Obudziłam się dopiero następnego dnia rano. Nie byłam już w wilczej formie, co oznaczało, że musiałam się nieświadomie przemienić w trakcie snu.
Podniosłam się z łóżka i przeciągnęłam. Ruszyłam do szafy, żeby wybrać ubrania, bo nadal nie miałam nic na sobie. Po ogarnięciu się postanowiłam coś zjeść. Gdy tylko otworzyłam drzwi mojego pokoju, poczułam wiele mieszających się zapachów. Zakręciło mi się w głowie, gdyż były one bardzo intensywne. Kiedy mój nos przyzwyczaił się do takiej ilości bodźców, wyłapałam przepiękny zapach lasu po deszczu. Powoli zaczęłam schodzić po schodach na parter domu, wiedziona wonią. Wiedziałam, że to prawdopodobnie Luke, bo to on był moim mate. Jak w amoku weszłam do kuchni, gdzie siedziała moja rodzina i przyjaciele. Z każdym kolejnym krokiem zapach stawał się intensywniejszy. Wyciągnęłam powietrze i spojrzałam na Lucasa. Nasze oczy się spotkały i gdy jego zrobiły się żółte, moje pozostały bez zmian. Zamrugałam zaskoczona. Usłyszałam, że moja mama wstała i podeszła do mnie, odwracając w swoją stronę.
-Poczułaś więź?- zapytała, na co tylko pokręciłam głową.
Kobieta warknęła, przekazując innym, żeby wyszli. W kilka sekund pomieszczenie opustoszało. Słyszałam szybkie bicie serca Lucasa i to spokojne mojej mamy. Miałam mętlik w głowie. Jak to możliwe, że ja jestem jego mate, a on moim nie? Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej na ziemię. Schowałam twarz w dłoniach, nie rozumiejąc nic z zaistniałej sytuacji.
-Melanie? Spokojnie- usłyszałam wilczy szept mojej rodzicielki.- Zawołałam już Parkera. Będzie tu za chwilę i spróbuje to wszystko wytłumaczyć, okay?- kiwnęłam lekko głową.
Luke patrzył się na nas niezrozumiale. Nawet gdyby chciał, nie mógł nas usłyszeć. Zaczął chodzić w kółko, co było wkurzające. Przestał dopiero wtedy, gdy za drzwiami słychać było kroki. Spojrzał na mnie, marszcząc brwi, na co wzruszyłam ramionami.
Kilka sekund później do kuchni wszedł wysoki mężczyzna z przydługimi, blond włosami. Po pomieszczeniu rozszedł się intensywny zapach alfy. Rozejrzał się dookoła, po czym swój wzrok zatrzymał na mnie. Podszedł zdecydowanym krokiem, biorąc mnie w ramiona. Luke warknął ostrzegawczo, ale szybko uciszył się, widząc parę czerwonych oczu, które pokazały mu, że jest na przegranej pozycji.
-Parker- szepnęłam.- Tęskniłam za tobą, braciszku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drugi rozdział maratonu.
Ogólnie to zastanawiałam się nad zaczęciem nowej książki, bo mam kilka pomysłów.
Trzymajcie się <3
CZYTASZ
From the first howl
Werewolf-Przepraszam...- wyszeptałam, czując, jak moja wilczyca drapie mnie od środka. Szybko odwróciłam się i pobiegłam w przeciwną stronę, nie powstrzymując już łez. Uporczywie ignorowałam dziwne uczucie w klatce piersiowej, które rosło z każdym kolejnym...