Część V: Małpia boskość, Rozdział 2

19 4 1
                                    

Coraz trudniej było wytrzymać bez uciekania w światy oferowane przez klejnot. Zmuszała się jednak do tego, z obawy że coś jej umknie, że nie zdąży należycie zareagować. Musiała być nieustannie obecna, odpowiadać na kontakt wzrokowy, na pytania. Okazywało się to dużo trudniejsze, niż przypuszczała.

Odrobinę wytchnienia znalazła, kiedy podano jej posiłek. Przez chwilę była sam na sam z wykwintnymi daniami, własnymi myślami i widmami programów z klejnotu. Nikt nie przeszkadzał i mogło to wyglądać, jakby się zdrzemnęła przy stole, bo jadła powoli, z zamkniętymi oczami, i większości potraw prawie nie tknęła, zresztą postawiono ich przed nią o wiele za dużo, nawet na wygłodniałą osobę.

Trwało to jednak zbyt krótko, by mogła naprawdę się rozluźnić. Nasłuchujące duchy z wyprzedzeniem dały znać, że przygotowywane jest dla niej kolejne spotkanie.

– Przepraszam, profesor Rys już... – zaczął jeden z obsługujących, który po chwili wahania odważył się stanąć przed nią.

– Tak, wiem – przerwała mu, otwierając oczy, od razu wycelowane prosto w niego. – Już idę.

Uniwersytecki historyk, któremu rządzący ufali na tyle, że powierzyli mu przygotowanie Enili do publicznych wystąpień, był w podobnym wieku co Arned. Miał siwe włosy i wiele zmarszczek, ale poruszał się zaskakująco energicznie i zdecydowanie. Pokłonił się ceremonialnie, okraszając to gestami, jakich Enila nawet nie znała.

Serce kołaczące tuż obok klejnotu dało znać, że bała się tego spotkania. Po rozmowie z Arnedem dręczył ją szereg lęków i wątpliwości. Czy wiedzieli, że bogini w rzeczywistości nie była nikim szczególnym, że tylko przypadek dał jej połączenie z reliktem? Czy zamierzali pozostawić jej pełną kontrolę nad nim?

Spodziewała się, że od razu zaczną omawiać jej przyszłość, ale Rys zaskoczył ją pytaniem o coś, o czym zdążyła już niemal zapomnieć:

– Zachowałaś notatki Deany Trzeciej? Podobno zniknęły razem z tobą.

Czy domyślał się odpowiedzi? Czy rozgniewa się o to? Czy lepiej było przemilczeć prawdę?

Wzięła głęboki oddech, starając się wyrazić smutek.

– Niestety, spłonęły w tym samym wypadku – wyjaśniła, dotykając dłonią zakrytego czoła. Rys nie zwrócił uwagi na ten gest.

– To wielka strata – stwierdził. – Dużo poważniejsza niż zniszczony diadem.

– Tylko dzięki temu zdołałam się uratować. Siebie i klejnot!

Obrazy, których wcale nie chciała sobie przypominać, stanęły jej przed oczami.

Rys uniósł brwi, jakby w niedowierzaniu, ale nie dopytywał więcej. Może dostrzegł, jak silne emocje to w niej wzbudziło.

– Dobrze, przejdźmy do przygotowań, mamy dużo do zrobienia – powiedział. – Musimy zaaranżować pierwsze wystąpienie jak najszybciej, do Święta Wolności zostało niewiele czasu. Napiszemy dla ciebie przemowę, nauczysz się jej starannie.

Przytaknęła, jednocześnie próbując zwalczyć lęki. Przypomniała sobie rozsądne myśli, jakimi uspokajała się już dawniej: może i nie była nikim szczególnym kiedy pierwszy raz przyjechała do Iskary, ale od tamtego czasu zdobyła niezwykłą wiedzę. Być może jako jedyna na świecie potrafiła programować klejnot. Rozumiała zasady rządzące nie tylko nim, ale w ogóle całą przyrodą, w stopniu który wydawał się nieznany współczesnym.

– Zastanów się nad przyjęciem tradycyjnego imienia. Możesz być Deaną Czwartą – powiedział Rys, przeglądając notatki, które przyniósł ze sobą.

Boskość pojętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz