Szczera Rozmowa

236 16 5
                                    

Zastali swoje wierzchowce w miejscowej stajni. Doris postanowiła przyjąć nowego konia, choć nie miała pomysłu na imię. Oprócz intrygującego umaszczenia na pewno został wyposażony przez naturę w dużą inteligencję. Resztę ewentualnych zalet chciała odkryć na jego grzbiecie. Przeniosła wzrok na kowboja, który chciał towarzyszyć podczas podróży. Nie tak wyglądały plany niskiej blondynki. Odrobina samotności dałaby jej lepsze warunki do przemyślenia wielu spraw związanych z Lucky Luke'iem. Teraz ten mężczyzna czyścił Jolly Jumpera. Dbał o towarzysza, a nie każdy jeździec tak czynił. Później założył westernowe siodło idealnie nadające się na długodystansowe przejazdy.
- Będziemy cały czas sami - pomyślała młoda kobieta - to najlepszy moment.
Acz chciała jeszcze przemyśleć sposób przekazania mu swoich obaw. Czy szczerze chciała zerwać ten związek? Normalnie byłaby wściekła z zaślubin od kilku dni.
- Powinniśmy już jechać - Lucky Luke przerwał długotrwałą ciszę.
Doris postanowiła zagrać w kilkudniową grę. Co jeśli będzie blisko niego, a jednocześnie "odległa"? Oczywiście z chęcią rozpoczęcia ważnej rozmowy.
- W porządku - powiedziała blondynka - będę jechała za tobą.
Pospiesznie chwyciła czarną grzywę swojego wierzchowca. Wskoczyła na jego grzbiet i wyjechała ze stajni.
- Na pewno chcesz spędzić podróż bez siodła i wędzidła?
Blondynka już otwierała usta, by powiedzieć coś na temat jazdy na jednym koniu.
- Telegraf do Pana Luke'a! Telegraf do Pana Luke'a! - dobiegł ich krzyk nastolatka.
Rudowłosy przebiegł przez ulicę oczywiście uważając na przejeżdżające wozy i jeźdźców.
- Daltonowie znowu uciekli? - kowboj głośno zgadywał.
- Muszę Pana zaskoczyć, ale tym razem jest inne zadanie - niski rudzielec wzruszył ramionami.
Wysoki kowboj przeczytał wiadomość telegraficzną. Dostał ją od samych władz Chicago. Tamtejsi stróże prawa mieli ogromne problemy ze schwytaniem pewnego zbója.
- Doris mam nowe zlecenie, ale tym pojedziesz ze mną - spojrzał na towarzyszkę.
- Luke, chcę odzyskać swoje rzeczy z Funky Town - oparła ręce o uda - z tobą lub bez.
- Nie wspominałem o ominięciu tego miasteczka - czarnowłosy lekko zmarszczył brwi - nawet nie myśl o samotnej podróży.
- Właśnie później porozmawiam z tobą o tej kwestii - zapowiedziała Doris - czuję, że ma miejsce dziwna sytuacja.
- Przeczuwałem, że coś ukrywasz - przyznał Luke.
- Tak, ale to czysty strach - dodała blondynka unikając kontaktu.
- Przed Stormem?
Przeniosła wzrok na ciemnookiego. Tym dała wyraźny sygnał, który rewolwerowiec po części to odczytał. Nagle zachciał dalszej części rozmowy.
- Nie ma przeszkód, abyś wszystko powiedziała TERAZ.
- Poczekaj, aż będziemy daleko od miasteczka - poprosiła osoba nosząca jego nazwisko. 

 Ku jego rosnącej niecierpliwości ( zwykle taki nie był ) czas wyjątkowo się wydłużał. Jego czyny musiały w czymś ją zmartwić. Od trzech godzin jechali przez pustkowia w ciszy. Doris czekała na odpowiedni moment mając widok na plecy Lucky Luke'a, a była mniej więcej dziesięć metrów za nim. Jak mu powiedzieć, że z nim czuje się inaczej. Jakby oczekiwanie na cud. Może Jolly Jumper mógłby przekazać te informacje właścicielowi? Oczywiście, gdyby koń umiał gadać...  
- Aaaaaaaaagch! - wrzeszczała w swoich myślach - może facet poczeka do jutra...?
Luke od czasu do czasu na nią spoglądał, ale spotykał jej spuszczoną twarz. Ewentualnie patrzyła na mijane kaktusy.
- Cóż za niesamowite widoki - raz szepnęła wyraźnie zdenerwowanym głosem.
- Jesteśmy wystarczająco daleko od pozostałych ludzi, prawda? - posłał pytanie.
- Pozwól mi pozbierać myśli - prosiła zamykając oczy. 
Chciała przez kilka minut skupić całą uwagę na ruchach zwierzęcia pod nią. Rzadko miewała okazję jeździć na oklep, a było to nawet przyjemne. Może zacznie na niego wołać Pies?
Luke zawrócił Jolly'ego, by kłusem dotrzeć do dziewczyny. Ta udawała, iż nie słyszała coraz bliższego, drugiego wierzchowca. Siwek był tak blisko, że młody mężczyzna... 
- Zwykle bywam cierpliwy, ale żądam pewnych wyjaśnień.
W jego głosie zagościła nutka irytacji i zdenerwowania. 
- Tu i teraz, huh? - westchnęła popędzając rumaka do nagłego galopu.
Czarnowłosy celnie uznał to za swoiste uniknięcie konfrontacji. Jeśli przez niego mogła się bać, chciał wiedzieć czym zapracował w ten sposób. Tym samym chodem ruszył za zawzięcie uciekającą Doris. Nie lubił zabawy w "kotka i myszkę" i chciał to zakończyć. Jolly jechał obok karego, końskiego kolegi. 

