Od tego feralnego dnia żyłam na krawędzi załamania. Nie byłam w stanie zaufać nikomu nowemu, co zaczynało być problemem. Byłam przecież luną stada, a to oznaczało dużo obowiązków i interakcji. Ciągle czułam się jak ciężar, jakby to wszystko była moją winą. Oddaliłam się nawet od Dylana, nie chcąc go rozczarować swoją postawą wobec świata. Większość czasu spędzałam samotnie, za zamkniętymi drzwiami i zasłoniętymi oknami. Ciemność sprawiała, że w tym wszystkim czułam się choć trochę bezpieczniej.
Dopiero informacja o odnalezieniu Lucasa wytrąciła mnie z mojego beznadziejnego stanu. Niestety nie była to zmiana na lepsze, a wręcz przeciwnie. Kiedy tylko usłyszałam jego imię, wspomnienia wróciły, łzy zalały moją twarz, a ja zaczęłam się trząść. Potrzebowałam w końcu poczuć się bezpiecznie. Ciągłe trwanie w oczekiwaniu, że magicznie wszystko się zmieni, nie pomagało, więc po raz pierwszy od wielu dni pozwoliłam Dylanowi do mnie przyjść. Gdy tylko otworzył drzwi i skierował na mnie wzrok, zorientowałam się, że musiałam wyglądać okropnie. Nie pamiętałam, kiedy ostatnim razem byłam pod prysznicem, czy uczesałam włosy. Spuściłam wzrok, nie chcąc więcej patrzeć się na wyraz twarzy mojego mate. Ucieszyło mnie, że już po chwili miałam go przy sobie i mogłam wypłakać mu się w koszulkę.
- Co z nim? - zapytałam, mając nadzieję, że wyciągnęli z Lucasa wszystkie potrzebne im informacje i wywieźli gdzieś daleko.
- Już więcej go nie spotkaszsz - rzekł szatyn takim tonem, że nie wiedziałam, czy alfa naprawdę została wywieziona, czy przypadkiem już nie żyje.
- Mhm - mruknęłam.
Chciałam wiedzieć, czemu chłopak postąpił tak, a nie inaczej, ale nie miałam ochoty nic więcej mówić. Na szczęście mój rozmówca, jakby czytał mi w myślach, zaczął opowiadać.- Wyciągneliśmy z niego większość potrzebnych nam informacji. Ta historia jest, powiedziałbym, że bardzo pokręcona - wziął wdech jakby próbując przygotować się na to, co zamierzał powiedzieć. - To wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu, gdy Lucas został oddany do adopcji. Spędził on kilka lat w sierocińcu, żyjąc w przekonaniu, że jego rodzice nie chcieli go, a jego brat został w rodzinie. To właśnie wtedy postanowił, że zemści się na nim. Tak naprawdę jego brat trafił do innego sierocińca, ale Lucas o tym niwiedział - zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc, do czego zmierzała ta historia. Zanim zdążyłam jednak stwierdzić, że nie ma ona sensu, Dylan uciszył mnie gestem ręki. - Zafałszował on zapach swojego brata i miał nadzieję, że spotka jego mate, zanim dwójka się połączy i odbierze mu ją. Problem w tym, że plan nie do końca mu wyszedł, bo nie poczułaś z nim więzi, a poza tym w dniu urodzin ja byłem niedaleko - moje oczy musiały pewnie wyglądać jak pięciozłotówki. - Gdy pierwotny plan nie wypalił, Lucas postanowił zbliżyć się do ciebie w inny sposób. Namówił Aarona, by mu pomógł, a później oznaczył. Wiedział, że będziesz chciała mu pomóc. Potem obserwował cię i zbieg okoliczności sprawił, że miał idealną okazję, by cię porwać. Jego szczęście się jednak na tym skończyło, bo patrol, który wysłałem, żeby cię znaleźć, zauważył dziwne postaci w lesie i go wystraszył. I tak znaleźliśmy situtaj - zakończył.
~~~~~~
Hej wszystkim!
W końcu zbliżamy się do końca tej książki. Prawdopodobnie ostatni rozdział/y pojawią się po świętach.
Trzymajcie się <3
CZYTASZ
From the first howl
Werewolf-Przepraszam...- wyszeptałam, czując, jak moja wilczyca drapie mnie od środka. Szybko odwróciłam się i pobiegłam w przeciwną stronę, nie powstrzymując już łez. Uporczywie ignorowałam dziwne uczucie w klatce piersiowej, które rosło z każdym kolejnym...