Część IV: Pozostałości, Rozdział 1

31 3 0
                                    

Spędzając czas w symulacjach, była już podwójnie oddzielona od świata zewnętrznego. To, co się w nim działo, wydawało się równie odległe, jak sprawy dalekiej historii, które zgłębiała. Na powierzchni skończyła się zima, okolice pokryły się zielenią, wreszcie nadeszły ciepłe dni. Kiedy przy śniadaniu poczuła powiew z uchylonego okna, niosący zapach kwitnącej jabłoni, wstała i ostrożnie wyjrzała na zewnątrz.

– Jest bardzo przyjemny wieczór – skomentowała Agata. – Może masz ochotę na spacer? Dawno nie wychodziłaś.

Enila odruchowo położyła rękę na pojemniku z klejnotem, który miała pod ubraniem.

– Jeśli sprawdzisz, że nikogo nie ma w okolicy – powiedziała.

Osłona nocy wydawała się mniej skuteczna, kiedy zmierzch przeciągał się do późniejszych godzin, poza tym przy ciepłej pogodzie częściej można było kogoś spotkać nawet o takiej porze.

– Tak, oczywiście. Pójdę z tobą, żeby było bezpieczniej.

Agata poprowadziła na tylną stronę domu a potem prosto w las, wąską ścieżką. Kiedy weszły między drzewa, wyjęła małą latarkę i zaczęła świecić pod nogi. Wśród gęstwiny ściemniało się dużo szybciej.

Enila uważnie nasłuchiwała, reagując na każdy niepokojący odgłos, ale były to tylko zwyczajne dźwięki przyrody.

– Poza nami rzadko ktoś tędy chodzi – powiedziała półgłosem Agata. – To jest pętla przez las, zaraz miniemy rozwidlenie, do którego potem wrócimy od drugiej strony.

– Taka trasa spacerowa?

– Można tak powiedzieć. Spacerowa i zbieracka. Rośnie przy niej trochę dobrych rzeczy, ale teraz jeszcze nic nie owocuje. Niedługo może zaczną się poziomki.

Ścieżka wiodła przez chwilę pod górę, tak stromo, że trzeba było stąpać po korzeniach drzew jak po stopniach. Enila zatrzymała się, z trudem łapiąc oddech. Nawet nie zdawała sobie wcześniej sprawy, jak bardzo odwykła od ruchu, spędziwszy jesień i zimę w schronie. Przynajmniej powietrze, którym próbowała napełnić płuca bardziej, niż była w stanie, okazało się bardzo przyjemne, ze względu na zapachy ożywionego przez wiosnę lasu.

– Spokojnie. Możemy wracać, jeśli masz dość.

– Nie, chcę zobaczyć całą trasę.

– O tej porze nie zobaczysz za dużo. – Agata zaśmiała się cicho.

– Myślę, że nie masz racji.

Enila wyjęła spod ubrania pojemnik i ostrożnie uchyliła pokrywę, wypuszczając na zewnątrz światło klejnotu. Wiedziała już, że mogła je w razie potrzeby wygasić prostym poleceniem, ale teraz było nawet przydatne.

Na skraju wzroku pojawiły się znajome symbole – wraz ze światłem wydostały się na zewnątrz niewidzialne fale, które formowały te wrażenia w jej głowie. Choć znaczyło to, że wymykały się teraz w otwartą przestrzeń pewne sygnały, ryzyko wydawało się akceptowalne. Oddaliły się już na tyle od wioski, żeby nie wskazywać na lokalizację schronu.

Poza tym miała już dość dużą kontrolę nad tym, co klejnot robił. Nie emitował zbyt wiele, za to łapczywie chłonął energię z sygnałów obecnych w otoczeniu. Bateria ładowała się sprawniej, niż udawało się to w schronie.

– Fakt, mogę się schować z tą moją latareczką – skomentowała Agata, bo światło klejnotu dużo skuteczniej ukazywało leśną zieleń.

Enila uśmiechnęła się, bo w rzeczywistości mogła widzieć jeszcze więcej. Wyjęła klejnot z obudowy, uniosła go lekko w górę i kazała mu zacząć nagrywać. Zbierany przez niego obraz całego otoczenia był bardziej szczegółowy, niż to co można było dostrzec gołym okiem. Wyłapywał nawet kształty ukryte w głębokich cieniach.

Boskość pojętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz