Doris musiała wymyśleć inną wersję utraty butów.
Pomyślała o najbardziej złodziejskim zwierzęciu na Dzikim Zachodzie.
- Szop pracz ukradł moje buty! - nagle się oburzyła.
Lucky Luke wcześniej spacerując po lesie nie słyszał jej krzyków.
- Dlaczego mnie nie zawołałaś?
Blondynka zacisnęła pięści.
Po cholerę jej kowboj, gdy miała problemy z szopem? Oczywiście ta historia była wyssana z palca.
- I wsadzisz tego zwierzaka do pierdla?! - warknęła na cały głos.
Doris powoli zapominała się, gdy grała niewinną i delikatną kobietę.
Ku jej zaskoczeniu czarnowłosy się zaśmiał.
Wyobraził sobie biednego szopa z Daltonami w więzieniu.
- Nie - pokręcił głową - ponieważ to czyste kłamstwo.
- Tak było Lucky Luke! - Smith tupnęła stopą w kamienistą plażę rzeki - prawda Cola?
Szara klacz przytaknęła łbem.
Luke nie wierzył dziewczynie.
Zdjął swoje ubrania i buty.
Szedł w głębokie miejsce rzeki.
Doris gapiła się na kowboja znikającego w wodzie.
Kurde! Przez Lucky Luke'a wpadnie w kłopoty!
Chociaż uznała, że ma niezłe ciało.
Po nastu sekundach czarnooki wynurzył się trzymając jej kowbojskie, czarne buty.
Smith przestała patrzeć się na jego klatę.
- Łobuz z tego szopa - była zakłopotana - rzucił moje obuwie do wody.
Lucky Luke, gdy przechodził obok niej delikatnie klepną ją po plecach.
- Jestem wyczulony na kiepskie aktorstwo.
Z jego twarzy nie znikał lekki uśmiech.
- W takim razie ja rozpalę ognisko.
Doris nie chciała, aby on wszystko robił za nią.
W maleńkim procencie szanowała jego uprzejmość.
Z kamieni wykonała okrąg.
Na jego środku ułożyła niedużą stertę gałęzi.
W najbliższym otoczeniu nie zauważyła krzemieni.
Drugi sposób rozpalenia ognia był jej piętą Achillesa.
Niebieskooka zaczęła trzeć patyk o patyk.
Robiła tak przez sześć minut. Bez skutku.
Obserwujący ją już ubrany Lucky Luke przerwał walkę o ogień.
Zabrał od Doris kawałki suchego drzewa.
- Przepraszam, ale możemy tak się bawić do rana.
- Umiem rozpalić ognisko. Spokojna rozczochrana - blondynka zabrała mu patyki - po prostu rzadko ćwiczyłam tą metodę!
- Teraz, to nie jest na to dobra chwila - Lucky Luke odzyskał patyki - zaraz zamarzniesz.
Doris nie chciała się dalej kłócić.
Zamiast tego stanęła obok kowboja.
Obserwowała jego technikę pozyskania ognia z kawałków drzewa.
On potrzebował na to pół minuty.
Wrzucił żarzące się patyki do ogniska.
- Następnym razem musisz być szybsza.
Doris głośno westchnęła.
- Wiem - spojrzała w krzaki unikając kontaktu wzrokowego - dziękuję.
Położyła się nieco dalej.
Głową opartą o złożony w kostkę koc mogła obserwować nocne niebo.
Lucky Luke uczynił to samo, ale zakrył twarz pod białym kapeluszem.
W ten sposób odpoczywał, ale nadal był czujny.
Po kilkunastu minutach Doris przegrywała z sennością.
Ciało odmawiało posłuszeństwa, a umysł chciał odpłynąć do objęć Morfeusza.
Dziewczyna sięgnęła po swoje buty.
Niestety były jeszcze mokre.
- Chrzanić je - pomyślała - kupię nowe.
Cicho wstała. Kątem oka spojrzała na kowboja. Wyglądał jakby spał z twarzą zakrytą pod kapeluszem.
- Albo zostawię cały osprzęt Coli - dodała w myślach - trzeba szybko znikać.
Szła cichutko w stronę szarej klaczy, która pasła się przy rzece.
To była jedyna z lepszych szans, by uciec od kowboja i... Nigdy więcej go nie spotkać.
Smith była już metr od swojego konia.
- Chcesz wracać do domu? - tuż za sobą usłyszała męski głos.
Wzdrygnęła się i odwróciła do mężczyzny.
- Tak - kiwnęła głową - jestem zmęczona, a nie chcą spać pod gwiazdami.
Chwyciła wodze końskiego ogłowia.
- Poczekaj - Lucky Luke zatrzymał ją.
Widział po zachowaniu Doris, że była wyczerpana.
Za nią osiodłał Colę.
Kilka minut później też nie próżnował z dalszą pomocą.
Doris poczuła na swojej talii silne, stanowcze dłonie młodego mężczyzny.
Jego dotyk nieco pobudził jej zmysły.
Lucky Luke bez najmniejszego problemu posadził dziewczynę na szarą klacz.
- Jedź pierwsza - wydał polecenie Smith.
Oczywiście za nim ruszyli w drogę Luke zgasił ognisko.
Kilka minut później jechali w stronę jej domu.
Lucky Luke był za Doris. Obserwował jej chwiejne ruchy na koniu.
Co jakiś czas blondynka odchylała się do tyłu, ale szybko prostowała pozycję.
W tym kierunku, w którym jechali jedynym budynkiem była opuszcza chata.
Kowboj o tym wiedział.
Kolejne dziesięć minut czekał, by Smith o tym powiedziała.
- Jak myślisz, gdzie jedziemy? - odezwał się do blondynki.
Ta była już w połowie śpiąca.
- Tam... - wymamrotała - gdzieś... Na pewno.
Kowboj przewrócił oczami. Czy ona byłaby w stanie spać na stępującym koniu?
Większość kobiet do snu potrzebowało miękkiego łóżka i poduszkę.
Na pustyni rozległo się cichutkie chrapanie.
Luke spojrzał na śpiącą dziewczynę.
Znowu odchylała się do tyłu.
Tym razem jej ciało szykowało się do upadku z konia.
Lucky Luke przyspieszył trochę, by jechać obok Coli.
Z jej grzbietu zgarnął śpiącą Doris.
Od teraz siedziała przed nim oparta o jego tors.
Kowboj mógł spokojnym galopem ruszyć do miasteczka.
Za nimi biegła Cola.
- Nigdy nie brałem udziału - myślał Jolly Jumper - w tak romantycznym przedstawieniu.
Siwy koń prychnął nieco zaskoczony zachowaniem jego pana.
Czarnowłosy zatrzymał konia pod saloonem.
Po sekundzie zsiadł z wierzchowca nadal trzymając Doris.
Spokojnym krokiem wszedł do budynku.
Noc była jedyną porą, gdy mężczyźni się nie bili, czy awanturowali.
Lucky Luke zabrał dziewczynę do pokoju, który wynajmował na kilka dni.
Położył ją na jednoosobowym łóżku.
- Tej nocy mogę spać w stajni - przeszła mu ta myśl.
Przed opuszczeniem pokoju zakrył Doris, która nie była świadoma nocowania u "jej wroga".
Wysoki kowboj poszedł spać do stajni.
Nie narzekał na brak wygód.
Często też odpoczywał pod gołym niebem.
Doris natomiast nie próżnowała.
Spała do godziny 12:00.
Od czasu do czasu przychodził Lucky Luke, by zerknąć, czy nie wstała. Do czasu...
W pewnym momencie kowboj przebywał na parterze saloonu.
Pijąc lemoniadę obserwował ludzi w pomieszczeniu.
Nikt do nikogo nie strzelał.
Ale Luke pozwalał najwyżej na bijatyki w swoim otoczeniu.
Tym razem też tak było.
Dwaj otyli panowie uderzali się po twarzach z liścia. Poszło o oszustwo podczas gry w pokera.
"Sielski" klimat przerwał trzask łamanego drewna i później głośne rżenie konia.
Lucky Luke pobiegł do swojego pokoju na piętrze.
Zastał jedynie otwarte okno.
Mężczyzna wyjrzał przez nie na zewnątrz.
Pod oknem metr niżej był dach.
Doris musiała upaść na deski łamiąc je.
Kilkanaście metrów dalej na horyzoncie znikała końska sylwetka z jeźdźcem na grzbiecie.
- Dlaczego uciekła? Ja tylko jej pomogłem.
W ostatniej chwili przypomniał sobie o butach. Obuwie zostawiła w lesie.
Być może one mogły zostawić kowbojowi jakąś wskazówkę.
Dziesięć minut później był już nad rzeką.
- Miała ze sobą tylko męskie buty - mówił na głos "stróż prawa".
Spojrzał na ich spód.
Złodziej banku zostawił identyczne ślady.
Czy ta dziewczyna znała tego przestępcę?
A może Doris brała w tym udział?
- Cwaniara może coś wiedzieć - oparł ręce o biodra - dlatego uciekła.
Lucky Luke był już pewny jednego.
Doris Smith nie może uniknąć następnego spotkania.
Wspomniana dziewczyna była już daleko na pustyni.
Uznała, że nikt nie będzie jej ścigał.
Pozwoliła Coli na chwilę się zatrzymać dla odpoczynku.
W tym czasie Doris zsiadła z wierzchowca.
- Ała! To boli! - teraz pozwoliła sobie na reakcję na ból.
Obiła sobie siedzenie podczas ucieczki.
Okno było jej jedyną drogą ucieczki.
Gdyby biegła na dół po schodach Lucky Luke mógłby ją od razu zauważyć.
Niestety zbyt szybki skok z okna skończył się na bolesnym siadzie na drewnianym dachu.
Doris spojrzała na horyzont za sobą.
Wyobraziła sobie pewnego kowboja jadącego na siwym koniu.
Po plecach Smith przebiegły dreszcze.
Dziewczyna wsiadła na Colę i kłusem ruszyła przed siebie.____________________________
Wczoraj oglądając Nowe Przygody Lucky Luke'a zauważyłam, że akcja ma miejsce w drugiej połowie XIX wieku.
Więc z ciekawości spojrzałam na Wikipedię angielską, bo ta polska jak zwykle jest uboga w informacje.Jest wspomniane, że Gang Daltonów istniał naprawdę ( z resztą jest dużo postaci historycznych w serialach ) w latach 90 XIX wieku.
Może to są czasy Lucky Luke'a?
I momentalnie przyszło mi do głowy, że również w tym samym czasie mamy akcję...Bardzo zbliżony czas...
Może zrobię dwa "rozdziały specjalne"?
Crossover Lucky Luke x Kuroshitsuji?
Wyobraźcie sobie np. Ciela na Dzikim Zachodzie? Lub porywczą, w męskich ciuchach Doris w eleganckim Londynie?
Co Wy o tym sądzicie?
ʘ‿ʘ
CZYTASZ
Dziewczyna Lucky Luke'a
FanfictionCórka polskich emigrantów spotyka na swojej drodze samotnego kowboja. Musi uważać, by najlepszy rewolwerowiec na Dzikim Zachodzie nie odkrył jej małego sekretu. Na razie wstawiam tylko dwa rozdziały i na nich kończę ff, bo nie wiem jak on się prz...