Culver City, Kalifornia, 14.06.2016, 3.23 nad ranem
Dziś doszedłem do kilku interesujących wniosków.
Kace moralne nie zdarzają mi się zbyt często, ale czasami się pojawiają. Tak też było i tym razem. Po tym, jak upiłem się w klubie i do mieszkania odwiozła mnie Clark, zdałem sobie sprawę z kilku rzeczy.
1. Nienawidzę tequili. Nigdy więcej nie tknę tego ścierwa.
2. Muszę ogarnąć jakoś swoje życie.
3. Kupić sobie nowe zatyczki do uszu, bo więcej pisków Jasmine nie zniosę.
4. Nie spotkam się już więcej z Felicity ani naszymi wspólnymi znajomymi.
5. Muszę porozmawiać z Clark i zawrzeć z nią pokój.
Do tego ostatniego było mi się najciężej przyznać, ale stwierdziłem, że muszę to zrobić. Za długo już walczymy, a po ostatnim razie doszedłem do wniosku, że mogę mieć w niej... koleżankę. Nie zostawiła mnie i mimo tego, że byłem nieznośny, przywiozłam mnie swoim samochodem do mojego mieszkania. Była stanowcza i jak zwykle irytująca, ale przynajmniej byłam szczera. I doceniam to, że mnie nie zostawiła, bo z moimi głupimi pomysłami skończyłbym różnie.
Nie mogę spotykać się już z Felicity. Działa na mnie negatywnie. Nie lubię niedomkniętych spraw, więc napisałem jej dziś wiadomość, że to koniec naszej relacji. Na szczęście nie zrobiła z tego afery. Jedynie napisała mi smsa, w którym wspomniała coś o tym, że przeklnie moją rodzinę na trzy pokolenia. Mam to w dupie, ta rodzina jest przeklęta już od minimum dziesięciu wstecz, więc mi bez różnicy.
Jasmine dowiedziała się od Felicity o tym, że piłem na lekach przeciwbólowych. Od zawsze za nią nie przepadała i dalej nie wiem dlaczego ze sobą rozmawiały, ale nie będę drążyć tematu. To już zamknięta historia.
Wróciłem na treningi. Do następnej walki muszę być w szczytowej formie. Thiago trochę pokrzyczał, ale się udało. Nie mogę dać Brooklynowi żadnych powodów do tego, aby zaczął kombinować. Choć ciągle czuję, że coś wisi w powietrzu. Zacząłem więcej jeść, co dalej idzie mi opornie, ale zrozumiałem, że same energetyki bez cukru już nie wystarczą. Od dziś tylko zdrowe jedzenie.
Zadzwoniłem do mamy. Rozmawiałem z nią długo i zdecydowałem się, że gdy tylko siniaki po walce zejdą, pojadę do niej. Stęskniłem się. Zadzwoniłem również do Charliego. Jak zwykle mówił mi przez ponad godzinę o tym, że dostał nową zabawkę od dziadka. Opowiadał mi również o tym, co robi w Kanadzie i jak idzie mu w szkole. Planuję ściągnąć go na jakieś wakacje. Dawno nie był w Culver City.
Złożyłem Mattowi życzenia urodzinowe. Było mi trochę głupio, że tak późno, ale on sam o nich zapomniał, więc wyszło nawet dobrze. Poza tym ucieszył się jak dziecko z nowej konsoli, którą mu podarowałem.
Muszę zadzwonić do Clark, aby się z nią spotkać i poważnie porozmawiać. Ta nasza kulejąca znajomość może wypalić. Chyba że mnie wkurwi. Wtedy napluję jej do napoju.
Nie piję już. Zero alkoholu. I odstawię na trochę papierosy. Pogarszają kondycję. Zaczynam nowe życie.
I już nigdy więcej nie będę oglądał filmików motywujących o trzeciej nad ranem. Teraz to już sam nie wiem, czy to motywacja czy mam jakiś epizod.
Ale jest dobrze. Clark pomogła mi w jednej ważnej rzeczy. Pomogła mi ją zrozumieć. Gdybym był chociaż trochę mniejszym sukinsynem, wszystko byłoby inne. Więc będzie. A przynajmniej postaram się, aby było.
***
macie trochę motywacji od sheya. dziś ode mnie to wszystko. jutro znowu się widzimy w takim małym maratonie, ale będzie to prawdopodobnie podzielone (3 rozdziały jednocześnie co 3 godziny, albo jakoś tak). mam nadzieję, że wpisy się wam podobały.
i jeszcze jedno. teraz słów kilka o jutrzejszym dniu. tutaj apel do tych z was, którzy zaczynają rok szkolny. może nie jestem najlepszą osobą do dawania tego typu rad, bo przez cały semestr uciekałam z geografii, żeby pisać opowiadania w parku, a potem płakałam, że mam zagrożenie ALE jeśli mogę coś dorzucić od siebie to tylko jedną rzecz. nie rozpierdalajcie sobie psychiki przez szkołę. nie warto. wiem, że zapewne sporo osób może powiedzieć coś w stylu "ale przecież to szkoła, po co ludzie tak panikują, normalna rzecz" tylko każdy reaguje inaczej. dla niektórych jest to stres i to zrozumiałe. wasze oceny was nie definiują. oczywiście, nie można lecieć w chuja (znaczy można, ale ja tego nie napiszę), ale skupiajcie się na najważniejszych przedmiotach. nie wiecie co robić w życiu? nie martwcie się, nie jesteście jedyni. ja nie wiedziałam do momentu, w którym dostałam deklarację maturalną. później w sumie też. wszystko na spokojnie i przede wszystkim z głową. zdrowie ma się jedno.
jeśli czeka was nowa szkoła to spokojnie, nie jest tak źle jak mówią, a ruchu prawostronnego na schodach to często nie przestrzegają ci co się sapią najgłośniej. (ale jakby co to warto przestrzegać, bo sprawniej idzie)
mam nadzieję, że ten rok będzie jakiś taki lepszy, niż poprzedni, bo w moim mniemaniu mimo wielu pięknych chwil, był taki dziwny i nijaki. dokładnie jak te wakacje.
jeśli ktoś z was ma poprawki we wrześniu na studiach to też życzę szczęścia. wszystko bedzie git.
jak ktoś musi wstać do pracy, to również jestem z wami.
a jak ktoś będzie spał do 12 to już w ogóle cudownie.
28.09.2022
dziękuję za dziś.
kocham i do następnego xx
CZYTASZ
Zmiana Narracji
Teen FictionNotatki z dziennika Nathaniela Gabriela Sheya opowiadające o tym, jak czuł się z Victorią Clark. © Pizgacz, 2022