Jego jeździec bardzo zręcznie przesiadł się na innego konia. 
- Zdrajca! - zarżał zdenerwowany siwek.
- C-czemu się na mnie uwziąłeś?!! - krzyknęła dziewczyna spoglądając na Luke'a za sobą - poczekaj na odpowiedni moment!
- Może nigdy nie będziemy mieli okazji do szczerej rozmowy - wzruszył kowboj.
- A czemu? - Doris uniosła brwi.
- Życie na Dzikim Zachodzie jest bardzo kruche - odpowiedział - nie wiemy kiedy, któreś je straci.
Miał rację. Przedłużanie pewnych spraw nie miało sensu. Kto wie... Może nigdy mu czegoś nie powie, a będzie tego żałowała. Poza tym straciła okazję do ucieczki. 
- Luke chcę powiedzieć coś ważnego, ale hamuje mnie strach - spojrzała na niego kątem oka - nie chcę ponownie być sama na świecie, rozumiesz?
- Miałbym cię zostawić samą...? 
Powoli zachodziło słońce, a temperatura powietrza spadała. Powoli nadchodził czas, by poszukać miejsca na nocleg pod gwiazdami.
- Lucky Luke zauważyłam, że jesteś coraz śmielszy w pewnych gestach, widzę je od całkiem niedawna - zaczęła mówić, ale okrążając sedno - co szczerze mówiąc mi nie przeszkadza, ale dlaczego tak się zachowujesz...?
- Kobieto, on od dawna jest twój - westchnął Jolly Jumper - oboje jesteście dzikusami.
- Nieważne jaka będzie odpowiedź Luke, a prawdą jest... - trochę się zawahała przed tym słowem - pokochałam osobę, która uratowała moje życie dużym kosztem. 
- ... - otrzymała ciche westchnienie. 
Jolly wyczekująco spojrzał na swojego przyjaciela. Na policzkach mężczyzny nawet nie zagościły rumieńce. W umyśle właśnie przemyślał kilka spraw. Czy to był ten czas, by swoją samotność z kimś dzielić? 
- Kurwa - blondynka miała ogromną burzę w myślach - nawet nie jestem pijana, by komuś zdradzić tak straszny sekret!
- Doris...? - Luke szepnął po kilku minutach.
- Więc no kowboju... Możesz być dalej sam - zachichotała bardzo nerwowo - to bywaj.
Chciała zjechać z grzbietu wierzchowca. Nawet z galopu, gdyby mogła! Spojrzała na plecy siwego ogiera. Może powtórzy wyczyn tego kowboja? Męskie, silne dłonie spoczęły na jej drobnych ramionach. 
- Doris, traktowałem cię w ten sposób nie bez powodu - kowboj powiedział cichym głosem - jestem tobą odurzony.
- Więc nie ucieknę przed szczęściarzem... - niebieskooka wymamrotała pod nosem wystarczająco głośno.
- Masz u mojego boku dożywocie - usłyszała za sobą szept.
- Toś ją pocieszył - pomyślał Jolly Jumper.

Kilka godzin później Doris stała przy tafli rzeki. Obserwowała odbijające się w niej gwiazdy i osamotniony księżyc. Nie mogła od siebie odgonić dużej dawki ciepła w sercu. Miała trudności z zaśnięciem myśląc, że... Do kogoś należała. Przypadkiem w swoim bolesnym życiu znalazła odpowiedniego partnera. Może kiedyś, gdy będzie gotowa, po latach zdradzi mu swoją morderczą chwilę z przeszłości? Zabiła morderców jej rodziny. Tak szlachetny stróż nie pochwalał zemsty, a sprawiedliwego osądu prawa. Prawa, które zakpiło ze śmierci jej najbliższych. Zacisnęła pięści, ale przestała planować tak odległą, kolejną ważną rozmowę. 
Usiadła na kłodzie cały czas myślami wtopiona w zakamarki własnego umysłu. Nad rzekę przybył Lucky Luke. Zastał ją tutaj. Tak jak myślał, ona będzie właśnie w tym miejscu. Zajął miejsce obok niej. 
- Nie odpoczniesz po podróży? 
- Może za chwilę pójdę spać - odpowiedziała krótko.
Ostrożnie oparła głowę o jego ramię, nadal wzrokiem skupiona na błyszczącej wodzie. Postanowiła wreszcie coś sprawdzić. Coś męczącego jej umysł od niecałego miesiąca. Uniosła dłoń, którą kilkukrotnie dotknęła jego czarne, gęste włosy.
- A to miał być...? - spytał lekko zaskoczony Lucky Luke.
- Test miękkości - wyszeptała szczerze.
Potem wstała i wróciła do ubogiego obozowiska. 

---------------

Uznałam, że wyznanie byłoby prędzej czy później. Ten rozdział zajął mi dwa dni, by miał jakiś sens.

Coraz częściej pojawia się pomysł na bardzo śmiały rozdział między tą dwójką. Acz byłby on osobnym tytułem ( dodatkowym ) 😏😏😅💨

Dziewczyna Lucky Luke'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz