Świat na powierzchni przysypał śnieg i skuły mrozy. Agata miała więcej niż zwykle pracy przy piecu, potrzebując ogrzać cały dom. Enila mogła jednak tego nie zauważać, do schronu pory roku prawie nie docierały, a ona znów spędzała na górze mniej czasu, wychodząc tylko na skromne posiłki. Niemal nie odczuwała swojego zamknięcia, kiedy miała wielki świat widm do zbadania.
Już same teksty – niektóre tak długie, że przepisane na papier byłyby grubymi tomami – potrafiły zająć ją na długo. Jednak klejnot był w stanie pokazywać nie tylko pismo, a również odtwarzać nagrania z dawnych czasów – i to nie tylko dźwięki, ale też obrazy.
Zobaczyła jak wyglądał świat dawno temu, jak żyły miasta, po których zostały tylko resztki ruin. Przeważnie nie rozumiała nawet, na co patrzyła.
Po raz pierwszy usłyszała też prawdziwe brzmienie dawnego języka, z czasów, kiedy jeszcze nie był martwy. Różniło się znacząco od tego, jakiego nauczył ją Szymon. Wiele słów wymawiano inaczej i nawet sama melodia zdań była nieco inna. Dlatego, choć z czytaniem radziła sobie coraz lepiej, z nagranej mowy niewiele potrafiła wychwycić. Wszystko wymagało cierpliwości.
Teksty w większości opowiadały historie z dawnego świata, pełne dziwnych szczegółów, ale wbrew temu, czego początkowo się spodziewała, nie znajdowała w nich głębszych religijnych przekazów, ani nawet wskazówek dla siebie. Te okazały się leżeć gdzie indziej.
Jedną z zaszytych w zjawach książek początkowo zignorowała jako zupełnie niezrozumiałą. Jednak kiedy zajrzała do niej po pewnym czasie, z lepszą znajomością języka, odkryła że to podręcznik – w dodatku szczególnie dla niej przydatny, bo omawiający rzeczy, które mogła robić z widmami. Rozpoznała opisy czynności, które już sama wcześniej odkryła – a teraz mogła uzupełnić luki w tej wiedzy. Skupiła na tym wysiłki, próbując zrozumieć każdy fragment.
Kiedy wiedziała, że postępuje zgodnie z instrukcjami, dodawało jej to pewności siebie. Czuła, że zaczęła prawdziwie władać widmową mocą, choć wciąż jeszcze nie miało to większych konsekwencji poza jej własną głową.
Okazało się jednak, że zaklęcia nie zawsze działały jak powinny. Choć stosowała się do wskazówek, stawały jej na drodze nieoczekiwane widma, z napisami oznaczającymi różnego rodzaju braki i niepowodzenia – niewiele z nich rozumiała poza ogólnym wrażeniem niedostatku.
Dawniej, kiedy próbowała wszystkiego na ślepo, zapewne kończyło się to w podobny sposób, tylko wtedy tego nie rozumiała. Klejnotowi czegoś brakowało i przez to wielu rzeczy nie mógł dla niej zrobić. Co prawda i tak wciąż jeszcze nie pojmowała, jaki miał być cel tych zaklęć – mogła tylko fantazjować, że były równie albo i bardziej potężne, niż przyzywanie ognia.
Zmuszona omijać związane z nimi sekcje podręcznika, podążała dalej, choć było coraz trudniej. Jeden z późniejszych rozdziałów wspominał o tym, jak pisać własne zaklęcia, co przywitała z taką ekscytacją, że aż zgubiła się w tekście i musiała szukać tego miejsca od nowa.
Zaskoczyło ją, że ukryta treść zaklęć okazała się formułowana w języku, który nie miał prawie nic wspólnego z martwym. Miał dodatkowe znaki, których nie znała, i rządziły nim dziwne reguły. Domyśliła się, że to jeden z tych bardziej obcych języków, o których wspominał Szymon, ale nawet on go nie rozpoznawał, kiedy przepisała mu fragmenty.
Odtąd musiała pamiętać, że nie wszystko, co było zapisane antycznymi znakami, oznaczało tę samą mowę. Klejnot posługiwał się także innymi językami, trudniejszymi, może nawet jeszcze starszymi niż martwy. Z każdym takim odkryciem wszystko okazywało się jeszcze bardziej wielowarstwowe niż się dotąd wydawało.
CZYTASZ
Boskość pojęta
Ciencia FicciónGdy początkująca studentka odkrywa, że jako jedyna może władać boskim klejnotem, który dla jej rodaków jest cenną spuścizną i źródłem nadziei, nawet nie podejrzewa, co to naprawdę oznacza. Musi dowieść, że zasługuje na dar, który otrzymała, i że pot...