|Część 26|

895 28 0
                                    

Obudziło mnie delikatne głaskanie po policzku. Powoli uchyliłam powieki, od razu żałując mojej decyzji. Wszystkie okna były odsłonięte, a ilość światła była wręcz bolesna. Odwróciłam się na brzuch, chowając twarz w poduszce i mając nadzieję na dalszy odpoczynek. Niestety nie dostałam takiej możliwości, bo już po chwili kołdra zniknęła, a lodowate powietrze uderzyło w moją osobę. Podniosłam głowę, szukając wzrokiem sprawcy całego tego zdarzenia. Był nim oczywiście Dylan. Warknęłam na niego ostrzegawczo.

-Spokojnie- uniósł ręce w geście poddania.- Masz gościa, który pilnie chce się z tobą spotkać- rzucił.

Westchnęłam głośno. Zabiję tego kogoś. Powieszę i poćwiartuję, gdy jeszcze będzie żyć.

-Um... Melanie? Słyszę twoje myśli. Nie zapędzaj się- posłał mi rozbawione spojrzenie.

Mnie jednak nie było do śmiechu, więc tylko spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Na szybko założyłam jakieś ubrania, wiedząc, że i tak pewnie musiałabym je wyrzucić po tym jakże miłym spotkaniu.

Z bojowym nastawieniem wyszłam na zewnątrz, rozglądając się za moją ofiarą. Dylan pokazał ręką w stronę Lucasa, a gdy już zdążyłam do niego podejść, złapał mnie mocno za ręce i wykręcił do tyłu.

-Wszystko w porządku?- zapytał zielonooki.

-Dylan! Puść mnie!- wykrzyczałam.

Niestety nadal trzymana byłam w żelaznym uścisku mojego mate. Fuknęłam na niego obrażona i zwróciłam się tym razem do drugiego z nich.

-Możesz mi pomóc?- zrobiłam słodkie oczka.

Widziałam, że podziałało, więc już po chwili byłam wolna. Uśmiechnęłam się słodko i przyszpiliłam alfę do ściany, trzymając za gardło.

-Jeszcze raz obudzisz mnie tak wcześnie, a Dylan ci nie pomoże- ostrzegłam.

Nawet nie wiedziałam, dlaczego tak się zachowywałam. Nie było to dla mnie w żadnym przypadku normalne. Odsunęłam się od niego. Posłał przerażone spojrzenie mojemu alfie, który wzruszył ramionami. Z westchnieniem zaprosiłam gościa do środka, prowadząc w stronę biura Dylana. Usiedliśmy na krzesłach.

-Chciałem z tobą porozmawiać na temat naszej relacji- rzucił w pewnym momencie, przerywając ciszę. Skinęłam głową, dając mu znak, żeby kontynuował.- Gdy jesteś tak daleko, nie mogę się skupić, bo mój wilk jest niespokojny i umiera z tęsknoty.

-Jakie masz na to rozwiązanie?- zapytałam, marszcząc brwi.

-Nie wiem. Na pewno muszę być bliżej ciebie. Zastanawiałem się, czy mógłbym zostać na jakiś czas tutaj- przyznał niepewnie.- Jeżeli oczywiście to nie będzie dla was problem- wytłumaczył szybko.

Posłałam mu pocieszający uśmiech. Była to idealna okazja, żeby przekonać się, czy moje przypuszczenia co do Aarona były prawdziwe.

-Jasne, że możesz. Poczekasz tutaj chwilkę?- nie czekając na odpowiedź, wybiegłam z pomieszczenia.

W myślach spróbowałam zawołać alfę, co bardzo szybko mi się udało. Byłam z tego bardzo zadowolona. Już po kilku minutach zza rogu wyłoniła się wysoka postać. Machnęłam do niej ręką, witając się.

-Potrzebujesz czegoś? Mam zawołać Dylana?- zapytał skonsternowany.

-Nie, nie. Chodź ze mną- pociągnęłam go do wielkiego pokoju.

Od razu zaciągnął się powietrzem i warknął. Jego oczy zmieniły kolor na ułamek sekundy, tak samo, jak te Luke'a. Mniejszy alfa wyglądał na zdziwionego. Znalazł się w ramionach Aarona, który nadal warczał. Chłopak popatrzył na mnie błagalnie.

-Zostaw go- powiedziałam stanowczo. Mimo że nie byłam jeszcze pełnoprawnie luną, to i tak miał on obowiązek mnie słuchać.

Jakie było moje zdziwienie, gdy w odpowiedzi dostałam warknięcie. Zostałam znieważona i nie zamierzałam puścić tego płazem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Drugi rozdział maratonu!

Chciałam wam wszystkim bardzo podziękować za ponad tysiąc wyświetleń! Nigdy nie spodziewała bym się, że coś mojego autorstwa osiągnie taki sukces, zwłaszcza, że jest to jedna z moich pobocznych prac, którą zaczęłam pisać, bo po prostu mi się nudziło.

W każdym bądź razie, wow.

Trzymajcie się <3

From the first howlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz