Rozdział 24

12.9K 301 306
                                    

- Jak pogorszył? - Powiedziałam popędliwie.

Nie usłyszałam żadnego odzewu z jego strony. Chłopak porywczo wszedł przez drzwi budynku.

Zanim doszłam do wejścia, spojrzałam na Jane. Jej szczęka wydawała się jakby, zaraz miała walnąć o kubek z kawą, a oczy wypaść z orbit.

Nie odpowiedziałam jej żadnym gestem ani grymasem, tylko szybko ruszyłam za Alanem.

Obawiałam się, co zamierza.

W tłumie młodzieży już dawno nie było widać Alana, mimo jego rzucającego się w oczy wizerunku.

Nie musiałam długo się zastanawiać, żeby doskonale wiedzieć, gdzie się pokierował.

Weszłam na pierwsze piętro i już z daleka mogłam dojrzeć stojącego Alana wraz z Oskarem tuż obok gabinetu dyrektora. Od razu można było zauważyć, że między nimi jest ostre napięcie.

- Ciebie do reszty popierdoliło. - Wycedził brunet.

- Mówiłem do cholery, żebyś nic nikomu nie mówił. - Wysyczał w jego stronę.

Dzieliło mnie od nich kilka kroków, dlatego wyraźnie słyszałam ich nerwową konwersację.

- Tylko Victoria się dowiedziała, dlaczego robisz z tego taką dużą aferę? - Zmarszczył brwi.

- Nie ważne, czy Victoria, czy ktokolwiek. Ktoś się dowiedział, ale ty nie wyobrażasz sobie, jakie za tym idą konsekwencje, idioto! - Patrzył się na swojego przyjaciela z wyraźnym potępieniem.

Zatrzymałam się nie daleko nich, jednak trzymałam odległość.

Alan wyglądał na naprawdę zdenerwowanego, ale myślałam, że nie byłby w stanie posunąć się do czegoś gorszego w stosunku do swojego przyjaciela.

Nie sądziłam, że mógłby go uderzyć.

- Pierwszy raz widzę, żeby kłócili się aż tak. - Usłyszałam za swoimi plecami czyjś, znany mi głos.

Od pierwszej sekundy wiedziałam, kto jest jego właścicielem.

- Ja tak samo. - Odetchnęłam ciężej.

Już po chwili kątem swojego oka dojrzałam posturę dość wysokiego chłopaka. Spojrzałam w jego stronę, a prędzej na bujną, brązową czuprynę, należącą do Willa.

- Jakie? Ona nic nikomu nie powie, a tym bardziej nie pso..

- Słuchaj.. - Przerwał mu dobitnie i z wyraźną przestrogą w głosie.

Oskar uniósł swoje brwi z frustracją.

- Ja mogę siedzieć nawet dziesięć lat i wiesz co? Mam w to kompletnie wyjebane. - Jego głos nagle ociekł z emocji, zrobił się zobojętniały.

Gdy usłyszałam te słowa, od razu spojrzałam na czarnowłosego.

To, co powiedział, wyraźnie mną wstrząsnęło.

Brunet wpatrywał się w swojego przyjaciela z wyraźnym zadziwieniem, ale też lekkim skołowaceniem.

- Nie chodzi tu.. - Urwał, gdy tylko dojrzał mnie i Williama. Czarnowłosy zmiennie popatrywał na mnie i bruneta, ale robił to apatycznie. Nie umiałam rozpoznać, jakie kryje w sobie emocje. - ..o mnie. - Dokończył pod nosem i oderwał od nas wzrok.

Moje wargi niekontrolowanie, same się rozchyliły. Oskar spojrzał w naszą stronę, jego wyraz twarzy sugerował, że on równie zauważył nas dopiero teraz.

Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz