Pewnie niektórzy zastanawiali się nad "skło", które padło pod koniec ostatniego rozdziału. Niestety nie mam w posiadaniu żadnych komiksów związanych z owym "uniwersum". Mogę się opierać na starych i nowych animacjach. W "Nowych Przygodach Lucky Luke'a" indiańscy mężczyźni mówili o swoich żonach "skło". Nawet nie wiem jak poprawnie to napisać. :,D
_________________________________________________________________________
Doris nie chciała załamywać się dość dziwną sytuacją. Oczywiście była wdzięczna temu plemieniu za ocalenie jej życia. Przy czym rana postrzałowa na brzuchu jeszcze nie została wyleczona. Nadal była pod opieką ich szamana. Równie dobrze Indianie mogli ją od razu zabić. Najwyraźniej Wysoki Wilk chciał ją zachować dla spełnienia własnych celów. Młoda kobieta przyjrzała się jego twarzy i ogólnej posturze. Był wysokim, czerwonoskórym o urokliwej twarzy z bojowymi malowaniami. Jego czarne, długie włosy muskały muskularne ramiona. Cóż, był nawet ładnym mężczyzną. Ale... Ale Doris nigdy nie chciała wychodzić za mąż z przymusu. Poza tym ledwo znała Wysokiego Wilka i jego najbliższe otoczenie.
- Wolałabym całe życie spędzić na podróżach z samotnym kowbojem - myśl przeleciała przez jej umysł.
Nawet nie potrząsnęła głową, by owe przemyślenia zgubić w niepamięć.
- Oczywiście przyszła skło Wysokiego Wilka ma czas na przywyknięcie do nowego męża - przemówił Wódz.
- A jeśli odmówię? Naprawdę macie siłę, by mnie powstrzymać? - blondynka zmrużyła oczy.
- Oczywiście białogłowa straci cenne życie - zagroził starszy Indianin - również możemy zamachnąć się na życie jej bliskich.
- Nie chcę spłacać waszej pomocy w ten sposób - warknęła Doris.
- Życie za życie Mała Złośnico - powiedział Wysoki Wilk.
Młoda kobieta ledwo powstrzymywała łzy.
- Ucieknę z waszej wioski - zapowiedziała pewien fakt.
- Pannica może próbować - zachichotał Wódz - każde plemię zaatakuje jej kryjówkę.
Zrozumiała, że w pewnym sensie będzie stanowiła zagrożenie dla amerykańskich miasteczek. Brutalne Wilki musiały mieć mnóstwo sojuszników w indiańskim społeczeństwie.
- Jestem samotną kowbojką szanującą swoją wolność - pomyślała dziewczyna - nigdy nie pasowałam do jakiegokolwiek mężczyzny, nie mogę go poślubić.
- Wysoki Wilk może zabrać swoją przyszłą skło do tipi - polecił ojciec - niech przywyknie do nowego miejsca.Mężczyzna wyniósł dziewczynę z domu wodza. Czuł niepohamowane szczęście. Dzięki znalezionej, białogłowej przejmie najważniejszą funkcję w plemieniu. Oczywiście dojdzie do tego za tydzień. Najpierw będzie musiał sprawić, by ona go chciała. Dlaczego nie zamierzała zostać żoną wodza? Miałaby najlepszą pozycję w wiosce. Nie chciała większych wpływów wśród małego społeczeństwa doskonałych wojowników? Albo już musiała być zamężna. Na szczęście mieli kilka sposobów, by to sprawdzić. Jeden z nich zostanie zastosowany podczas ceremonii. Drugi test zleci Szamanowi. Zaślubiny w jakiejkolwiek kulturze zostawiały niewidoczny ślad. Wszak te wymawiane przysięgi działały jak zaklęcia, o ile słowa były szczere.
Kilka godzin później Doris siedziała w tipi Wysokiego Wilka. Gospodarz wyruszył na polowanie, by później naszykować posiłek dla rannej wybranki. Spokój przerwał niski Szaman.
- Muszę sprawdzić twoje obrażenia wewnętrzne - powiedział basowym głosem.
Niósł ze sobą miskę z mazią i okrągły, kamienny naszyjnik. Zawartość naczynia mocno pachniała miłorzębem i głogiem. Natomiast biżuteria wyglądała na tutejszą i raczej zwyczajną.
- Nie zrobiłeś tego wcześniej? - Doris zmarszczyła brwi.
- Nie chciałbym mieć Panienki na sumieniu.
- Ach, coś kręci - pomyślała młoda kobieta - może coś "wywęszę".
Pozwoliła mu na dość intrygujące zabiegi. Na pewno nie w ten sposób powinien był szukać obrażeń. Niewysoki Indianin najpierw obserwował jej palce. Białogłowi mówili, że zamężne osoby często nosiły obrączki. Ta natomiast ich nie miała. To był dobry sygnał. Później wykonał okrąg z przyniesionych ziół.
- Proszę założyć naszyjnik - powiedział poważnym tonem.
- NIE - burknęła pod nosem - możesz to sobie wsadzić.
Szaman zaczął iść w jej kierunku. Obolałe ciało i rany nie pozwalały jej na skuteczną samoobronę.
- Białogłowa będzie nosiła ozdobę, jest ważny w ceremonii - wytłumaczył.Przez półgodziny chciał założyć naszyjnik na drobną, kobiecą szyję. Kapłan tej wioski miał dość marnowania swojego czasu. Z kieszeni wyjął nóż.
- Przymus nie jest dobrą metodą do porozumienia - delikatnie oddaliła od siebie ostrze - mogę chociaż wiedzieć do czego służy ta rzecz?
- Podczas ceremonii musi pęknąć lub zostać nietknięte.
- Coś ma znaczyć ten fakt? - Doris uniosła brwi.
Momentalnie na jej szyi zawisła kamienna, okrągła, oszlifowana biżuteria.
- Jesteś zamężna lub wolna.
- I? Wtedy zmieni moją sytuację, prawda?
- Tak, Wielki Wilk nie będzie mógł poślubić mężatki - Szaman wzruszył ramionami - takie są zasady u Brutalnych Wilków.
- O kurwa mam męża... Wprawdzie niedawno go zakopałam - Doris zrobiła zaskoczony wyraz twarzy - mogę już zdjąć naszyjnik?
- Cóż jeśli to prawda... Muszę porozmawiać z Upartym Osłem.
Oczywiście kowbojka kłamstwem chciała się uratować.Szaman natychmiast poszedł do lidera plemienia. On na chwilę zniknął. Wysoki Wilk wyruszył na polowanie. Nie chciała zaprzepaścić jedynego wyjścia z tego bagna. Odgarnęła nieco grzywkę od oczu. Odczuwając ból powoli wstała. Sięgnęła po dzidę, która miała stanowić podporę. Na miarę swoich możliwości opuściła tipi. Był późny wieczór, więc słońce powoli "schodziło" ku ziemi. Czerwonawe światło padało na podłoże i okoliczne budynki. Doris patrząc przed siebie, poza wioskę dostrzegła sylwetkę konia i jeźdźca. Rozpoznała mężczyznę. Na jej twarzy wreszcie pojawił się uśmiech. Czyżby przybył bilet do wolności?
Acz jednocześnie przypominała sobie groźby Upartego Osła. W razie czego zabiją bliskie jej osoby. Może i ten samotny kowboj zaczynał znaczyć coś więcej. Tak przynajmniej odczytywała u siebie te znaki. Może i był to szczęściarz. Nawet on nie mógłby wygrać samotnej bitwy z rosłymi wojownikami tego plemienia.
Radość z przybycia Lucky Luke'a szybko spłynęła. Przestała iść.On zszedł z wierzchowca. Z tajemniczym wyrazem twarzy ( nigdy go takiego nie widziała ) szedł w jej kierunku. Natomiast dla niego było to upragnione spotkanie. Przez wiadomą pracę ( odwiezienie Daltonów do więzienia ) był odizolowany od tej osoby. Później ona zaginęła, a towarzyszyły temu niepokojące ślady. Czasem miał wtedy krótkie obawy, że stracił towarzyszkę. Cóż. Teraz byli sami. Mógł i chciał sobie pozwolić na pierwszy taki gest.
Przytulił Doris. Tak po prostu.
Przez miesiąc poznał jej charakter. Zwykle odpychała mężczyzn. Mogła to teraz zrobić.Ona poczuła na sobie jego ciepło i oddech na szyi. Z wrażenia, aż zgubiła włócznię. Otoczona silnymi ramionami znalazła chwilowy spokój w umyśle. Przestała myśleć o swoich problemach: Storm, przymusowy ślub. To wszystko nie miało znaczenia.
- Przepraszam Doris - usłyszała jego zmęczonych głos - powinienem cię ostrzec lub spytać o zgodę.
- Nie, wszystko jest w porządku - pomyślała młoda kobieta.
Chciała to powiedzieć. Acz mogła zostać odepchnięta przez Lucky Luke'a. Powinien się trzymać statusu samotnego kowboja i unikać stałych związków. Czasami jej to mówił lub innym kobietom.
- Wracajmy do miasteczka - przerwał ciszę.
Wcześniej widział jej chód. Po niedawnym upadku z mostu musiała być mocno obita. Kroki wywoływały ból widoczny poprzez wyraz twarzy.
Poza tym pod podziurawionym swetrem widniał bandaż.
Doris została ostrożnie podniesiona.
Teraz ona przytuliła jego.
- Luke musisz mnie tutaj zostawić - wyszeptała - nie możesz stracić cennego życia.
- Znowu wpadłaś w tarapaty? - westchnął kowboj - chcę ci pomóc.
- Tym razem nie mieszaj się w nieswoje problemy - Doris chciała mu przemówić do rozsądku - naprawdę możesz zginąć.
W pewnym momencie ich twarze były bardzo blisko siebie. Jego uwagę przykuł naszyjnik na jej szyi.
- Lucky Luke?! - krzyknął Wysoki Wilk - co robisz z moją przyszłą skło?!
Indianin wrócił z polowania. Musiał podczas tego zajęcia napotkać dużo problemów ponieważ nie miał ze sobą zwierzyny.
- Dlaczego myśli, że będziesz jego żoną? - Luke nieco zmarszczył brwi.
- To jest właśnie nowy problem - powiedziała cicho - spadaj stąd beze mnie.
- Już nigdy nie będziesz osamotniona w takich sytuacjach - dyskretnie odpowiedział z lekkimi rumieńcami.
- Lucky Luke musi ją zostawić w spokoju - rozkazał wojownik.
- Puść mnie - poprosiła Doris - później przekażę ci pełną historię tego wszystkiego.
Przez chwilę poczuła gwałtowne spadanie. Luke niczego nie zrobił, gdy ona zauważalnie, mocno zadrżała.
Blondynka miała wrażenie, że niedawno przeżyła upadek z wysokości. Czyżby krótkotrwała amnezja mijała?
CZYTASZ
Dziewczyna Lucky Luke'a
FanfictionCórka polskich emigrantów spotyka na swojej drodze samotnego kowboja. Musi uważać, by najlepszy rewolwerowiec na Dzikim Zachodzie nie odkrył jej małego sekretu. Na razie wstawiam tylko dwa rozdziały i na nich kończę ff, bo nie wiem jak on się prz...