Część VII: Przez obłoki, Rozdział 3

10 2 0
                                    

Kolory oceanu, zapach niesiony chłodnym powiewem, twarde kamienie i miękka trawa na szczycie klifu – wszystko było znajome, niemal zwyczajne, tylko odbierane nie tymi zmysłami.

– Niby to samo, a przecież nie – podsumował Andrzej.

– Dla mnie jest dobrze – odparła Spella, opierając głowę o jego ramię. – Wystarczy, że ty jesteś prawdziwy.

W rzeczywistości wcale się nie ruszyła, spoczywała bezpiecznie w orbitalnej uprzęży naprzeciw i w przeciwieństwie do Andrzeja nawet nie otworzyła oczu.

– Tak – powiedział obejmując tę siedzącą nad morzem. – To wystarczy.

Przytulali się w milczeniu, a symulowane słońce przesuwało się na niebie, przypominając o upływie czasu, bo tak chcieli. W pewnym momencie Spella lekko drgnęła i Andrzej spodziewał się, że usłyszy nową porcję przemyśleń o oszukiwaniu ludzkiego umysłu, albo o tym, jak opisujące świat abstrakcje nie były absolutnymi prawdami. Nic jednak nie powiedziała i domyślił się, że tym razem jej uwaga powędrowała w inne miejsce.

– Masz coś do zrobienia? – spytał.

– Tak, wybacz, zerkam na obrazy z planety, bo przyszła Onia i będziemy o tym rozmawiać. Chcesz dołączyć?

– Jak zwykle gubię się przy tobie. Widzę nas w jednym i w drugim świecie, ale w żadnym nie widzę Oni. Rozmawiacie w jeszcze innym? Pewnie w tym twoim, tym do którego zawsze uciekałaś. Ale jak ja miałbym dołączyć? Czy to trzecie zmysły?

– Nie, nie do końca. Co prawda to też wirtualny świat, ale odbieram go pierwszymi zmysłami. Przesłania mi rzeczywistość.

– To znaczy, że tu jesteś nieobecna? – odezwał się wewnątrz kabiny, machając dłonią w stronę pozornie śpiącej Spelli. Ta siedząca przy nim na klifie roześmiała się.

– I tak, i nie. Automaty mi powiedzą, czy działo się coś ciekawego, mogę sobie odtworzyć. Uważaj, wszystko się nagrywa!

– Z mojego punktu widzenia to jak trzecie zmysły, czy chcesz to tak nazywać, czy nie.

– Masz trochę racji, ale... Wróćmy do tego później, na razie zobaczmy się z Onią. Możemy tutaj? Ja i tak nie mogłabym być należycie obecna.

Pokiwał głową i nawet nie zdążył pożegnać się z sentymentalnym widokiem, bo w ciągu sekundy grunt uciekł im spod nóg, a niebo pociemniało, jak kiedy wzbijali się wielolotem na niebezpieczną wysokość. Znaleźli się w przestrzeni kosmicznej, pod sobą mając zarysy całych kontynentów.

Andrzej potrzebował dużo więcej sekund, żeby zorientować się w nowym otoczeniu. Wcześniejsza symulacja udawała realizm, choć obrazy nie były prawdziwe – teraz było dokładnie odwrotnie. Powierzchnia globu była taka, jaką rejestrowały w tym momencie satelitarne sensory, z kolei oni unosili się swobodnie w próżni, nie odczuwając tego i mogąc z łatwością przenieść się w dowolne miejsce, zupełnie nie jak w rzeczywistości. Towarzyszyły im jeszcze mniej materialne byty: posłusznie podbiegające i umykające napisy, reprezentujące zbiór informacji o planecie Hen-3, w tym momencie uzupełniany.

– Dzień dobry! – powiedziała Onia, również unosząca się jako nietykalna zjawa wśród pustki. – Właśnie wypytuję wstępnie, jakie są wasze państwa, miasta, najistotniejsze sprawy. Chcesz coś pokazać?

– Myślę, że Spella zrobi to lepiej.

Nieprzyzwyczajony patrzeć na znane obszary z takiej perspektywy, potrzebował czasu, żeby rozpoznać miejsca, w których spędził większość życia. Od wschodnich krańców Regii po najdalszy zachodni brzeg Kwitanii, na którego imitacji siedzieli jeszcze przed chwilą, wszystko było zaledwie deseniem na powierzchni globu, który wysokiej orbity wydawał się spokojny i niezmienny. Cokolwiek Andrzej uważał za ważne, z tej odległości było prawie niewidoczne, mało znaczące.

Boskość pojętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz