16.07.2016

24.2K 1K 1.2K
                                    

Culver City, Kalifornia, 16.07.2016, 23.01

Ja pierdolę, spotkałem Clark.

Dlaczego muszę mieć takiego pecha? KURWA. Gdy skończyłem pisać poprzedni wpis postanowiłem wrócić do domu Adamsa. W drodze do kuchni minąłem właściciela białego Forda, który rozmawiał z jakimiś chłopakami. Przez chwilę zastanawiałem się czemu nie siedzi z Clark, ale odpowiedź znalazłem w kuchni.

Bo Clark była z Mattem. I się śmiała. Po co się tak głośno śmiać? Żarty Matta są mierne. Zapewne dlatego nie była razem z tamtym gościem, bardziej interesował ją Matt. Może naprawdę chcą być razem? Co jeśli Matt myśli o niej bardzo poważnie? Jeśli tak, to mój wcześniejszy plan na sto procent leci do kosza. Czy byłbym w stanie wyrządzić taką krzywdę osobie, w której jest zako... która podoba się mojemu przyjacielowi? Czy jestem tak okrutny?

Ale przecież Matt nie może się z nią związać dla własnego dobra, przecież podoba mu się zbyt wiele dziewczyn. Clark jest MOIM eksperymentem. NIE jego. Poza tym ona ma chujowy gust. Jeśli jednak Matt czegoś z nią- jeśli z nią spróbuje, to będę musiał z nim poważnie porozmawiać. Clark nie jest dla niego dobrą opcją.

Clark nawet nie chciała na mnie patrzeć, jakby była zła. A to ja powinienem być zły. Zły na to, że wybiera sobie takich kretynów (nie licząc Matta). Była żałosna, a ja nie lubię żałosnych ludzi. Oczywiście ten różowy, sztuczny paw, który oplatał Luke'a jak szalik musiał się jak zwykle wtrącić i wspomnieć o tym typie, z którym tańczyła Clark. Lucas. Nawet imię miał wybrakowane. Luke brzmi lepiej.

Lucas okazał się sportowcem. Dobre sobie, nie wygląda na takiego. Wygląda na kogoś miernego. Jednak bardziej od tego zainteresowała mnie odpowiedź Clark. Nie była nim zainteresowana, a na pytanie blondyny czy kręcą ją starsi sportowcy, zasugerowała, że woli myślących chłopaków. Mówiąc to patrzyła prosto w moje oczy. Wiem, że to była sugestia. Chciała mnie upokorzyć i jej się to udało, bo wszyscy złapali aluzję. Przecież ja jestem sportowcem. I jestem przystojny. Kurwa.

Miałem ochotę coś jej wtedy zrobić. Dalej chcę. Jest taka dumna i zarozumiała, dalej myśli, że może mówić i robić co jej się żywnie podoba. Do tego ten pierdolony Matt zaśmiał się z jej słów. Czy teraz będzie śmiał się ze wszystkiego, co powie ta wariatka?

Byłem wściekły. Clark powiedziała, że idzie tańczyć, ale tak naprawdę po prostu chciała wyjść z kuchni. Poszedłem za nią. Nie wiem dlaczego. Po prostu poszedłem. Nikt mnie nie zatrzymał, wydaje mi się, że wiedzieli, że jestem zły. Chyba tylko flaming chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał ją Luke. Całe szczęście, bo nie wiem, jakbym zareagował. Poszedłem za Clark na piętro. Widziałem jak wchodzi do jakiegoś pokoju i przez chwilę rozważałem powrót na dół, aby nie zrobić czegoś głupiego, ale gniew znów ze mną wygrał. Nie potrafiłem myśleć logicznie. Dalej nie potrafię. Czułem tylko to jak mocno drżały mi palce. Clark uważa się za lepszą ode mnie. Unikała mnie, a ja nie lubię gdy ludzie to robią. Mogę być hipokrytą, ale Victoria Clark nie będzie mnie unikać. Nie będzie daleko.

Ja nie mam mózgu? Ja nie mam mózgu?!

Nawet nie pamiętam momentu, w którym wszedłem do tego pokoju. Chyba mocno trzasnąłem drzwiami, ale oprócz tego nie potrafię przypomnieć sobie niczego więcej. Nawet nie wiem co do niej mówiłem. Byłem zły, kurwa, wściekły. Ktoś z tak chujowym gustem ma prawo sugerować, że nie mam mózgu? Ona nie ma mózgu, skoro ma taki- CHUJOWY gust (nie licząc Matta).

Martwi mnie to, że można coraz łatwiej wyprowadzić mnie z równowagi. Może to przez zbliżającą się walkę? Nie mam pojęcia, ale zazwyczaj potrafię trzymać nerwy na wodzy. Więc dlaczego, gdy wszedłem do tego pokoju całkowicie straciłem nad sobą panowanie?

Zmiana NarracjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz