Część I: Przez płomienie, Rozdział 3

29 4 1
                                    

Możliwe, że straciła na chwilę przytomność, bo nie pamiętała, jak trafiła do przydrożnego rowu. Bała się nawet wstawać, ale w miarę jak mijały minuty a wokół nie było słychać ludzkich głosów, odważyła się podpełznąć do krawędzi i ostrożnie rozejrzeć. Na drodze leżały ciała, nieruchome, poprzeszywane odłamkami. Niektóre jeszcze się paliły. W okolicy nie było widać nikogo żywego poza nią.

Sens tego, co widziała, nie do końca do niej docierał. Po całej nocy wdychania nie wiadomo jakiej substancji i po kolejnych wydarzeniach, potłuczona i otoczona gryzącym dymem, czuła się koszmarnie. Próbowała wymiotować, ale nie miała czym. Jedyne, co rozumiała, to że jakimś cudem uwolniła się od porywaczy, i że powinna uciekać, póki miała szansę.

Duchy, które przez cały czas były z nią, milcząco przypominały czemu to zawdzięczała. Dlatego zamiast rzucić się od razu do ucieczki, wróciła do wraku, nie zważając na gorąco jakie wciąż stamtąd biło. Płomienie już przygasały, tylko trzeba było uważać, gdzie stawiać kroki. Na szczęście miała buty na nogach, choć nie przypominała sobie, kto i kiedy je na nie włożył.

Przyglądając się rozrzuconym na znacznym obszarze odłamkom, dostrzegła kilka dopalających się skrawków własnych rzeczy. Z jakiegoś powodu porywacze zabrali je wszystkie z pokoju w pałacu.

– Dlaczego?! – jęknęła. Z bólem serca chwyciła skrawek ulubionego koca, który przywiozła z rodzinnego domu. Większość doszczętnie się spaliła, został tylko mały fragment. Przycisnęła go do siebie i rozglądała się dalej, z rozpaczą wypatrując, czy coś jeszcze ocalało. Jednak wśród jej rzeczy nie było nic na tyle trwałego, by oprzeć się pożodze.

Wyjątkiem był przedmiot, którego szukała przede wszystkim, a który dopiero od wczoraj był w jej posiadaniu. Boski diadem leżał wśród popiołów, świecący i niemal czysty. Obok leżały też resztki skrzynki – nie spaliła się do końca, bo jak się okazało nie była w całości drewniana. Spod spopielałych warstw widać było metalową strukturę. Dla Enili ważny był jednak tylko diadem.

Ostrożnie dotknęła klejnotu i odkryła, że na przekór temu, co działo się wokół, sam nie był aż tak gorący. Chwyciła więc pewniej za niego a potem potrząsnęła diademem kilka razy w powietrzu, próbując go w ten sposób ostudzić. Jednak kiedy założyła go na czoło, poczuła że metalowa oprawa wciąż jeszcze była zbyt rozgrzana, aż do bólu. Zacisnęła zęby i pobiegła, byle dalej od tego miejsca. Oparzenie wydawało się w tej chwili mało istotne, najważniejsze było, że miała klejnot ze sobą i że potrafiła się bronić.

Pędziła drogą z powrotem w kierunku, skąd przyjechali. Choć było niemal pewne, że przekroczyli granicę, miała nadzieję, że nie oddalili się bardzo i że mogła jeszcze trafić w ręce pobratymców.

Jednak pierwsze głosy, jakie usłyszała, dobiegły nie z przodu, a zza pleców – ze strony, od której próbowała uciekać. Była pewna, że na miejscu katastrofy pojawili się już kolejni Regijczycy, którzy ruszą za nią w pościg, kiedy tylko zorientują się, co się stało.

Zdała sobie sprawę, że w takim razie nie było bezpiecznie pozostać na drodze. Zbiegła na pobocze i między drzewa, a potem dalej w las.

Przemykając między pniami, jednocześnie w tym drugim, widmowym świecie ścigała zjawy. W desperacji była gotowa próbować wszystkiego, poszukując jakiejś innej manifestacji boskiej mocy, która mogłaby okazać się pomocna w tej sytuacji – bo podpaleniem lasu z pewnością tylko by sobie zaszkodziła.

Widma zdawały się uciekać jeszcze gorliwiej niż zwykle, a w którymś momencie wszystkie jak na komendę zrzuciły z siebie czerwień i stały się błękitne. Enila aż przystanęła, zdezorientowana nieoczekiwaną przemianą. Nie wiedziała, czy to oznaczało, że już nie chciały z nią współpracować, czy wręcz przeciwnie – że zdołała uzyskać dostęp do jakiejś ukrytej części mocy. Przy kolejnych próbach przekonała, że zachowywały się podobnie jak wcześniej i poza tą jedną dziwną zmianą nic się nie zdarzyło. W dalszym ciągu była sama, w głębi lasu na obcej ziemi, z poparzonym czołem i słabnącymi siłami.

Boskość pojętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz