5 - Vanessa Montez

26.5K 1.2K 195
                                    

*HARRY*

- Kiedy przychodzi ta opiekunka do Liv? - spytał Niall. On razem z Louis'em byli w moim domu i zatruwali mi życie ciągłymi pytaniami. Już od dłuższego czasu siedzieliśmy w jednej pozycji. Ja siedziałem, a raczej pół leżałem na fotelu, a mała oglądała kreskówki leżąc na moim torsie. Louis zajmował jedną część kanapy, a Niall drugą.

- Zaraz powinna być. - mruknąłem. 

- Tatuś? - odwróciła się i popatrzyła mi w oczy. 

- Tak skarbie? 

- Lubisz Rainbow Dash?

- Zdecydowanie. To mój ulubiony kucyk. 

- Mój też. - usłyszałem jej chichot. Można sobie tylko wyobrazić trzech dorosłych facetów oglądających kucyki Pony z dwuletnią dziewczynką. To musi dziwnie wyglądać... - O nie skończyło się! 

- Wujcio już leci zmienić płytę! - powiedział Niall i chciał wstać z kanapy, ale nie pozwolił mu Lou. 

- Ja nie wytrzymam więcej tych słodkich głosików. Nie obchodzi mnie jak Pinkie pie zaprzyjaźnia się z innymi kucykami. - złapał Niall'a za koszulę i zaczął udawać płacz. - O ktoś przyszedł.- zerwał się z kanapy i pognał w stronę korytarza. Zaraz za nim pobiegł Niall, który krzyknął, że wypił za dużo wody i musi się wysikać.

- Harry! 

- Co?! 

- Przyszła Vanessa! 

- To ją wpuść, na co czekasz?! - odkrzyknąłem i podniosłem się z fotela.

- Kto to Vanessa? - zapytała Liv, łapiąc mnie za dłoń. 

- Przyszła na rozmowę kwalifikacyjną.

- Dzień dobry. - usłyszałem za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem Vanessę, tak mi się wydaje. Miała bardzo słodki głos. Taki przyjemny... Jak anioł? 

- Cześć. - oddałem jej uśmiech. 

- Dzień dobry, króliczku. - odłożyła swoja torebkę na kanapę i nachyliła się nad Liv, która nadal zajmowała moje kolana. Mała popatrzyła na mnie spanikowana, ale podała rękę dziewczynie. Wtedy miałem okazje jej się przyjrzeć. Miała mocno czarne włosy, brązowe oczy i usta wymalowane czerwoną szminką. I chyba jako jedyna z kandydatek była ubrana tak oficjalnie. Czyli biała, gładka koszulka, na to czarna marynarka i czarne jeansy opinające jej chude nogi. (zdjęcie)

- Jak masz na imię? - szczerze uśmiechnęła się do Liv. 

- Mam na imię Olivia. 

- Masz bardzo słodkie imię. 

- Dziękuję. - moja córka wtuliła się w moje ramie. 

- Jestem Vanessa. - wyciągnęła do mnie dłoń ozdobioną bransoletkami i pierścionkami. 

- Um.. Harry. - uścisnąłem dłoń. 

- Livcia, wujcio Lou zabierze cię na te obiecane lody, okey? 

- Tak! - ucieszyła się i przytuliła się do Niall'a, który wrócił z łazienki i przedstawił się Vanessie.

- Wracamy za godzinę. - powiedział Lou i już ich nie było.

- No więc.. Opowiedz coś o sobie. - zwróciłem się w stronę dziewczyny i zachęciłem ją do zajęcia miejsca na kanapie. 

- Nazywam się Vanessa Montez. Mam dwadzieścia cztery lata i od niedawna mieszkam w Londynie. Na razie w hotelu, ale szukam mieszkania. Skończyłam studia w Manchesterze, pedagogikę dokładnie. 

- Masz jakieś doświadczenie z dziećmi? - podstawowa śpiewka na takich spotkaniach.

- Oczywiście! Moja rodzina jest wielodzietna. Tata ma trójkę rodzeństwa, mama czwórkę. Ja mam  siostrę. Zawsze miałam kontakt z dziećmi. Większość to moje kuzynostwo. Ostatnio mojej siostrze urodził się syn. Ma tylko dwa tygodnie i jest prześliczny.

- Jakieś zainteresowania masz? - spytałem nieskładnie. Ona mnie onieśmiela! Cholera jasna...

- Umiem grać na pianinie i gitarze. No i trochę śpiewam..  - ta dziewczyna jest niesamowita, prawda? Jestem pod wielkim wrażeniem.

- A umiesz gotować? Wiesz, Liv nie może jeść byle czego.. - chciałem, żeby chociaż na tym poległa. Oczywiście wydaje się urocza oraz sympatyczna. Ale jeśli ona umie tak wiele rzeczy to musi być pieprzony ideał! 

- Oczywiście. Uwielbiam piec. Mogę coś zrobić. - zaproponowała.

- Nie przyszłaś tu, żeby piec. - zaśmiałem się.

- Dla wymarzonej pracy wszystko. 

- Um... Liv kocha różne ciastka..

- Mogę upiec na przykład babeczki. 

- Jeśli to nie problem i na prawdę chcesz to.... Pokaże ci gdzie co jest. 

- Okey. - wstała z kanapy i poszła za mną do kuchni. Ściągnęła swoja biżuterię z palców i odłożyła je na blat. Wcześniej wyciągnąłem potrzebne składniki i podałem jej.

- Co do tej pracy. Mam nadzieję, że przeczytałaś do końca to ogłoszenie. 

- Jasne. 

- Czyli wiesz, że to praca na całe dnie i będziesz jeździć z nami trasę, prawda? 

- O trasie to nie wiedziałam. - powiedziała zakłopotana. - Jakoś nie bardzo rozumiem...

- Ja razem z moim zespołem za dwa tygodnie wyjeżdżamy w trasę i chcę, żebyś jeździła z nami. No wiesz, żeby opiekować się Liv i ją uczyć jakiś podstawowych rzeczy, które dzieci w jej wieku powinny umieć.

- Rozumiem... a.. a taka trasa ile trwa? 

- Najczęściej to kilka miesięcy. 

- To długo. Musicie być bardzo sławni. 

- Nie kojarzysz mnie? - spytałem zdziwiony. Nie wiem kim jestem? Ostatnio nie jest o nas cicho, bo przecież światowy boysband zaczyna trasę po długiej przerwie. Jeszcze nie spotkałem osoby, która nie kojarzy mnie, albo chociaż nazwy zespołu, w którym jestem. To dziwne..

- Przepraszam, ale nie za bardzo. Wolę spokojniejszą muzykę. Nie słucham rocka ani metalu.

- Na prawdę wyglądam na faceta, który gra rocka? - byłem strasznie rozbawiony.

- No tak. - wzruszyła ramionami. - Gdzie są jakieś foremki do ciasta? - odwróciła się do mnie twarzą i oblizała palce brudne od masy czekoladowej. Podszedłem do szafki i podałem foremki do babeczek.

- Ale wracając serio wyglądam na rockmana? - zaśmiałem się. 

- Na moje oko to tak. 

- Śpiewam w Boysbandzie... popowym.

- Oh.. - zachichotała uroczo.

_______

Cześć :) Wreszcie główna bohaterka się pojawiła. Mam obsesje na punkcie Vanessy Hudgens nsdkjnskfjl <3 Jest idealna *.*

Jak wam się podoba rozdział? Mi nie bardzo..

Liczę na jakieś komentarze, bo to motywuję ;)

Dziękuję za głosy przy 4 rozdziale. Zachęcam do gwiazdkowania ^^

Do następnego!

My Daughter's Babysitter  h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz