Rozdział 1

24.8K 415 948
                                    

3.04.2023r.

- Vic.. - Spojrzała na mnie Rodzicielka, gdy ja wpatrywałam się za szybę samochodu.

- Co ? - Zamamrotałam znudzonym tonem z tylnych siedzeń samochodu.

- Proszę, bądź miła dla Erica.. - Spuściła z tonu. Suszy mi tym głowę przez całą drogę, a ja już mam tego po dziurki w nosie.

Niech powie, że jeszcze mam mu buty wycierać.

- Czemu ci na tym zależy ? - Powiedziałam, jakbym siedziała na rozżarzonych węglach, bo moja cierpliwość do jej nieustannych próśb, zaczęła przeholowywać. Wpatrywałam się w boczną szybę, przez intrygującą mnie okolicę i willę, które zanikały mi w prędkości samochodu.

- Nie chce, żeby pomyślał o tobie coś.. czego nie chce. - Spoważniała. - Zrób dobre wrażenie.

- Ale po co? To powinna być moja sprawa, czy mnie polubi, czy nie. - Rozdrażniłam się, spoglądając w stronę mojej rodzicielki z ciętym wzrokiem jak osa.

- Jest to nasza sprawa, bo to zależy od ciebie w jakim świetle mnie postawisz. - Skarciła mnie.

Może i czasem nie wykazuje się sympatią do ludzi. Już nie raz byłam na spotkaniach z  mamą, czy to związane z pracą, czy znajomymi i raczej nie prezentowałam się z tej dobrej strony.

Dla matki każda z moich stron jest zła.

- Umiem się zachować. - Burknęłam zbulwersowana z arbitralną tonacją głosu.

- Czasem tego nie okazujesz. - Odparła, podważając moje zdanie.

Ile mam lat? Dziesięć?

- Okazuje, mam taki charakter. - Dalej się chandryczyłam. Dobitnie stawiałam na swoim zdaniu, bo zawsze miałam uporczywy temperament. Odniosłam wyrażenie, że taksówka zaczyna zwalniać, przez co nasze krótkie spięcie zostało sfinalizowane. 

Nie będę latać do każdego z bananem na twarzy, tylko po to, żeby być miłym na przymus.

Popatrzyłam na boczną szybę, odwracając wzrok z mojej niezadowolonej matki. Jeśli mam być prawdomówna, to naprawdę nie wiedziałam na czym unieruchomić swoje niebieskie tęczówki. Moje spojrzenie bez ustanku zmieniało swój kierunek, bo popatrywałam na śnieżną willę, a potem na kremową obok.

To nie możliwe, że w którejś z nich mieszka ten facet. Może to jakiś postój?

- Należy się dziesięć funtów. - Taksówkarz spojrzał wyczekująco na moją rodzicielkę, co wprawiło mnie w jeszcze większe zaskoczenie.

Jesteśmy na miejscu ?

Może ma jakieś wtyki w Mafii? Nie możliwe, że się tego dorobił na samym biznesie.

Złapałam za klamkę i wysiadłam z auta, od razu rozejrzałam się po całej okolicy.

Od zawsze słyszałam, że ulice Kensington Palace Gardens świecą diamentami. Nie zaprzeczę. Domy, a raczej willę są po obu stronach drogi w rządku. Odległość, która dzieli budynki od siebie, jest doskonała. Domniemam, że każdy centymetr był wyliczony podczas budowy osiedla. Poniektóre trawniki przy chodniku są przyozdobione większymi i mniejszymi, pięknie kwitnącymi drzewami i rozkwitającą zielenią, tak jak na wiosnę przystało.

- Zaskoczona ? - Uradowana rodzicielka zaczęła wyciągać nasze walizki z bagażnika samochodu.

- Normalny dom. - Wzruszyłam ramionami zobojętniała, podchodząc w stronę swojej walizki.

Nie żeby ta okolica nie robiła na mnie wrażenia, ale nie będę skakać z radochy do nieba.

- Och, przecież tu jest pięknie! - Zachwycała się unosząc swój ton głosu nad moich uchem. - Nawet nie wiesz, który to dom!

Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz