Część VII: Przez obłoki, Rozdział 1

13 2 1
                                    

– To już pewne, zaczyna manewrować – powiedziała, jakby to była zwyczajna plotka, między jednym a drugim kęsem orzechowej bagietki.

Siedzieli przy stoliku z widokiem na głęboką dolinę rzeczną, w mieście, w którym Andrzej był po raz pierwszy w życiu, w kraju, w którym mówiono językiem, jakiego nie znał. Z nowej perspektywy wydawało się zabawne, że dawniej uważał się za obieżyświata, bo to było niczym w porównaniu z obecnymi wojażami.

Cieszyli się prawdziwą wolnością. Nie ich zmartwieniem było, że Regia, mająca największą kontrolę nad rynkiem paliw, przykręcała kurek jeszcze bardziej niż zwykle. Spella zbierała energię z samej przyrody, przy okazji dowodząc, że naprawdę istniały lepsze metody, nie wiedzieć czemu zapomniane. Wydawało się, że nic na świecie nie mogło im zepsuć codziennych radości.

Jednak zdanie, które właśnie usłyszał, zwiastowało koniec idylli.

– Leci tu? Na orbitę?

Pokiwała głową, przeżuwając. Opierała nogi o murek oddzielający ich od ostro opadającego zbocza, patrzyła w dal i wcale nie wyglądała na przejętą.

– Tak, jak można było się spodziewać.

Skosztował własnej bułki i stwierdził, że smakowała dla niego zbyt egzotycznie. Kwaskowatość i goryczka kłóciły mu się z zaletami świeżego pieczywa. A może wpłynął na to stres, bo chwila, którą jeszcze przed chwilą się napawał, stała się mniej namacalna, jakby zanurzona we mgle, nerwowe myśli przesłoniły mu inne bodźce.

Zapatrzył się na miękkie wnętrze ciasta i pomyślał, że wrócił do niego pech, skoro przygoda miała skończyć się w tak nieidealnych okolicznościach.

– Wolałem jednak delri – skomentował.

– Do twoich ulubionych mamy trzy tysiące dwieście kilometrów. Raczej nie wyrobimy się w mniej niż pięć godzin. Ale na jutrzejsze śniadanie, jeśli bardzo ci zależy...

– Mamy w ogóle tyle czasu?

– Tak. Już nie lecą z tak szaloną prędkością. Domyślam się, że między planetami to nie byłoby bezpieczne, za dużo gruzu wszędzie.

– Nawet tam jest pełno reliktów?

– Miałam na myśli asteroidy. Ale kto wie. Ja też nie widzę wszystkiego. Wracając do tematu: jak się leci z bardziej kulturalną prędkością, to kosmos jest duży, naprawdę duży. Mamy jeszcze kilka dni.

Odetchnął głęboko.

– Wobec tego lećmy. Tu nie jest tak miło, jak myślałem.

– Niepotrzebnie wymieniałam tyle gotówki – stwierdziła, opuszczając nogi na ziemię i wstając z fotela. – Pójdę zapłacić, żeby było szybciej. Zostawię im duży napiwek – wyjaśniła ze śmiechem.

Był od niej zależny, jednak dawno już przestał się z tym czuć dziwnie. Z fascynacją, ale i rodzajem dumy obserwował, z jaką łatwością radziła sobie w kolejno odwiedzanych krajach. Przylecieli w nowe miejsce, a ona od razu wiedziała, gdzie się udać, by zaopatrzyć się w lokalną walutę. Kwitańskie banknoty wszędzie okazywały się pożądanym towarem, to akurat nie dziwiło, ale łatwość, z jaką Spella porozumiewała się w kolejnym obcym języku, była czymś godnym uwagi. Używała programów, które potrafiły na podstawie słowników i przykładowych tekstów i nagrań zbudować wystarczająco dobry model, który potem na bieżąco tłumaczył komunikację w jedną i drugą stronę. Dla niej było to proste, bo miała bezpośrednią łączność z maszynami – coś, co dla niego było dużo trudniejsze do osiągnięcia. Mówiła, że nie jest to niemożliwe, ale że nie może tego obiecać.

Boskość pojętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz