22.04.2016

241K 8.2K 11.1K
                                    

Culver City, Kalifornia, 22 kwietnia 2016, 1.03 w nocy

Victoria Clark zaczyna działać mi na nerwy.

Dziś nie czułem się dobrze. Od rana miałem zły humor, bo źle spałem. Kolejny raz śniłem koszmary. Znowu miałem siedem lat i śnił mi się mój ojciec. Jak zwykle krzyczał i wyżywał się na Gabrielle. Chciałem jej pomóc, ale nie mogłem. Czułem, jakby moje stopy wrosły w podłogę, więc tylko patrzyłem jak ją katował. Było tam tyle krwi... Może był to pieprzony zabieg mojej popierdolonej podświadomości? Nienawidziłem tych snów, bo po przebudzeniu zawsze czułem wyrzuty sumienia. Może to przez to, że dokładnie tak było? Znęcał się nad naszą rodziną latami, a ja nic z tym nie zrobiłem. Luke często powtarzał mi, że to dlatego, że o tym nie wiedziałem i nie mogłem się obwiniać, ale to i tak mnie nie tłumaczyło. Zasługiwałem na te sny i poczucie winy, z którym miałem żyć już zawsze. Zasługiwałem, bo to, co nas spotkało, było moją winą.

Wstałem zlany potem. Moje dłonie drżały. Głowa bolała mnie do tego stopnia, że wymiotowałem cały poranek. Mimo tego nie odpuściłem treningu. Musiałem rozruszać mięśnie. Chciałem poprawić sobie trochę humor, więc w drodze na siłownię zadzwoniłem do Clark. Może to dziwne, ale czułem satysfakcję, gdy z nią rozmawiałem. Gdy widziałem w jej oczach strach. Gdy słyszałem drżenie jej głosu i głośne przełykanie śliny. Potrzebowałem znów ją usłyszeć, aby było mi odrobinę lepiej. Musiałem znów poczuć kontrolę i przywrócić równowagę po tym cholernym śnie, a Victoria mi to umożliwiała. Jej przerażenie to robiło.

Ale nie odebrała. Dzwoniłem kilka razy i z każdym kolejnym połączeniem frustrowałem się jeszcze bardziej. Na treningu nie potrafiłem się skupić. Napisałem jej wiadomość, ale to również zignorowała. Może przybrała taką pozycję obronną? Nawet trochę mnie to bawi. Wiem, że ma nadzieję na to, że się znudzę i odpuszczę, ale nawet nie wie ile zabawy mi to sprawia. Boi się i to wyczuwam. Zastanawiałem się, co z tym zrobić, aż w końcu wpadłem na pomysł.

Parker nigdy nie mówił zbyt wiele o innych ludziach ze swojej szkoły. Nienawidził tego miejsca odkąd Laura, Scott i Matt skończyli ostatnią klasę. On również miałby to już za sobą, ale przez nieobecności i oblanie matematyki musi powtarzać rok. Nigdy tego nie zrozumiem. Luke jest naprawdę inteligentny i gdyby chciał, mógłby z łatwością ukończyć liceum. Szczególnie, że od drugiej klasy odrabiam za niego wszystkie zadania z matematyki i robię mu ściągi na każde zaliczenie. Ostatnio musieliśmy trochę z tym przystopować, bo jego nauczyciel zdziwił się, że od trzech sprawdzianów ma maksymalną liczbę procent. Ale Luke od zawsze wolał olewać lekcje i zamiast tego przesiadywał ze mną w warsztacie. Miesiąc temu zakazałem mu tam przychodzić, dopóki nie ogarnie wszystkich przedmiotów. Trochę ponarzekał, ale się zgodził. Nie chcę, żeby zawalił sobie przyszłość. Musi skończyć liceum. Jego matka już i tak suszy mi o to głowę.

Jedynym wyjątkiem, o którym czasem wspominał, była niejaka Mia Roberts. Pierwszy raz usłyszałem o niej jakieś dwa lata temu. Wtedy jeszcze zajmował się sprzedawaniem prochów i był to dzień, gdy zgarnęła go policja. Dzięki Brooklynowi jakoś udało mi się go z tego wyciągnąć, ale i tak nie było łatwo. Odbyliśmy wtedy jedną z naszych największych kłótni, ponieważ zagroziłem, że jeśli jeszcze kiedykolwiek sprzeda chociaż gram, nasza znajomość się zakończy. Wiem, że było to kurewskie zachowanie, ale nie wiedziałem, jak inaczej mam przemówić mu do rozumu. Wszyscy staraliśmy się, aby w końcu to zostawił, a on uparcie stał przy swoim. Nie mogłem go za to winić. Miał siedemnaście lat i chciał dorobić. Jestem hipokrytą, bo wymagam od niego czegoś, czego sam nie mogę zrobić, ale Luke jest zbyt dobry, aby rozpierdolić sobie życie. Ja moje już przegrałem i przysiągłem sobie, że zrobię wszystko, aby on swoje wygrał.

Zmiana NarracjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz