Znajomy Blondyn

170 16 4
                                    

Czułam pod sobą delikatne unoszenie i opadanie. Ono wiązało się przy tym z przyjemnym ciepłem kojącym moje zmysły. Od czasu do czasu docierała niewielka ilość chłodniejszego powietrza, które muskało moją nagą skórę. Huh? Nie mam na sobie ubrań. Ta myśl spowodowała falę dreszczy przebiegającą po plecach. Mój umysł szybko przypomniał mi przebieg zdarzeń z ostatniej nocy. Chciałam zaryzykować i nocą odkryć nowe informacje o Stormie, a pewny stróż prawa pokrzyżował moje plany. Pod wpływem złości wytknęłam mu pewne jego wady oraz... Jak tak bardzo chciał mnie zatrzymać w skuteczny sposób, to mógł się dobrze postarać. Tak jakoś wyszło, iż wylądowałam w jego pokoju. Im dłużej o tym wszystkim myślałam, nie czułam zażenowania. Jako dorosła, młoda kobieta nie miałam czego się wstydzić. Mogłam jedynie korzystać z sytuacji. Chciałam poleżeć w ten sposób i dalej kontynuować błogi sen. Niestety głosy rozsądku zaczęły przypominać o dzisiejszej pracy. Oparłam ręce o boki, by stykały się z pościelą. Niechętnie lekko podniosłam swoje ciało. Czarnowłosy mężczyzna cicho westchnął, gdy poczuł gwałtowniejszy ruch.
- Doris, jeszcze pięć minut - lekko zmarszczył brwi.
- Wolałabym nie grabić sobie u Szefa.
Luke niechętnie otworzył oczy i spojrzał na drewniany, stary zegar wiszący na ścianie. 
- Zawiozę cię do pracy - zadeklarował kowboj.
Ręką objął moje plecy i przewrócił się na bok przy okazji nakłaniając mnie do dalszego spania. Przed ponownym zaśnięciem Luke poprawił kołdrę, by ta szczelnie zakrywała moje ramiona.
Uznałam, że warto zaufać jego intuicji. Wtulona w jego klatkę piersiową znowu "odpływałam". Nie zaprzątając myśli nadchodzącym dniem, nie musiałam czekać zbyt długo na sen. Bliskość drugiej osoby bardzo skutecznie likwidowała koszmary, które dość często mnie nawiedzały. Kilka minut później poczułam ruch i chwilowy chłód. To był koniec najlepszego.

Trochę lepiej wyspana usiadłam na łóżku jednocześnie odruchowo kryjąc przód swojego ciała za pomocą koca. Przez chwilkę myślałam o dzisiejszej pracy z nadzieją, że będzie spokojniejsza niż wczoraj. Łapanie złodziejaszków każdego dnia nie napawało optymizmem. Niestety jedyny pościg uświadomił mi, że w razie czego Pan Strong był groźnym przeciwnikiem, mimo upływu tylu lat po zakończeniu kariery... Zmarszczyłam brwi lekko zestresowana bardzo możliwą konfrontacją. Zawsze mogłoby coś pójść nie tak. 
- Nad czym tak intensywnie myślisz? - spytał ubrany już Lucky Luke.
Lekko się pochylał i bacznie obserwował moją twarz. 
Nie chciałam kłamać, że miałam dylemat ze śniadaniem. Widział emocje wyryte na moich oczach. Jego nie mogłam na dłuższą metę okłamywać w tym temacie.
- Chciałabym zrobić drugie podejście do Golden Gun Shop'u - odpowiedziałam usiłując zachować poważny ton głosu - nocą oczywiście, coś... Coś mogłabym odkryć.
- Uparłaś się na niebezpieczeństwo.
- Luke, pójdę tam i koniec kropka.
Lekko prychną pod nosem myśląc nad moją decyzją i równocześnie oparł ręce o łóżko.
Po minucie dodał:
- Przyciągasz kłopoty Doris, wiesz o tym?
- Oby tym razem mniejsze... 
Kowboj zrezygnowany z prób odciągnięcia tego pomysłu wyprostował się nadal wpatrzony w moją osobę. Znowu był zamyślony.
Wykorzystałam sytuację, by wstać. Pozbierałam z podłogi piżamę i codzienną odzież. Te musiałam odnieść do swojego pokoju, a także odziać się w robocze ciuchy. Ano też skórę wypadałoby odświeżyć. 
- Przyniosę twoje rzeczy - padła chęć niesienia pomocy.
Jak to on. Miał obawy, iż jakiś obcy facet widziałby mnie w tym stanie przechodzącą z jednego pokoju do drugiego?  Nie mogłam nie uśmiechnąć się pod nosem. 

Dwadzieścia minut później stałam przed lustrem ubrana w czarną spódnicę i czerwoną koszulę. Włosy tym razem związałam w długi, gruby warkocz opadający na plecy. Utrzymywała to w ryzach czarna wstęga. Przynajmniej później będę miała mniej problemów z rozczesaniem ich...
Gotowa do wyjścia schowałam kluczyki do kieszeni i założyłam botki. Czy było coś o czym zapomniałam? Rozejrzałam się po pokoju szukając ewentualnej zguby. 
Kosmyki przydługiej grzywki zaczęły wyłazić z warkocza powoli zasłaniając pole widzenia. 
Powinnam zainwestować w porządną spinkę... Uznałam, że wszystko przy sobie miałam ( w tym parę rewolwerów ). Jako pierwsza opuściłam pokój cicho stukając podeszwami butów o drewnianą podłogę. Od czasu do czasu mijali mnie inni goście hotelu, którzy najczęściej ignorowali moją obecność. Zeszłam na dół znowu zamyślona łucznictwem. Przypominałam sobie błędy popełniane podczas ćwiczeń. Jak mogłabym je szybciej wyeliminować? 

Dziewczyna Lucky Luke'aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz