Dwunasty czerwca, czyli dzień moich urodzin, zbliżał się wielkimi krokami. Nawet nie zorientowałam się, kiedy minął miesiąc, a Dylan i Luke przyjechali ze mną świętować.
Byli już u mnie około pół tygodnia, a ja coraz bardziej stresowałam się całą tą sytuacją z mate. Czy będę musiała wrócić z Lukiem do Włoch? Czy nadaję się na lunę jego stada? Kiedy mnie oznaczy? Tysiące pytań pojawiły się nagle w mojej głowie. Zaczynałam się bać tego, co mogło się stać.
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Szybko podeszłam, żeby je otworzyć. Okazało się, że był to Dylan.
-Hej Mel. Jak tam?- zapytał, rzucając się na moje łóżko.
-Uh... Trochę się stresuję. No wiesz, nie wiem, czy jestem gotowa na oznaczenie i zostawienie rodziny- westchnęłam.- Poza tym nawet nie znam się z Lukiem tak dobrze. Sama nie wiem co o tym myśleć.- stwierdziłam niepewnie, zagryzając wargę.
-Nie musisz się martwić. Nie pozwolę mu przyczynić się do twojej krzywdy mała- rzucił, a ja prawie wybuchłam ze złości.
Nienawidziłam, kiedy mnie tak nazywał i on o tym doskonale wiedział. Założyłam ręce na piersi i fuknęłam obrażona. Podeszłam do szafy i zaczęłam wybierać ubranie na imprezę, ignorując chłopaka. Padło na czarne jeansy z wysokim stanem i ciemnozieloną koszulkę bez rękawów w białe, poziome paski. Stwierdziłam, że przydałoby się już zacząć ogarniać, wiec udałam się do łazienki, gdzie umyłam się i przebrałam, a potem zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam, żeby pokazać się brunetowi, ale go już nie było. Westchnęłam cicho. Czy on się na mnie obraził? Pokręciłam głową zrezygnowana.
Nagle usłyszałam jakieś szmery na parterze. Domyśliłam się, że to reszta mojej rodziny, więc zeszłam, aby się z nimi przywitać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki trochę zapychacz miejsca, ale wena mnie dzisiaj opuściła :/Jutro zamierzam zrobić maraton, tym razem może troszkę dłuższy niż poprzedni, więc akcja rozkręci się na dobre i zrobimy małą dramę.
Trzymajcie się <3
CZYTASZ
From the first howl
Hombres Lobo-Przepraszam...- wyszeptałam, czując, jak moja wilczyca drapie mnie od środka. Szybko odwróciłam się i pobiegłam w przeciwną stronę, nie powstrzymując już łez. Uporczywie ignorowałam dziwne uczucie w klatce piersiowej, które rosło z każdym kolejnym...