Rozdział 7

15.1K 323 233
                                    

Szybko zobaczyłam na jego twarzy zaskoczenie i zdezorientowanie. Zdawał sobie sprawę z tego, że go przyłapałam na czymś, na czym nie powinnam.

- Czemu nie śpisz? - Przerwał ciszę między nami. Wszedł do kuchni przybliżając się w moją stronę.

Wiele razy byłam w obecności ludzi, którzy coś brali. Niektórzy byli spokojni, a drudzy nad sobą nie panowali i nie zdawali sobie sprawy z tego co robią. Nie wiem jak jest teraz, ale wiem, że brał coś mocnego.

Na chuj on to robi?

- Obudziłam się, jestem głodna. - Obserwowałam każdy jego ruch. Raz był energiczny, a raz spowolniony. Trzymałam się z nim na dystans.

- Idź spać. - Zabrzmiało to jak rozkaz z jego strony. Był coraz bliżej mnie. Widziałam to jak momentami się do mnie przybliża.

- Chcę coś zjeść. - Nieco się od niego odsunęłam.

- Victoria, idź spać. - Powiedział równie poważnym tonem.

Znów się do mnie przybliżył. Jego perfumy weszły mi do nozdrzy, a plecami dotknęłam lodówki.

Może naprawdę powinnam iść na górę? Nie wiem co ma teraz w głowie. Wcześniej też nie wiedziałam, ale teraz jest pod wpływem.

- To daj mi coś zjeść. - Powiedziałam spokojnym tonem. Nie chciałam teraz wplątywać w to nerwów. Nie, gdy nie myśli racjonalnie.

Podszedł do mnie jeszcze bliżej. Ewidentnie za blisko. Zaczęłam czuć niepokój w sobie. Stanął centralnie przede mną, a ja spuściłam wzrok na jego obojczyki, do których mu sięgałam.

- Idź, kurwa, na górę. - Mogłam wyczuć w jego głosie irytację. Czułam jego intensywny, mocny i palący mnie wzrok na sobie.

To odpowiedni moment, w którym powinnam się wycofać. To jest kompletnie inna sytuacja niż wcześniej. Wziął coś.

Odetchnęłam głębiej. Odwróciłam się w bok żeby wyminąć blisko stojącego chłopaka. Jego ręka na lodówce przyblokowała mój krok przy biodrach. Zadrgałam.

Kurwa mać. Przecież mówił, że mam iść na górę.

- Nie spotkałaś mnie teraz, rozumiesz? Nie było mnie tu. - Powiedział z nerwami w głosie. Tak jak by był mocno na coś zdenerwowany. Ale tym razem bez powodu.

Nerwy i narkotyki. To tak cholernie złe połączenie.

- Nie spotkałam. - Wymamrotałam pod nosem.

Tak chętnie bym się z nim sprzeczała, ale w tym momencie mam na to obawy.

- Jeśli komukolwiek powie- - Odrazu mu przerwałam.

- To co? - Pewnie uniosłam wzrok na jego czarne i mroczne tęczówki.

Nie była bym sobą, gdybym tego nie powiedziała.

Powinnam czasem trzymać język za zębami.

- Pożałujesz tego. - Warknął w moją stronę i zacisnął dłoń, którą ma na lodowce. - Zniszczę ci życie. - Nachylił się na de mną, przez co mocno drgnęłam.

Te słowa tak mocno wbiły mi w psychikę. Nie ważne czy mówi to on, czy ktoś obcy. Są to dla mnie mocne słowa.

Kurwa, za mocne. Aż wszystko we mnie zadrgało.

Odwróciłam wzrok z jego tęczówek. Przeraziła mnie wyraźnie widoczna w nich złość.

- Odsuń się ode mnie, Alan. Dobrze ci radzę, odsuń się. - Ściszyłam ton.

Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz