Dziękuję Luke

236 23 8
                                    

To miał być tytuł na jeden rozdział

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To miał być tytuł na jeden rozdział. Myślałam, że świat komiksowego, westernowego bohatera nie przejdzie na polskim Wattpadzie. Bardzo Wam dziękuję! <3

Acz mam wrażenie o lekkim popsuciu poprzedniej części. ;_; Cóż chcę iść do przodu z fabułą i jeszcze dosadniej udowodnić, że Pan Luke jest ogromnym farciarzem i kogoś uwielbia.😏
Mam do Was pytanie. Jakie rozdziały chcecie jeszcze zobaczyć, w jakich klimatach?

___________________________

Doris leżała samotnie w tipi. Najpewniej musiała być szósta nad ranem. Poza nim panował coraz większy gwar. Wódz zaczynał przygotowania do ceremonii. Zaangażował w nie całe plemię. Natomiast "Panna Młoda" czekała, aż ktokolwiek ją zabierze z tego namiotu. Cały czas patrzyła na biały łuk i strzały. Tuż po powrocie do obozowiska naszykowała broń w razie nadejścia potrzeby, by ją użyć. Acz Luke obiecał przebywać w okolicach obozowiska. Resztę wolnego czasu w tipi spędziła na obracaniu pierścienia między palcami i błądzeniu myślami. Przede wszystkim powoli wracała chęć zemsty na Stormie. Siwowłosy zaatakował ją praktycznie z zaskoczenia i zabił ulubionego wierzchowca. Za tak znieważające czyny powinien ponieść odpowiednią karę... To po części przez tego gangstera wpadła w łapy Brutalnych Wilków. 
- On straci coś cennego... - pomyślała lekko marszcząc brwi - życie za życie?

Materiał wejścia zaszeleścił i do środka weszły dwie kobiety dużo starsze od blondynki. Ta szybko założyła obrączkę na palec serdeczny lewej ręki. Zapomniała tą rzecz schować w skrzynce, więc troszkę się zdenerwowała. Rękaw podciągnęła na skrywany sekret. Tak mogłoby pozostać do końca niechcianych zaślubin. Końcem miało być oczywiście pęknięcie kamiennej "obroży". Oczywiście jeśli dziewczyna nie została oszukana w tej kwestii.
- Popsułaś makijaż? - jedna z odświętnie ubranych Indianek uniosła głowę białoskórej.
Spojrzała na rozmazaną kreskę na jej ustach.
- Przepraszam, nie wiedziałam - Doris wzruszyła ramionami - nie mam lustra...
Druhna cicho westchnęła. Poprosiła koleżankę, by ta wróciła po białą farbę. Czarnowłosa zaczęła nieco odświeżać skórę przyszłej żony Wysokiego Wilka. Chciała zadbać o jak najlepszy efekt końcowy przed ceremonią. Wilgotnym, niewielkim ręcznikiem wycierała jakiekolwiek kurze. Nagle chwyciła lewą rękę blondynki. 
- Cholera, plan Luke'a zaraz skończy się fiaskiem - pomyślała wkurzona Smith.
Wróciła niższa Indianka niosąca miseczkę z białą, gęstą cieczą. Czerwonoskóra siedząca obok Doris spojrzała na swoją przyjaciółkę. 

- Co tak długo? - spytała zdenerwowanym głosem - za chwilę musimy wyjść na ceremonię.
- Miałam problemy, by odszukać farbę do makijażu - odpowiedziała kobieta z warkoczami - ktoś musiał je wcześniej pomieszać.
Na twarzy niebieskookiej zagościł dość szeroki uśmiech. Szczęście było po jej stronie. Indianka znowu chwyciła jej dłoń chcąc wytrzeć tam skórę z ewentualnych zabrudzeń. 
- Aaaaaaaaach!!! - krzyknęła Doris - wąż! Długi, paskudny wąż!!
Indianki z piskiem podskoczyły szukając owego zwierzaka. Wzrokiem nie znalazły go, rozglądając się po wnętrzu namiotu. 
- Gdzie on jest?! Gdzie on jest?! - krzyczała niższa mieszkanka plemienia.

Dziewczyna Lucky Luke'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz