Epilog

4.9K 132 87
                                    

Zatraciliśmy się we własnej duszy. Chcieliśmy być blisko siebie, ale zadusiliśmy się swoimi własnymi oddechami.

Ten jeden płomyczek cały czas był przydeptywany. Był to najbardziej potężny płomyk, który mógł zaistnieć. Wytrzymywał każdy wrzask, każdą łzę, która spływała po naszych policzkach, każdą płonącą nienawiść z naszych stron, każdy upadek. Nikt nie jest nieśmiertelny. Nadszedł moment, gdy mały płomyczek został przygnieciony, pozbawiony tlenu, związany w pętli bez wyjścia. On zgasł.

To w naszych rękach leżały losy płomyczka. Byliśmy osobami, które miały za zadanie dbać, troszczyć się, pielęgnować go ponad wszystko.

Któremuś z nas zabrakło sił. Płomyk stanie się martwy, jeśli nie będzie pielęgnowany przez obie osoby. Nawet jakby ktoś bardzo się starał, nie ma możliwości, aby utrzymał tlący się żar w pojedynkę.

To był mały płomyczek z potęgą ognia, którego nie dało się ugasić jednym wiadrem wody. Musieliśmy wylać tonę łez, żalów, bólów, aby został okiełznany, martwy na wieki.

Tym płomyczkiem była miłość. Miłość potrzebuję uwagi obu stron. Jeśli nie zostanie spełniony ten jeden warunek, słowo „uczucie" przestanie istnieć.

Po naszych potwornych czynach, rozpaczach, po tlącym się ogniu został tylko popiół.

Popiół jest znakiem odpuszczenia, poddania się, zakończenia tej ciągłej walki, ugaszenia płomieni.

Każdy wie, że popiół zostaję po czymś, co już było, ale czy nie powróci? Iskry po płonącym ogniu zostają na długo.

Na jak długo? O tym nie wie kompletnie nikt.

Czy powróci? Czy to właściwie możliwe?

Zdania są różne.

Jednak sądzę, że trzeba rozpalić nowe ognisko, bo stare nie nadaję się do niczego przez ulewne, burzliwe i codzienne deszcze, które rozproszyły iskry nadziei.

Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz