Część II: Skryte konstrukcje, Rozdział 4

32 4 0
                                    

Przemyła rozespane oczy wodą i przez chwilę patrzyła na własną poważną minę w odbiciu. Rana na czole zagoiła się już na tyle, że opatrunek nie był potrzebny, pozostała jednak po niej długa i szeroka blizna. Agata dała jej maść, która przy regularnym stosowaniu mogła trochę wygładzić skórę w tym miejscu, ale właściwie wiadomo było, że niewiele to pomoże.

Dawniej, gdyby Enila zobaczyła w lustrze tak nieodwracalnie zniszczoną twarz, zapewne wpadłaby w rozpacz. Teraz jednak inne lęki sprawiały, że była już częściowo znieczulona. Doszła do wniosku, że powinna wręcz być dumna z blizny, która miała pozostać trwałym zapisem tego, jak samodzielnie odniosła zwycięstwo nad znienawidzonymi porywaczami. Uchwyciła się tej myśli, bo to pozwalało jej łatwiej pogodzić się z tym, na co nie mogła w tej chwili nic poradzić.

W głębi duszy miała jednak nadzieję, że moc klejnotu będzie zdolna naprawić również i to – kiedyś, kiedy ją w końcu opanuje. To jednak wydawało się wciąż bardzo odległe, a umiejętności jakie zdobyła pod opieką Agaty wydawały się mało pomocne, potwierdzając obawy Enili, która od początku miała wątpliwości, czy to właściwy kierunek.

Nie byłoby jednak prawdą, że nie dowiedziały się niczego nowego o klejnocie. Eksperymentując z odbiorem różnego rodzaju fal radiowych, przekonały się, że boski relikt je emitował, nawet całkiem sporo. Zostając sama w schronie, Enila długo i cierpliwie przesłuchiwała te sygnały – z nadzieją, ale też lekkim strachem. Nie usłyszała jednak mowy zjaw, co brała pod uwagę jako jedną z możliwości. Były tylko dziwne pulsujące dźwięki, wzmagające się i słabnące szumy, czasem szeregi krótkich skrzypnięć. Okazało się to nawet jeszcze mniej zrozumiałe niż zachowanie widm. Choć mogła podejrzewać, że w ich kształtach kryły się podobieństwa do znaków starożytnego pisma, to jednak to, co słyszała w sygnałach nie przypominało niczego, co choćby mogłoby kojarzyć się z językiem.

Z kolei wysyłanie fal radiowych w stronę klejnotu wydawało się nie dawać żadnego efektu. Czego nie próbowała, zjawy pozostawały na swoich miejscach i tylko migotały jak zawsze. Wydawało się, że nie reagowały na nic, co działo się w prawdziwym świecie, i słuchały tylko jej komend. Można byłoby pomyśleć, że nie były niczym więcej jak wytworem jej własnego umysłu, gdyby nie moc przyzywania ognia, którą już poznała.

W codziennej rutynie nie zwracała już na nie uwagi, mogła zapominać, że w ogóle istnieją, podobnie jak przez większość czasu nie zauważa się drobnych zmętnień, jakie miewa się we własnym oku.

Dokończyła myć się i ubierać, a potem usiadła na łóżku z książką – kolejną lekturą na temat elektromagnetyzmu, w której było też kilka rozdziałów na temat tego, jak działała infrastruktura w Regii. Czytała te fragmenty z niecnym uśmiechem, bo czuła się prawie jak szpieg – mogła sobie wyobrazić, że i taka wiedza mogłaby przydać się przy potencjalnym konflikcie.

Co jakiś czas zerkała na zegar – zbliżała się pora, o której na górze zwyczajowo jedli kolację, więc spodziewała się, że niedługo zajrzy do niej Agata, zapewne od razu z posiłkiem.

Ze względu na ostrożność, pora snu Enili przesunęła się już tak, że jej dni były zupełnie na opak. Wstawała wieczorem a kładła się późnym rankiem, przez większą część nocy mając tylko zjawy za towarzystwo. Odpowiadało jej to, bo to pomagało zapewnić, żeby gospodarze mieli ją jak najmniej na głowie. Choć przez cały czas starali się być gościnni i pomocni, czuła że robią to na przekór zmęczeniu, i że byli w gruncie rzeczy mocno obciążeni tą sytuacją. Wolałaby uniknąć sytuacji, w której przełamałaby się u nich jakaś granica, nie chciała niepotrzebnych konfliktów, chciała mieć tylko możliwość przesiedzieć bezpiecznie w bunkrze, aż zdobędzie wszystkie potrzebne umiejętności, a przynajmniej to, co było w jej zasięgu.

Boskość pojętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz