Rosły blondyn w średnim wieku patrzył na schwytanego kowboja. Dłonią przeczesał swoje wąsy, a był dumny z dokonanej łapanki. Odziany w garnitur, cylinder i czarne pantofle zdradzał swój wysoki status. Niebieskie oczy od czasu do czasu lustrowały ciemne wnętrze opuszczonej fabryki. Gdzieniegdzie ściany i sufit z zaniedbania miały dziury, wyrwy i szpary. Światło księżyca wpadało nimi do środka. Natomiast w najciemniejszych kątach czuwali uzbrojeni pomagierzy. Kowboj musiał uważać na swój następny ruch, by nie stracić życia. W lewej ręce trzymał niewielki kamień o ostrych krawędziach. Tylko ta rzecz miała mu pomóc.
- Drogi Panie Lucky Luke, jeden z moich psiaków widział cię w jej towarzystwie w Golden Gun Shopie - mężczyzna ponowił pytanie - gdzie znajdę Doris?
Czarnowłosy nie potrzebował nawet minuty by zgadywać kim jest ten zły człowiek.
- Nie zdradzę jej miejsca zamieszkania - upierał się rewolwerowiec - Borysie Kowalski.
- Och, jestem zaszczycony - zachichotał szlachcic - legendarny Lucky Luke zna moje imię.
- Również znam twoje zdradzieckie zbrodnie, ale dlaczego chcesz spotkać Doris?
Borys odwrócił się do kowboja związanego do słupa.
- Ta dziewczyna jest niedobitkiem - powiedział blondyn - poza tym muszę likwidować konkurencję do Świętego Oręża.
- Doris nie jest żadną rywalką do tej broni.
Borys chwycił Luke'a za przód czarnego bezrękawnika.
- Zawsze może urodzić męskiego potomka - Kowalski zmarszczył brwi zdenerwowany na samą myśl o nowym pokoleniu rycerskiego rodu - posiadaczka naszej krwi musi zginąć!
Ciemnooki nagle uderzył przeciwnika pięścią, gdy wyrwał się z więzów liny. Dawno nie miał tak silnej ochoty, by komukolwiek porządnie złoić skórę.Tymczasem przez wyrwę w suficie zleciały strzały wyposażone w dziwne woreczki. Środek wnętrza wypełniła mgła z mąki. Do sali wleciała czarna postać trzymająca się trzeszczącego łańcucha. Ochroniarze Kowalskiego już usiłowali nacisnąć spusty.
- Jak ty...! - warknął - kogo tu przywiało, nie strzelać kretyni, bo nas wysadzicie!
Niska kobieta odziana była w kusą jak na te czasy suknię. Ubiór odkrywał jej ramiona, brzuch z widoczną blizną po kuli i nogi niemal do kolan. Twarz zasłaniała "kocia" maska i szeroki kapelusz. Tylko niewielkie, jasne kępki związanych włosów wystawały spod nakrycia głowy. Nieznana bohaterka uzbrojona była tylko w wielowiekowy miecz.
- Stój wiedźmo! - warknął bandyta.
Nie odezwała się nawet jednym słowem.
Nie był w stanie nawet wcelować broni w wrogą osobę. Siwiejący mężczyzna wzrokiem niemal pożerał ciało tej piękności. Ale kim była dla kowboja? Znała go? Pracowali razem przy likwidowaniu przestępczości. Bandyta został uderzony ostrzem w rękę, palce upadły na brudną podłogę. Upuszczony rewolwer upadł z trzaskiem. Krzyk mężczyzny echem odbijał się od ścian. Następny stracił część dłoni. Obrończyni Lucky Luke'a w ciągu niecałej minuty zraniła wszystkich czterech zbójów jednocześnie unikając pięści, które miały sprawić jej ból. Kowboj nie był bierny. Kolejny raz uderzył Borysa w twarz, aż ten wypluł zęba. Szlachcic nie widział ruchów przeciwnika, które były błyskawiczne. Ostatecznie od brutalnych ciosów stracił przytomność.
Mgła opadła, ale wojowniczka nie straciła chęci na dalsze ranienie wrogów. Skrwawione krwią ostrze miecza leciało ku klatce piersiowej Borysa. Nagle jej ręka została zatrzymana.
- Pozwól, by sprawiedliwy sąd skazał go na odpowiednią karę - powiedział samozwańczy stróż - uciekaj do domu, zaprowadzę ich do aresztu.Młoda kobieta nie odezwała się nawet słowem, by nie zdradzić swojego głosu. Wyrwała przedramię z jego uścisku i biegiem ruszyła ku wyjściu. Schowała miecz, który teraz nosiła na plecach. Wierny, kary wierzchowiec z grzbietem i zadem przykrytym prowizoryczną, ciemnozieloną derką, czekał na swojego jeźdźca. Po chwili blondynka wskoczyła na niego, delikatnie lądując na ciepłych plecach. Nakłoniła konia do ruszenia wolnym galopem. Jechała tak jakiś czas po dalszej okolicy starej fabryki. Chciała ochłonąć po udanej akcji, która miała być ratunkową. Jak zwykle Lucky Luke potrafił sam się uwolnić z potrzasku, ale może chociaż mu odrobinę pomogła? Miała odrobinę nadziei, iż jej nie rozpoznał. Nigdy nie widział tej sukienki i... Raczej będzie zły za narażanie swojego życia. Ale kto nie robi tego dla ukochanej osoby? Jednocześnie tego dnia zdobyła idealne przebranie, które pomogłoby w kolejnym celu. Jako Zorro w kobiecym wydaniu wtargnie na strych Golden Gun Shopu.
- Muszę się najpierw wykąpać - pomyślała Doris - zrobię małą wycieczkę do sklepu i wrócę do łóżka, mała walka była wystarczająco męcząca.
Młoda Kowalska odprowadziła wierzchowca do stajni. Zdjęła z niego firankę, która była zakurzona. Miałaby ją z powrotem wieszać przy oknie? Złożyła materiał w kostkę i zabrała ze sobą do pokoju. Zamknęła drzwi sypialni na klucz. Podczas kąpieli myślała o przypadkowym spotkaniu Borysa, jej psychopatycznego wujka. Miała szczęście do rodzinki...
Ponownie ubrała się w czarną suknię, ale bez pośpiechu. Leżała na łóżku z rozpuszczonymi włosami, jednocześnie dzierżyła w dłoni maskę. Powieki powoli opadały. Ostatecznie była tak zmęczona, iż nie chciało się wstać.
- Kobieto musisz odkryć sekrety Szefa i zemścić się na Stormie - próbowała zmotywować samą siebie - już wiesz, że będziesz w stanie go nawet zabić, idealna kara za zabójstwo Coli...
Ostatecznie wstała, by najpierw otworzyć okno na oścież. Idealną ciszę przerwał zbliżający się brzęk ostróg. Ciężkie, kowbojskie buty uderzały o drewnianą podłogę. Luke zatrzymał się przed drzwiami pokoju Doris. Nawet nie myślał o grzecznym zapukaniu. Szczerze był wściekły na nią. Wpadła do kryjówki grupy zbirów, narażała swoje życie. To ona była celem Borysa. Mało tego Storm również ostatnio usiłował ją zabić. Jak miał ją ochraniać, gdy sama się prosiła o śmierć bezmyślnym atakowaniem grupki wrogów. Poza tym nie pochwala mordowania innych ludzi. Lucky Luke zawsze wysyłał ich do więzienia bez plamienia swojego sumienia.
- Doris, musimy poważnie porozmawiać - jego poważny głos dobiegł zza ściany - nie wywiniesz się nieodpowiedzialna dziewczyno.
Niebieskooka niechętnie otworzyła drzwi. Postanowiła troszkę podroczyć się ze wściekłym kowbojem. Doskonale wiedziała, że był na nią zły. Jego wzrok padł na jej osobę. W fabryce nie miał dużo czasu na bardziej szczegółowe przyjrzenie się jej ubraniu. Co ją skusiło, by założyć tak niecodzienną sukienkę? Odsłaniała zdecydowanie zbyt dużo ciała. Skóra pachniała lawendowym mydłem. Natomiast długie włosy kaskadami opadały na gołe ramiona.
- Dlaczego jesteś taki zdenerwowany - Doris posłała lekki uśmiech - to tylko sukienka, pomogła mi zachować anonimowość przy twoich oprawcach.
- Pozwoliłaś, by ktokolwiek widział cię w tym...? - kowboj wskazał na ciuch.
Doskonale pamiętał młodą małżonkę w akcji. Podczas walki z mieczem wyglądała jak tancerka... Wiedziała jak unikać ciosów, a jednocześnie wyglądała tak... Niestety świadomie lub nieświadomie przyciągała uwagę obcych. Czarnowłosy na moment odwrócił wzrok, by ukryć twarz. Mimo wszystko Doris zachichotała pod nosem uważając tego gościa za uroczego. Momentami nadal był dość nieśmiały. Tym razem był również w głębi wściekły. Po raz pierwszy czuł tak silną zazdrość.
- Nieważne co miałam na sobie, chciałam ci pomóc - wzruszyła ramionami - zrobiłam to icognito, ale teraz nie ma to najmniejszego znaczenia.
- Twoje wsparcie było bardzo pomocne, doceniam je - przyznał mężczyzna.
- Więc dlaczego jesteś zły? - Doris lekko zmarszczyła brwi.
- Narażałaś swoje życie walcząc z tymi opryszkami - rewolwerowiec ponownie spojrzał na jej ciało - przyciągając ich uwagę tą suknią, ten strój nie był konieczny.
Na twarzy Doris zagościł psotny uśmieszek. Teraz zrozumiała, iż amerykański bohater był po prostu zazdrosny. Cóż, on był człowiekiem wyposażonym w ludzkie emocje. Postanowiła troszkę pożartować z jego uroczej reakcji.
- Następnym razem nic nie założę na akcję ratunkową - cicho się zaśmiała przy tym.
- Doris...
- Teraz nie mam czasu, muszę skorzystać z nieobecności Szefa - westchnęła młoda kobieta - muszę odkryć jego sekrety.
Szybkim krokiem wróciła do swojego pokoju i podniosła miecz wcześniej wyczyszczony z krwi.
Miała niepowtarzalną okazję, by w końcu poznać jego powiązania ze Stormem. Tymczasem legendarny stróż prawa zamknął okno i drzwi.
- Teraz chciałbym obgadać kilka spraw...
- Hmm? - Doris uniosła brwi - cokolwiek chcesz kowboju.
Szybko zrozumiała jego prawdziwe intencje. Upuściła broń. Zemsta na białowłosym gangsterze była ważna, ale Lucky Luke był... Nie chciała zaniedbywać swojej relacji, którą chętnie budowała z tym nietuzinkowym facetem. Powolnym krokiem podchodziła do wysokiego mężczyzny.
- Od kogo dostałaś to ubranie? - położył dłonie na jej talii - doskonale wiedział, że będzie idealnie pasowała.
- Cóż, to trochę zajmie...
CZYTASZ
Dziewczyna Lucky Luke'a
FanfictionCórka polskich emigrantów spotyka na swojej drodze samotnego kowboja. Musi uważać, by najlepszy rewolwerowiec na Dzikim Zachodzie nie odkrył jej małego sekretu. Na razie wstawiam tylko dwa rozdziały i na nich kończę ff, bo nie wiem jak on się prz...