Setan było jeszcze mniejsze od Sere, większość miejskich zabudowań skupiała się wokół jednego, rozległego placu na szczycie wzniesienia. Były to niskie, nudne kamieniczki, poprzedzielane zielenią, ale spomiędzy nich strzelała w niebo jedna imponująca budowla, jak samotne drzewo wyrastające z żywopłotu. Zaskakująco wysokie wieże, górujące nad okolicą, były jedynym znakiem wskazującym położenie miasteczka, kiedy nadjeżdżało się z daleka. Wokół były głównie lasy.
Strzelisty gmach musiał być szczególnym zabytkiem. Wyjątkowo grube mury wydawały się niepraktyczne, ale może właśnie ta masywność, w połączeniu z przemyślną konstrukcją, pomogła im zachować się w całkiem dobrym stanie. Tylko prawa wieża wyglądała na uszkodzoną – duży otwór blisko wierzchołka był częściowo wypełniony czymś metalowym, a poza tym zabity zwykłymi deskami, co świadczyło, że był naprawiany całkiem niedawno i że konieczne będą kolejne działania.
Andrzej domyślał się, że tam mieściła się biblioteka, choć niemal na pewno nie było to pierwotne przeznaczenie budynku. To, że trop zaprowadził go właśnie w takie miejsce, intrygowało go tym bardziej.
Zaczął jednak od zameldowania się w miniaturowym hotelu, stojącym na zachodniej ścianie rynku, gdzie budynki były mniej stłoczone i poprzerastane roślinnością. Pewne było, że będzie potrzebował noclegu – autobus, który go przywiózł, od razu pojechał z powrotem, a był to jedyny codzienny kurs łączący miejscowość ze światem.
Recepcjonista okazał się bardzo miły, z pewnością nawykły do obcokrajowców, choć w tej chwili wcale się tam nie tłoczyli. Wziął na siebie większość koniecznej biurokracji.
– Jest dużo wolnych pokoi, można wybierać – powiedział. – Polecam od tylnej strony, tam jest duży ogród, cisza za oknem.
– Dziękuję, jednak wolałbym widok na rynek.
– W takim razie może dwunastka, na rogu? Ma trochę jednego i trochę drugiego.
Andrzej przystał na propozycję. Obejrzał pobieżnie pokój i zostawił w nim większość rzeczy. Do podręcznej torby spakował tylko te zbyt ważne, by rozstawać się z nimi choćby na moment – relikt i dokumenty związane z misją, a także zapas pieniędzy.
Wyszedł i jeszcze przespacerował się wokół placu, oglądając wystawy sklepów, a przy okazji zerkając na wejście do wielkiej budowli, bo ciekawiło go, czy ktoś tam będzie wchodził lub wychodził. Nie otworzyło się ani razu.
Doszedł do wniosku, że nie spieszyło mu się oglądać je z bliska. Zatrzymał się w piekarni na przeciwległym rogu rynku, kupił kawę i kanapkę zrobioną z jeszcze ciepłej bułki, i usiadł przy stoliku. Nie przestawał obserwować tajemniczych drzwi, więc parę razy musiał brać serwetki, żeby osuszyć coś, co zachlapał, bo za mało przykładał uwagi do tego, co sam robił.
Po kanapce nie było już śladu, a po kawie tylko kilka łyków na dnie filiżanki, kiedy drzwi biblioteki otworzyły się na chwilę, a ze środka wyszły dwie starsze kobiety. Spokojnie przeszły na skos przez plac i zniknęły w wejściu jednej z kamienic. To było jedyne, co Andrzej zaobserwował.
Coraz trudniej było usprawiedliwić odwlekanie. Dopiwszy wystygłą resztkę, ukłonił się obsłudze, i przeszedł przez rynek prosto pod tajemnicze drzwi. Miały przymocowaną tabliczkę, małą i spłowiałą, ze znakiem oznaczającym bibliotekę – choć na tyle wytartym, że Andrzej rozpoznał go tylko dlatego, że się go tam spodziewał.
Wewnątrz było ciemno, przynajmniej kiedy weszło się z zalanego słońcem rynku, a do tego chłodno, wręcz zimno, przez analogiczny kontrast. Zapach nie był jednak ani odrobinę zatęchły, kojarzył się raczej z suchym drewnem. Kiedy wzrok zaadaptował się do półmroku, Andrzej zobaczył regały pełne książek, pnące się wysoko, z ciągami schodów i antresoli pozwalających dotrzeć i sięgnąć do każdej półki. Była to z pewnością jedna z największych bibliotek, jaką widział w życiu – zaskakująco, że w tak odosobnionym miejscu. Tak jednak bywało z reliktami, że najcenniejsze można było znaleźć właśnie tam, gdzie prawie nikt nie zaglądał.
CZYTASZ
Boskość pojęta
Science FictionGdy początkująca studentka odkrywa, że jako jedyna może władać boskim klejnotem, który dla jej rodaków jest cenną spuścizną i źródłem nadziei, nawet nie podejrzewa, co to naprawdę oznacza. Musi dowieść, że zasługuje na dar, który otrzymała, i że pot...