Culver City, Kalifornia, 10.05.2016, 5.12 nad ranem
Cały weekend minął...żmudnie. Codziennie robiłem to samo. Chodziłem do warsztatu i na siłownię, a wieczorami grałem w gry albo oglądałem serial. Sielanka się skończyła wraz z przyjazdem do Culver City. Znów nie mogłem spać. Kręciłem się co noc w moim łóżku i gapiłem się w sufit. Nie chciało mi się nawet czytać, więc po prostu leżałem. Nie miałem ochoty na to, aby się z kimś widzieć, a w szczególności z Lukiem. Od randki z blondynką stał się nieznośny i przysięgam, że odetnę sobie głowę, jeśli jeszcze raz usłyszę coś o jej niebieskich jak tafla oceanu oczach.
Potrzebowałem chwili dla siebie i byłem zadowolony z tego, że reszta to rozumiała. Nikt mnie nie nachodził, a ja mogłem po prostu...bytować. I to było okej. Chyba. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nikt nie wymusza na mnie, abym się z czegoś spowiadał i żalił, więc jestem sam ze swoimi myślami. To mi pasuje. Nie chcę z nikim się nimi dzielić. W sobotę na krótką chwilę przyszedł tylko Matt, aby zwrócić mi pieniądze, które ode mnie pożyczył. Na szczęście nie siedział długo. Upewniłem się w tym, aby na pewno nie widział moich rąk, ponieważ nie były w najlepszym stanie. Chociaż wszelkie rany i zasinienia goiły się na mnie zaskakująco szybko, moje przedramiona nadal były sine. Wiedziałem, że gdyby to zobaczył, reszta znalazłaby się w moim mieszkaniu w ciągu piętnastu minut z Lukiem na czele.
Nigdy się nie okaleczałem. Nie robiłem sobie trwałej krzywdy fizycznej, bo nie chcę, aby coś przypominało mi o tym do końca życia. To była chwila słabości. Kara za własne grzechy, która już nigdy nie może się powtórzyć.
Myślałem, że poniedziałek też taki będzie. Żmudny Byłem sam w warsztacie, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Gdy zobaczyłem na wyświetlaczu numer Clark, naprawdę chciałem nie odbierać. Nie miałem ochoty słyszeć jej irytującego głosu, który tylko przypomniałby mi o tym, jak słabym czymś byłem. Ale ciekawość znów ze mną wygrała, bo sytuacje, w których to ona dzwoniła, nie zdarzały się często. Zastanawiałem się, czego mogła chcieć. Już w momencie, w którym przyłożyłem telefon do ucha, zacząłem tego żałować.
Zdziwiło mnie to, jaka stanowcza i wściekła była. Chciała ze mną rozmawiać, więc się zgodziłem. Znów zgodziłem się na to, aby się z nią zobaczyć, chociaż wiedziałem, jak to się kończy. Ale nie potrafiłem odmówić. To zabawne, że od trzech dni odmawiałem spotkania wszystkim, więc dlaczego nie jej?
Dopiero w trakcie jazdy zorientowałem się, że mam na sobie koszulkę z krótkim rękawem. Nie miałem czasu, aby ją zmienić. Ślady nie były mocno widoczne, ale i tak rozsmarowałem resztki czarnego smaru na swoich przedramionach, aby zakryć przebarwienia. To musiało wystarczyć. Gdy dotarłem na miejsce już na mnie czekała. Wyglądała... dobrze. Irytująco dobrze. I była zbyt pewna siebie, jak na Clark co trochę mnie zdezorientowało. Wyglądała jak burza gradowa z tymi poplątanymi włosami, szorstkim głosem i dłońmi zaciśniętymi w pięści. Przez pierwszych kilkadziesiąt sekund ciężko było mi się skupić na tym, co do mnie mówiła.
Nie planowałem się z nią kłócić. Jestem na to zbyt zmęczony, ledwo daje sobie radę z samym sobą, a piski obojętnej mi siedemnastolatki nie są mi szczególnie potrzebne do życia. Jednak informacja o tym, że Jasmine wtrącała się w moje sprawy naprawdę mnie rozdrażniła. Clark znów mnie wkurwiła. Tym, jaka władcza i obcesowa była. Dlatego ją zatrzymałem. Dlatego do niej podszedłem i zamknąłem drzwi jej samochodu, gdy chciała do niego wsiąść, a gdy tylko znalazłem się tuż przy niej, znów poczułem ten zapach. Miałem dość tego, że mi rozkazywała, że chciała potraktować mnie jak pieska, który ma wykonywać komendy. Ale to był błąd i wiedziałem to już w tym samym momencie, w którym z bliska spojrzałem w jej oczy.
CZYTASZ
Zmiana Narracji
Teen FictionNotatki z dziennika Nathaniela Gabriela Sheya opowiadające o tym, jak czuł się z Victorią Clark. © Pizgacz, 2022