Los Angeles, Kalifornia, 15.05.2016, 03.03 nad ranem
Wszystko się zjebało. Doszczętnie. Siedzę w swoim samochodzie na jednej ze stacji paliw w Los Angeles. Nie wiem co mam robić. Luke tankuje samochód. Widzę, że jest zmęczony i zły. Nie rozmawiamy ze sobą, ale to dobrze. Nie chcę z nikim rozmawiać.
Wszystko stało się przez pieprzoną imprezę urodzinową Mii Roberts. Wiedziałem, że najlepiej byłoby, aby żaden z nas tam nie poszedł, ale Luke się uparł. Teraz wiem, że byłem za mało asertywny. Powinienem bardziej zareagować, zmusić go aby odpuścił. Ale ja nawet się nie kłóciłem. Zastanawiam się dlaczego. Dlaczego tam poszedłem? Z nudów? Bo chciałem wesprzeć Luke'a? Kurwa, wszystkie te odpowiedzi wydają się takie puste i pozbawione sensu.
Chcę sobie powtarzać, że to dla Luke'a. Był tak durnie zadowolony, gdy przyjechał po mnie w tej swojej koszuli i z zaczesanymi włosami, które układał czterdzieści minut. Przez całą drogę ględził o tym, że mam się dobrze zachowywać, bo to dla niego ważne. Przyjechaliśmy na miejsce sporo spóźnieni. Luke starał się wmówić mi, że to dlatego, że imprezy zwykle rozkręcają się po kilku godzinach, ale ja wiem, że zrobił to, bo na początku była tam rodzina blondyny. Mógł mówić co sobie chciał, ale doskonale wiedziałem, że się wstydził. W końcu większość ludzi z ich towarzystwa była szanowana i uważana, a według Luke'a, on sam nie miał nic do zaoferowania. Nie chciał spotkać jej ojca. Nienawidzę, gdy tak się zachowuje. Jakby był kimś gorszym. Jest bardziej wartościowy, niż te wszystkie śmieci, które pałętają się po tym mieście.
Gdy tylko tam dojechaliśmy, prawie wybiegł z samochodu. Ja zostałem na zewnątrz, bo chciałem zapalić. Miałem nadzieję, że ta noc będzie udana. Myślałem o tym, aby trochę się upić i poznać jakąś ładną dziewczynę. Nie chciałem niczego więcej. Kurwa przysięgam, że to nie miało się tak potoczyć.
Pierwszy raz zobaczyłem ją, gdy chciałem wejść do domu. Była pijana. Bardzo pijana. Uśmiechała się sama do siebie, gdy schodziła po marmurowych schodach. Nie rejestrowała tego, co działo się wokół. Jej buty miały tak wysokie platformy, że nawet nie zdziwiło mnie to, gdy się potknęła. Gdybym miał trochę więcej czasu na przemyślenia, zapewne pozwoliłbym jej upaść i obić sobie brodę. Miałaby nauczkę na przyszłość, że ze słabą głową nie powinno się tyle pić. Jednak zareagowałem odruchowo. Stałem niedaleko, więc szybko do niej doskoczyłem i złapałem ją za ramię.
Wiedziałem, że już szykowała się, aby mi podziękować, ale szybko się opamiętała, gdy zobaczyła, że to ja. Czułem, jak jej ciało się spina. Widziałem uśmiech opuszczający jej usta i to, jak mocno zmarszczyła czoło. Jej ruchy były nieporadne, gdy wyrwała z mojego uścisku swoją rękę. Nie miałem zamiaru jej zatrzymywać. Nie chcę tego mówić. Naprawdę nie chcę tego mówić, ale wyglądała... znośnie. Bardziej niż znośnie. Nienawidzę jej oczu. Są takie duże i błyszczące. To odrażające. Można z nich wszystko wyczytać, jakby była chodzącą otwartą księgą. A wtedy była na dodatek pijana. Jej wzrok był lekko nieprzytomny, a białka przekrwione. Patrzyła na mnie mętnie znad okularów przeciwsłonecznych i wyglądała...
Panie, wyglądała tak dobrze.
To mnie zezłościło. To dalej mnie złości. Clark mnie obrzydza. Każda cecha jej paskudnego charakteru. Więc dlaczego wciąż mam jej obraz przed oczami? Te poplątane, długie włosy, które opadały na jej wystające obojczyki. Victoria Clark nie powinna palić papierosów. Nie powinna też pić. Jej i tak zachrypnięty głos robi się wtedy jeszcze bardziej zachrypnięty. Byłem zły. Zły na nią, że tak wyglądała i zły na samego siebie, że tak reagowałem. Była taka nieznośna. Jest taka nieznośna. Ciągle ma o coś problem i zachowuje się jak rozwydrzone dziecko. Ciągle wszczyna kłótnie, a ja jestem idiotą, bo daję się w to wciągnąć. Pozwalam jej mną pogrywać. Co się do kurwy dzieje?
Na szczęście zadziałały ostatnie resztki mojego zdrowego rozsądku i odszedłem. Czemu nie mogłem zachować tego rozsądku przez całą noc? Albo chociażby przez kilka następnych godzin. Było dobrze. Całkowicie zapomniałem o jej istnieniu. Na początku chciałem się rozejrzeć i pobyć sam, ale podszedł do mnie jakiś chłopak, który zaproponował szoty. Zgodziłem się. I tak nie miałem co robić. Luke był z blondyną, a ja chciałem się trochę odprężyć. I było dobrze. Wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nie ten jeden przeklęty papieros.
Gdybym nie wyszedł na tego przeklętego papierosa, teraz nie siedziałbym tu i nie myślał o tym, jak bardzo zjebałem.
Chciałem pobyć sam dlatego poszedłem za dom, gdzie nikogo nie było. A potem znów ją zobaczyłem. Wyglądała jak chmura gradowa z błyszczącymi oczami i dłońmi zaciśniętymi w pięści. Zdenerwowała mnie, bo znowu zatruwała mi powietrze swoją obecnością. Mówiłem do niej, ale ona nie słuchała, zupełnie jakby była w swoim własnym świecie. Zaczęło mnie to nieco niepokoić. Nic nie mówiła, po prostu stała i na mnie patrzyła, ale po jej oczach widziałem, że w środku szarpała się z własnymi myślami. To zbiło mnie z tropu, bo nie wiedziałem o co mogło jej chodzić. Dlaczego tak intensywnie na mnie patrzyła i nic nie mówiła.
A potem to się stało. Podeszła do mnie i-
Clark mnie pocałowała. A ja straciłem grunt pod nogami.
To było tak niespodziewane, że pierwszy raz od wielu miesięcy nie wiedziałem, co mam zrobić. Myślałem, że może ktoś dolał mi coś do tych szotów, ale kolejne sekundy mijały, a to dalej się działo. Dalej czułem na swoich ustach jej szorstkie wargi, które wciskały we mnie mocny pocałunek. Stała tak blisko, że zastanawiałem się, gdzie kończy się ona a zaczynam ja. Czułem jej włosy na swoim policzku i zapach czereśni wymieszany z dymem papierosowym.
Wybacz mi Boże albowiem zgrzeszyłem. Zgrzeszyłem w momencie, w którym zamiast się odsunąć, ja popchnąłem to dalej. Mogę pierdolić o tym, że nie wiem, dlaczego oddałem ten pocałunek, ale prawda jest taka, że doskonale wiem.
Zrobiłem to, bo w tamtej chwili nikt nie potrafił dorównać Victorii Clark.
Jest moim koszmarem. Zawsze była. Nawiedza mnie w snach i na jawie. Mam ochotę walić głową w ścianę. Wciąż mam to przed oczami. Wciąż słyszę odgłos naszych oddechów. Widzę jej błyszczące oczy i mokre od śliny wargi. Moje dłonie parzą. Wciąż czuję pod opuszkami palców jej skórę. Słyszę jej westchnięcia za każdym razem, gdy zaciskam palce. Dokładnie tak, jak w momencie, w którym zaciskałem palce na jej szyi. Nie chciała się odsunąć. Nie wiem, dlaczego to zrobiła, ale nie wiem również dlaczego się nie odsunąłem. Dlaczego to kontynuowałem? To było brudne, wulgarne i niewskazane. Wiem, co jej rodzina zrobiła mojej. Wiem, jak rozkapryszona i naiwna jest, a mimo to nie mogłem się odsunąć.
Nie chciałem się odsunąć.
Czy mogę zrzucić to na pożądanie? Po prostu wykorzystałem okazję i zrobiłbym to z każdą inną dziewczyną. To, że była to Clark, nie miało wpływu na moją decyzję. Kurwa. Tak bardzo chcę, aby było to prawdą.
Na szczęście w porę zareagował Luke. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie on. Nie pamiętam drogi do samochodu. Wiem, że głośno oddychałem. Gdy wsiedliśmy do środka kazałem mu jechać. Nie powiedziałem gdzie, ale musiałem stamtąd jak najszybciej uciec. Wplątywałem palce w swoje włosy jakbym chciał je wyszarpać. Może właśnie tak było? Może tylko to by mi pomogło zapomnieć o tym uczuciu, gdy to ona przeplatała je pomiędzy swoimi długimi palcami? Wciąż czuję na sobie jej zapach, jakby przeżarł mnie do żywego.
Dopiero po piętnastu kilometrach mój oddech zaczął się uspokajać. Nie wiem dlaczego Luke przywiózł nas akurat do Los Angeles. Nie powiedział ani słowa. Jest zły. A ja nie wiem co mam czuć.
Bo czuję tylko jej usta na swoich.
***
bardzo dziękuję za milion wyświetleń! i widzimy się jutro w poznaniu
kocham i do następnego xx
CZYTASZ
Zmiana Narracji
Teen FictionNotatki z dziennika Nathaniela Gabriela Sheya opowiadające o tym, jak czuł się z Victorią Clark. © Pizgacz, 2022