Część II: Skryte konstrukcje, Rozdział 3

30 4 1
                                    

Zanim Agata zeszła ze śniadaniem, Enila zabazgrała cały zeszyt, wyznaczając kolejne etapy rozwijania się fali wśród fikcyjnych cząstek – zaledwie kilkudziesięciu i tylko na jednym krótkim etapie procesu. W rogu każdej strony umieściła rysunek przedstawiający obliczony w kolejnym kroku układ, w jaki ułożyły się ziarenka – na koniec można było kciukiem przekartkować cały zeszyt tak żeby zobaczyć, jak się poruszają, układając się w przepływające fale.

– No tego się nie spodziewałam, świetne! – skomentowała Agata, bawiąc się tym efektem, podczas kiedy Enila brała się za śniadanie. Co prawda dzieło to powstało za sprawą sugestii nauczycielki, ale może nie oczekiwała, że uda się tak dobrze.

W zamierzeniu Agaty miało to przede wszystkim pokazać, że modelowanie złożonych procesów było naprawdę możliwe, jednak musząc włożyć w to dużo starannej pracy, Enila przekonała się również, jak było to trudne. Nawet gdyby starczyło jej wytrwałości i spędziła na tym kolejne całe dni albo i tygodnie, wydawało się niemożliwe obliczenie czegoś podobnego na większą skalę – podczas kiedy wystarczyło zatrząść blatem, na który wysypało się trochę piasku, żeby zobaczyć dużo bardziej złożone wzory tworzące się w mgnieniu oka.

– Myślę, że rozumiem. Wierzę, że to mogłoby działać też dla bardziej skomplikowanych rzeczy. Ale to jest tak strasznie dużo rachunków – powiedziała po śniadaniu. – Już teraz wiem, dlaczego tak trudno jest przewidywać przyszłość! – Roześmiała się.

– Prawda! – zawtórowała Agata. Patrzyła na Enilę z lekką dumą. – Ale wyjawię ci kolejny sekret – powiedziała z łobuzerską miną, świadczącą o tym, że to co miała powiedzieć wcale nie było wielką tajemnicą. – W tym też mogą nam pomóc maszyny. Wiem! Zbudujemy jedną razem, to będzie przy okazji praktyka w składaniu układów.

– Do mnożenia i dzielenia?

– Do czegokolwiek!

– Naprawdę? Na przykład coś takiego będzie potrafiła policzyć? – Enila z niedowierzaniem pokazała na jedną z kartek zapełnionych pokreślonymi równaniami.

– No dobrze, nie aż tak, ale pomoże nam liczyć, wszystko czego będziemy potrzebowały. To będzie po prostu narzędzie, które ułatwi nam co bardziej mozolne zadania. Tak jak jedne przyrządy mogą za nas robić rzeczy wymagające siły, są też takie które mogą za nas robić obliczenia. Wyobraź sobie, że to taka pralka, tylko że do liczb, a nie ubrań. Może je obracać i wywracać bez końca, nie męcząc się i nie nudząc, i dzięki temu robiąc też mniej błędów.

Enila była rozbawiona tym porównaniem.

– Ale co nam przyjdzie z tego wywracania, skoro i tak same musimy wiedzieć, które liczby gdzie powstawiać? – zapytała, niby przekornie ale szczerze. – To będzie jak te tablice, których już i tak używamy, tylko że zmechanizowane?

– To może być dużo więcej. – Agata odchyliła się na krześle. – To prawda, że nasze urządzenie nie będzie potrafiło samodzielnie przeliczyć takiego wzoru, jak pytałaś, ale myślę, że da się skonstruować i takie, które by potrafiły. Podejrzewam, że starożytni potrafili takie robić. Kto wie, może twój klejnot potrafi.

Ta wzmianka wystarczyła, żeby w jednej chwili zmobilizować Enilę. Przez chwilę obserwowała widma, jakby spodziewała się, że też jakoś na to zareagują, te jednak tylko migotały jak zawsze.

– Bierzmy się w takim razie do roboty! – stwierdziła, składając brudne naczynia.

Przygotowały stół do prac przy elementach elektrycznych, tak jak to robiły już wcześniej. Tym razem Agata przyniosła jednak z pomieszczeń na drugim końcu schronu dużą i dobrze zabezpieczoną skrzynkę, z której zaczęła wyjmować jedną po drugiej części urządzeń, jakich dotąd nie pokazywała. Były zaskakująco małe, bardzo precyzyjnie wykonane, niemal każde z wieloma drobnymi drucikami lub stykami do połączeń.

Boskość pojętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz