- Alan, ale jesteś pewny? - Brunet patrzył się na mnie swoimi tęczówkami.- A masz inne rozwiązanie na tę sytuację? - Spytałem, dopalając kolejną fajkę.
Wpatrywałem się w widok z otwartego okna. Opierałem swoje obie ręce na blacie, nawet nie patrząc się na swojego przyjaciela, który cały czas siedział luźno na krześle przy stole kuchennym.
Nie zmrużyłem oka. Bliżej ranka pojechałem rozglądnąć się po całej okolicy. Nie potrafiłem wysiedzieć w czterech ścianach. Prędzej rozpierdoliłbym kompletnie wszystko, co jest wokół mnie.
Rozjebałem tylko ścianę.
Objechałem każdy zakamarek Hungerford, ale nic nie rzuciło mi się w oczy. Nie było kompletnie nic, co mogłoby mi wytłumaczyć zniknięcie Victorii.
Wyciągnąłem kolejnego papierosa z paczki. Paliłem fajkę za fajką. Nad ranem otwierałem kompletnie nową paczkę. W tamtej chwili była godzina 14, a w moim opakowaniu został tylko jeden papieros.
- Kurwa, nie mam, ale ty też nie masz stu procentowej pewności, że to sprawka Alexa i Luke'a, jak i całej tej ich pieprzonej grupki. - Zauważyłem, że zaczynało go denerwować moje ciągłe spalanie papierosów.
- A kogo, do cholery?! - Uniosłem swój ton, żywiołowo odwracając się w jego stronę. W prawej dłoni trzymałem jeszcze niezapalonego papierosa, a w lewej czarną zapalniczkę.
- A co, ja jasnowidz?! Po prostu nie masz pewności, czy to oni! - Powiedział emocjonalnie, cały czas kukając wzrokiem na moją fajkę. - Czy ty możesz przestać tyle palić?
Oskar równie nie był spokojny. Był konkretnie pobudzony i nerwowy przez całą sytuację, jednak ja byłem w o wiele gorszym stanie.
- Mam. - Bąknąłem. Wypuściłem drugim uchem jego słowa, podpalając kolejnego papierosa.
- Skąd? - Zmarszczył brwi. Przeciągle wypuścił powietrze z ust, gdy mój papieros znów się zatlił. On również nie miał do tego wszystkie siły.
- Po prostu wiem. - Poczułem, jak dym papierosowy zaczął mocno drażnić moje gardło, bo nie dość, że paliłem non stop, to zaciągałem się za dwóch. - Ona nie zniknęłaby bez słowa.
Jane od początku jej zniknięcia na pewno wydzwaniała mnóstwo razy na jej numer telefonu. Ja również dzwoniłem, ale w nocy, nad ranem, kilkadziesiąt razy. W moich kontaktach nie było numeru Vic, bo albo nigdy go nie miałem, albo musiałem przypadkowo go usunąć, dlatego wziąłem go tamtejszego ranka od brunetki.
Oskar podparł swoją głowę na dłoni, a jego twarz i wzrok był wbity w blat stołu. Nic nie mówił.
- Policja szybko by zlokalizowała jej tel..
- Już coś mówiłem, nie mieszam w to psów. - Dosadnie wszedłem mu w zdanie. - Szybciej ją znajdę, niż oni by to zrobili.
Jak on by to sobie właściwie wyobrażał? Ja też nie byłem czysty.
Złamałem więcej paragrafów niż oni.
Nie mogłem pakować w to glin, nie tylko ze swojego powodu, ale też z innego. Miałem swój własny plan.
- Alan, ale oni..
- Kurwa, powiedziałem, że nie. - Warknąłem nerwowo, przez co chłopak przerwał. Uniósł swoją głowę i wzrok na mnie, z lekko rozchylonymi kącikami ust. - Oni gówno by zrobili, poza tym, ja to chcę skończyć.
- Przemyśl cztery razy to, co właśnie mówisz. - Wymamrotał pod nosem.
- Zawsze wiem, co mówię. - Odparłem bez zastanowienia. - Żadne lata za kratami nie skrzywdzą ich tak, jak ja, rozumiesz? Ich długość cierpienia będzie zależne od jej stanu. Tak czy siak, na samym końcu każdy, kto przyłożył do tego swoje łapy, zdechnie z mojej ręki.
![](https://img.wattpad.com/cover/303658509-288-k578760.jpg)
CZYTASZ
Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]
Teen Fiction*Z góry serdecznie przepraszam za swoje niedoświadczenie, które idealnie ukazuję się w tej książce. Wprawy nabiera się miesiącami, a nawet latami. W tym momencie SAMA nie jestem w stanie przeczytać niektórych rozdziałów z „Two Countenance In One Bod...