Rozdział 5

16.5K 340 155
                                    


Milczałam przez dłuższy moment. Widziałam zastanowienie dziewczyny przez moją reakcję.

Mówiła o „grubszych sprawach", co mogła mieć szczególnego na myśli?

Czyli on robi za postrach w tej szkole? Dlatego tak dziwnie wszyscy na niego patrzyli? Schodzili mu z drogi?

Podsumowując wszystko, co powiedziała brunetka-Szkolny ruchacz i chuligan, Alan Harris. Taki właśnie jest? Nie oceniam ludzi, jeśli ich nie znam. Sama muszę się tego przekonać, ale na pewno nie będę nic testować na sobie.

Gdy zadzwonił dzwonek, spakowałam się i wstałam z krzesła. Pokierowałam się do wyjścia z sali, a kruczoczarna dziewczyna popędziła tuż za mną, dorównując mi kroku. Nie przeszkadzało mi to, wydaje się w porządku.

- Masz może papierosy? - Spytałam, bo głód nikotynowy nie dawał mi spokoju. Szłam przez pełny korytarz nastolatków wraz z Jane.

- Nie mam. - Spojrzała na mnie, nieco smutniejąc. - Ale Alan ma. Możesz wziąć od niego. - Znów na jej twarzy zawitał uśmiech. Zauważyłam, że często się uśmiecha. Jest raczej bardzo optymistycznie nastawiona do życia.

Od niego? Może i miałam mu podziękować, ale to przy okazji. Nie będę szła do niego po szlugi. Nie jestem z nim w żadnej pozytywnej relacji.

- Trudno. - Wzruszyłam ramionami, idąc w krok, w krok z dziewczyną pod salę 30.

- Oskar też może mieć. Widziałam, że ostatnio coś podpalał. - Powiedziała nie pewnie. - Ten brunet, który siedział z Alanem, jeśli byś nie pamiętała.

Do niego prędzej mogę się zwrócić. Trudno, że to towarzystwo Alana.

- Dzięki. - Uśmiechnęłam się sympatycznie w jej stronę. Gdy dochodziłyśmy do sali, dojrzałam przy niej bruneta, o którym mówiła Jane.

Co mi zaszkodzi podejść ? Bez większych wahań zaczęłam zmierzać w stronę chłopaka. Ominęłam dumnym krokiem kretyna, który na ostatniej przerwie nie chciał się ode mnie odczepić i stanęłam za brunetem.

- Masz może papierosy? - Uniosłam wzrok w górę. Jest wysoki. Chłopak z lekkim zaskoczeniem odwrócił się w moją stronę. Zmierzył mnie. Jego rysy twarzy są lekkie, ale widoczne. Barwa tęczówek podchodzi pod mocną zieleń. Jego włosy są lekko postawione, intensywnie czekoladowe, ale nie całkowicie czarne, ciemno-brązowe, wpadające w czerń, dlatego był typowym brunetem. Owszem, jest przystojny.

- Mam. - Uśmiechnął się delikatnie, wyjmując paczkę czerwonych LM-ów z kieszeni dresów. Patrzyłam się w tamtą stronę jak na zbawienie.

- Z nieba mi spadłeś. - Odetchnęłam z ulgą i rozbawieniem w głosie, na co chłopak równie się zaśmiał.

- Chcesz zapalniczkę ? Oddasz mi później. - Wyciągnął w moją stronę otwartą, prawie pełną paczkę wraz z zapalniczką.

- Chcę. - Wzięłam od niego niebieską zapalniczkę, a z paczki wyjęłam jednego papierosa. - Dzięki. - Posłałam mu sympatyczny uśmiech.

- Nie ma sprawy. - Schował swoją paczkę do kieszeni. - A i jeszcze jedno. - Spojrzałam na niego pytająco.

- Próbuj nie wdawać się w dyskusje z Willem. - Pokazał mi gestem głowy na bruneta, który na ostatniej przerwie nie chciał się ode mnie odczepić. - Próbuje zakręcić się koło każdej, zaliczy i spierdoli. - Uniosłam brwi na jego słowa.

Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz