Culver City, Kalifornia, 16.07.2016, 22.03
Ten plan to gówno i można go sobie wsadzić w dupę.
Nie dam rady tego zrobić. Nie umiem i chyba nie chcę. Wytrzymałem dwa dni, kurwa. DWA i dłużej nie mogę. Rezygnuję z tego teraz. Rano uważałem, że to dobry pomysł, ale już tak nie uważam. I to wszystko przez tego cholernego Luke'a. Całkowicie stracił głowę dla blondyny. Nie mogę mu tego zrobić. Gdybym wyrządził tak wielką krzywdę Clark, skrzywdziłbym też tę cholerną Mię, a to skrzywdziłoby Luke'a.
KURWA, dlaczego ze wszystkich osób na świecie musiała mu się spodobać akurat lalka Barbie?
Nie wiem dlaczego zgodziłem się na te pierdolone urodziny Adamsa skoro od początku mi się to nie podobało. Znaczy wiem dlaczego. OCZYWIŚCIE namówił mnie do tego Luke, bo musiał zobaczyć tę swoją cholerną księżniczkę. Powiedziałem mu, żeby pojechał sam, ale on mnie błagał. Z początku byłem nieubłagany. Nie chciałem tam jechać. To powinno zapalić mi ostrzegawczą lampkę w głowie. Nie chciałem jechać na te urodziny, bo wiedziałem, że spotkam tam Clark. Znów nie chciałem jej widzieć, mimo że mój plan mógł powieść się jedynie wtedy, gdy ona będzie blisko mnie. Jestem rozdwojony.
Stałem twardo przy swoim, ale Luke nie zrezygnował. Otworzył okno w moim salonie i obiecał, że się rzuci, jeśli się nie zgodzę. Powiedziałem mu, żeby skakał, bo i tak mieszkam na pierwszym piętrze. Na moje nieszczęście mnie nie posłuchał, zamiast tego położył się na wycieraczce przed drzwiami do mojego mieszkania. Próbowałem go stamtąd ściągnąć, ale był uparty. Gdy go tylko dotykałem, zaczynał krzyczeć na całą klatkę schodową. Zobaczyło go kilku sąsiadów. Powiedział, że zejdzie jeśli się zgodzę, więc się, kurwa, zgodziłem. Ten człowiek przynosi mi jedynie wstyd i kolejne nieodrobione zadania z matematyki.
Więc pojechaliśmy. Luke był szczęśliwy i to trochę poprawiło mi humor.
Nawet lubię Adamsa, choć obraca się w takim towarzystwie. Wydaje się naprawdę w porządku gościem.
Ale to nie zmieniało faktu, że nie miałem ochoty na to, aby widzieć się z Clark. Może to dlatego, że dziś mi się śniła? Niepokoi mnie to, nie chcę mieć jej w swoich snach. W śnie stałem w jej pokoju i widziałem ją, ale ona mnie nie, jakby wcale mnie tam nie było. Obserwowałem ją. Miała na sobie piżamę i siedziała przy toaletce. Malowała się i czesała swoje włosy, choć nie wiem po co. Ciągle były poplątane. Uśmiechała się. Słuchała piosenek, o których mi mówiła. Później użyła swoich czereśniowych perfum. Chciałem do niej podejść, być bliżej, ale nie mogłem się ruszyć. A kiedy wstała i chwyciła za swoją koszulkę, aby ją ściągnąć... wtedy zadzwonił budzik.
Całe szczęście, że tak się stało, bo boję się, jak zareagowałoby moje ciało po pobudce. Mam dwadzieścia lat, a nie dwanaście, do kurwy!
Dlatego kończę z tym planem. Nie chcę, aby Clark była blisko. Chcę, żeby wyparowała, zniknęła. Nie chcę mieć z nią nic do czynienia! Wybacz, Gabrielle, ale się z tego gówna wypisuję. Muszę skupić się na walce, wygrać ją i całkowicie zakończyć naszą znajomość. Clark dla mnie NIE ISTNIEJE.
Okazało się, że na imprezie będą też inni. Gdy jechaliśmy zadzwonił do nas Matt. Wciąż pieprzył o tym, że cieszy się, że tam jedziemy. Oczywiście że tak, w końcu ciągle wzdycha do Clark. To było żałosne. Jak można zachwycać się kimś tak miernym? Mój kontakt z nią jest usprawiedliwiony, w końcu mam walkę i mam-miałem plan, ale on? Ciągle gadał o tym, że cieszy się na tę imprezę, a ja miałem tego dość, więc się rozłączyłem, aby odciąć się od tej durnej paplaniny. Po tym od razu zadzwonił do Luke'a. Słyszałem, że się śmiał. Niby dlaczego się śmiał? Nie widzę w tym nic zabawnego.
CZYTASZ
Zmiana Narracji
Teen FictionNotatki z dziennika Nathaniela Gabriela Sheya opowiadające o tym, jak czuł się z Victorią Clark. © Pizgacz, 2022