Ten rozdział zajął mi trochę więcej czasu. Staram się nad zrobieniem swojej okładki. Nie chcę dłużej korzystać z cudzej pracy, a swojej. Przy czym szykuję pewną, dużą niespodziankę dla czytelników. Bardzo dużą. Ogólnie ten pomysł był w mojej głowie od dłuższego czasu.
Poza tym nic więcej o nim nie mówię.
😊😝
________________Doris pomyślała chwilę o Stormie. Miała w pamięci jego twarz. Bardzo blisko jej wzroku. Miał wzdłuż twarzy nową, ciętą ranę. To była robota Smith? Przerażający mężczyzna i wściekły celował z rewolweru w jej kierunku. Padł strzał.
Mimo doskwierającego upału wyraźnie się trzęsła. Jak blisko była śmierci? Dlaczego Cola do tej pory nie wróciła? Zazwyczaj kobyła przebywała w pobliżu. Uczucie niepokoju wyraźnie zagościło w jej sercu. Przeniosła wzrok na Luke'a.
- Widziałeś Colę? - zadała pytania - wszystko z nią w porządku?
Kowboj oparł dłoń o jej ramię. Początkowo nie wiedział jak ugryźć tak trudny, okrutny temat. Spodziewał się kaskady łez u tej dziewczyny.
- Później o niej powiem Doris - obiecał czarnowłosy.Wysoki Wilk widział ten czuły gest ze strony Lucky Luke'a. Ale nie ten fakt wywoływał u niego złość. Doris wyraźnie nie miała nic przeciwko.
- Moja skło wracamy do tipi - wydał polecenie - musimy porozmawiać.
Wyraz twarzy blondynki momentalnie się zmienił. Zmarszczyła brwi i przeniosła wzrok na wojownika.
- Nie jestem twoją, a tym bardziej przyszłą żoną! - warknęła.
Błyskawicznie zdjęła z szyi kamienny naszyjnik. Tym przedmiotem cisnęła prosto w głowę Wysokiego Wilka. Cios był bardzo bolesny.
Wojownik ogarnięty bólem pocierał obite czoło. Jeszcze nikt go tak nie znieważył. Kątem oka widział uśmiechy u pozostałych wojów wioski. Cóż za poniżenie.Uparty Osioł i Szaman byli bardzo zaskoczeni brakiem pokory ze strony białej twarzy. Niski Indianin podniósł z powrotem naszyjnik. Ta biżuteria miała być niezbędnym elementem ceremonii ślubnej.
- Synu - burknął Wódz Brutalnych Wilków - trzeba poskromić Złośnicę.
Ci widzieli jak ją zniechęcić do walki.
Owi, trzej Indianie szli ku Doris. Raczej nie mieli pokojowych zamiarów. Lucky Luke zaczął osłaniać młodą, niską kobietę przed zagrożeniem. Chciał coś wymyślić, by ochronić towarzyszkę. Dłoń miał blisko rewolweru na wszelki wypadek. Doris chcąc zwrócić na siebie uwagę chwyciła rękaw jego żółtego ubrania.
- Musisz mnie zostawić gościu - powiedziała zdenerwowanym głosem - jesteś dla mnie zbyt bliski, by tak ryzykować, proszę.
Na policzkach wysokiego mężczyzny zagościły wyraźniejsze rumieńce.
Zakrył połowę twarzy kapeluszem, by je ukryć. Mimo wszystko słowa Doris... Wywołały przyjemne ciepło w klatce piersiowej.
- Coś wymyślę - zmarszczył brwi - nie utkniesz z tymi kretynami.
Oczywiście wszystko wyszeptał.
Doris wyłoniła się zza jego pleców. Przy czym podniosła ręce, by pokazać gest poddania. Teraz żałowała kamiennego ciosu, który spowodowała. Przez nią Luke mógł zostać skrzywdzony.Wysoki Wilk na siłę wyniósł ją do tipi. Za nim ruszył ojciec i Szaman.
- Kobieto pamiętaj, że jesteś nam coś winna - przypomniał Wódz.
Jego syn zatrzymał się w okręgu.
Doris spojrzała na słabo wyraźny cień na materiale tipi. Luke podsłuchiwał rozmowę? Nie chcąc wydać jego obecności przeniosła wzrok na ziemię. Nic nie odpowiedziała.
- Mówiłaś, że niedawno zmarł twój mąż - przypomniał Szaman - niebawem tak czy siak wszystko wyjdzie na jaw.
Z powrotem założył kamienny naszyjnik na jej drobną szyję. W swoim języku wymawiał nieznane słowa. Najpierw brzmiały jak rymowany wiersz, a później delikatny śpiew. Niski, zamaskowany człowiek cały czas był wpatrzony w Doris. Dokładniej zaklinał jej nową, ciężką ozdobę. Od teraz będzie na nią skazana do końca tygodnia. Nie zamierzał wspominać o tym szczególe. Jakiekolwiek zaślubiny zostawiały niewidoczne ślady dla zwykłych ludzi. Przy odpowiednim rytuale Szamani mogli znaleźć pierścienie. Doris nie miała żadnego. Nigdy nie wychodziła za mąż. Jej słowa o zmarłym były nieprawdą. Po zakończeniu kilkunastominutowej czynności przemówił do Wodza:
- Ona kłamała Uparty Ośle - Szaman posłał szeroki uśmiech - nigdy nie miała męża.
- Więc ostatecznie wyjdzie za mojego syna - wzruszył ramionami.
Wysoki Wilk wreszcie wypuścił młodą kobietę.
- Muszę wrócić na polowanie - powiedział wojownik - nie zdobyłem nawet królika.
Doris chciała skomentować jego nieudolność. Zrezygnowana usiadła na ziemi. Jej wolność stanęła pod znakiem zapytania.
Czy Lucky Luke będzie miał jakiś skuteczny pomysł?Późnym wieczorem Wysoki Wilk podszedł do Doris. Bez uprzedzenia uderzył ją w twarz. Nawet nie krzyknęła. Nie chciała, by Luke usłyszał o tym incydencie.
- Skło ma nauczkę za uderzenie Wysokiego Wilka - warknął wojownik.
- Gdybym mogła drugi raz zrobić to samo - pomyślała.
Acz nie chciała, by ten damski bokser ją skrzywdził. Cóż, to zwyczajnie bolało. Włosami zakryła zaczerwienienie na lewym policzku.
Cierpliwie zaczęła czekać, aż jej oprawca zaśnie. Siedząc pod materiałową ścianą przymknęła oczy.
Sama niechcący odpłynęła na chwilową drzemkę.Znowu miała przed sobą Storma. Tym razem pozwoliła nieznanym wspomnieniom przelecieć przez umysł. Jej ciało ogarnęło uczucie silnego falowania, kołysania jak... Jak na grzbiecie rozpędzonego wierzchowca. Panowała ciemność ogarniająca pustynne tereny.
Doris jechała na Coli wzdłuż przepaści. Zwierzę nie miało na sobie siodła. To oznaczało, że uciekały w pośpiechu. Kilkanaście metrów za nimi jechał gang białowłosego. Tym razem chciał dorwać młodą kobietę. Żywą lub martwą. Niebawem wjechała na most. Storm chwycił oba rewolwery. Celował w klacz. Bez konia kowbojka nie mogłaby uciec.
Niestety odległości były ogromną przeszkodą. Rozległ się huk strzałów.
Cola momentalnie upadła grzbietem łamiąc drewnianą poręcz mostu.
Natomiast kowbojka przez tą siłę została wyrzucona. Tępo patrzyła na towarzyszkę, którą straciła.
Doris wpadła do zimnej wody.Otworzyła oczy wiedząc, że siedziała w cudzym tipi. Jej wspomnienia sprzed kilku dni wróciły. Dlatego Cola nie wracała... Doris wyszła z namiotu.
Nie chciała płakać przy osobie, którą nienawidziła. Usiadła pod totemem cicho łkając. Miała poczucie, że została kompletnie sama. Zignorowała czyjeś kroki zbliżające się w jej kierunku. Od czasu do czasu cicho brzęczały ostrogi. Owy ten ktoś położył dłoń na ramieniu blondynki.
- Więc już wiesz... - wyszeptał Lucky Luke - mogę ci jakoś pomóc?
- Zostaw mnie - wyłkała Doris - przez ten tydzień nawet do mnie nie podchodź.
Była tak zrozpaczona i jednocześnie zła. Z tyłu głowy nadal miała groźbę Upartego Osła. Zabiją bliskie jej osoby jeśli będzie chciał.Usłyszała ciche westchnienie ze strony młodego mężczyzny. Na jego policzkach widniały lekkie rumieńce, ale chciał być wsparciem. Widok osamotnionej Doris po stracie przyjaciółki... Powodował lekki ból w jego sercu. Dlatego chciał działać.
Co mógłby zrobić dla niej, by łagodniej godziła się ze śmiercią Coli. Poza tym to uwięzienie w Plemieniu Brutalnych Wilków dokładało dla niej kolejnego cierpienia. Delikatnie chwycił jej roztrzęsione, chłodne dłonie. Musiała wstać, ale nie buntowała się przeciwko jego działaniom. Uczucie dłoni na jej było nawet pokrzepiające.
Ostatecznie Lucky Luke zaprowadził ją do swojego, skromnego obozowiska. Tak skromnego, że poza skałą nie było nawet namiotu.
Indianie teraz spali, więc mógł przyprowadzić Doris.
Ona usiadła pod ścianą opierając o nią plecy. Znowu chciała zatopić się we własnym umyśle. Gdy jej twarz opadała Luke zauważył zaczerwieniony ślad widoczny pod blond włosami. Chciała to ukryć?
Zatrzymał się przed Doris i kucnął.
- Mogę zobaczyć ślad pobicia? - zmarszczył brwi.
Ona uniosła głowę, ale milcząco dała przyzwolenie.Czarnowłosy dłonią delikatnie odgarną jasną, naturalną kurtynę. Miał lepszy widok na jej zasmuconą twarz ze śladem po przemocy.
Po poślubieniu Wysokiego Wilka miałaby doświadczać tego codziennie? Przez chwilę napłynęła złość. Chciałby ją uwolnić i wrócić do wspólnych podróży. Zaskakując samego siebie miał pewną potrzebę, by bardziej ukoić swoją złość. Delikatnie ustami musnął jej obolały policzek. Spotkał się z lekkimi dreszczami ze strony Doris. Acz te były dla niej nawet przyjemne.
- Przepraszam - wyszeptał.
Ta nie odpowiedziała sądząc, że słowa w tej chwili były zbędne.
Pocałowała go. Miał tak miękkie usta, iż mogła się roztopić. Luke nie siedział biernie. Postanowił, że przejmie kontrolę. Tego typu czynności w "kucki" nie były zbyt wygodne. Podniósł Doris, która chwilowo na to zakończyła zajęcie.
Mężczyzna delikatnie opierał ją o skałę. Teraz to on powrócił do przerwanego pocałunku. Acz z jego strony było to coraz bardziej zachłanne. Język poszedł w ruch.
Lucky Luke tak dbający o swój status samotnego kowboja nie miał wcześniej możliwości sprawdzenia kobiecych ust. Doris miała je tak miękkie. Później chciał przejść nieco niżej. Jego dłoń napotkała przeszkodę w formie kamiennego naszyjnika.
Chciał to zdjąć, ale nie mógł. Nie wyrywał tego na siłę wiedząc, że mógłby zrobić krzywdzę najdroższej mu osobie. Uznał, iż dorwie się do jej szyi innym razem. Jolly Jumper widząc do czego zmierzała ta dwójka postanowił spokojnie się oddalić, by dać im więcej prywatności._______________________
Zakończenie nie miało być niespodzianką jak coś. 😂
CZYTASZ
Dziewczyna Lucky Luke'a
FanfictionCórka polskich emigrantów spotyka na swojej drodze samotnego kowboja. Musi uważać, by najlepszy rewolwerowiec na Dzikim Zachodzie nie odkrył jej małego sekretu. Na razie wstawiam tylko dwa rozdziały i na nich kończę ff, bo nie wiem jak on się prz...