Zawsze miałam kontakt z dziećmi. Większość to moje kuzynostwo. Ostatnio mojej siostrze urodził się syn. Ma tylko dwa tygodnie i jest prześliczny.
- Jakieś zainteresowania masz? - spytałem nieskładnie. Ona mnie onieśmiela! Cholera jasna...
- Umiem grać na pianinie i gitarze. No i trochę śpiewam.. - ta dziewczyna jest niesamowita, prawda? Jestem pod wielkim wrażeniem.
- A umiesz gotować? Wiesz, Liv nie może jeść byle czego.. - chciałem, żeby chociaż na tym poległa. Oczywiście wydaje się urocza oraz sympatyczna. Ale jeśli ona umie tak wiele rzeczy to musi być pieprzony ideał!
- Oczywiście. Uwielbiam piec. Mogę coś zrobić. - zaproponowała.
- Nie przyszłaś tu, żeby piec. - zaśmiałem się.
- Dla wymarzonej pracy wszystko.
- Um... Liv kocha różne ciastka..
- Mogę upiec na przykład babeczki.
- Jeśli to nie problem i na prawdę chcesz to.... Pokaże ci gdzie co jest.
- Okey. - wstała z kanapy i poszła za mną do kuchni. Ściągnęła swoja biżuterię z palców i odłożyła je na blat. Wcześniej wyciągnąłem potrzebne składniki i podałem jej.
- Co do tej pracy. Mam nadzieję, że przeczytałaś do końca to ogłoszenie.
- Jasne.
- Czyli wiesz, że to praca na całe dnie i będziesz jeździć z nami trasę, prawda?
- O trasie to nie wiedziałam. - powiedziała zakłopotana. - Jakoś nie bardzo rozumiem...
- Ja razem z moim zespołem za dwa tygodnie wyjeżdżamy w trasę i chcę, żebyś jeździła z nami. No wiesz, żeby opiekować się Liv i ją uczyć jakiś podstawowych rzeczy, które dzieci w jej wieku powinny umieć.
- Rozumiem... a.. a taka trasa ile trwa?
- Najczęściej to kilka miesięcy.
- To długo. Musicie być bardzo sławni.
- Nie kojarzysz mnie? - spytałem zdziwiony. Nie wiem kim jestem? Ostatnio nie jest o nas cicho, bo przecież światowy boysband zaczyna trasę po długiej przerwie. Jeszcze nie spotkałem osoby, która nie kojarzy mnie, albo chociaż nazwy zespołu, w którym jestem. To dziwne..
- Przepraszam, ale nie za bardzo. Wolę spokojniejszą muzykę. Nie słucham rocka ani metalu.
- Na prawdę wyglądam na faceta, który gra rocka? - byłem strasznie rozbawiony.
- No tak. - wzruszyła ramionami. - Gdzie są jakieś foremki do ciasta? - odwróciła się do mnie twarzą i oblizała palce brudne od masy czekoladowej. Podszedłem do szafki i podałem foremki do babeczek.
- Ale wracając serio wyglądam na rockmana? - zaśmiałem się.
- Na moje oko to tak.
- Śpiewam w Boysbandzie... popowym.
- Oh.. - zachichotała uroczo.
_______
Cześć :) Wreszcie główna bohaterka się pojawiła. Mam obsesje na punkcie Vanessy Hudgens nsdkjnskfjl <3 Jest idealna *.*
Jak wam się podoba rozdział? Mi nie bardzo..
Liczę na jakieś komentarze, bo to motywuję ;)
Dziękuję za głosy przy 4 rozdziale. Zachęcam do gwiazdkowania ^^
Do następnego!
CZYTASZ
My Daughter's Babysitter h.s
FanfictionJestem Harry i mam dwadzieścia pięć lat. Mieszkam w Londynie razem z moją córką, Olivią.