30.06.2016

71.7K 2.5K 2.1K
                                    

Culver City, Kalifornia, 30.06.2016, 00.27

Wróciłem. Wypaliłem trzy papierosy i jest mi lepiej. Szybko przemyślałem niektóre rzeczy i doszedłem do jednego wniosku. Skoro Clark podoba się Mattowi to droga wolna, nie będę stawał im na drodze.

Ale wtedy też przypomniałem sobie o jednym wydarzeniu. To było już jakiś czas temu, tej niedzieli, gdy postanowiłem porozmawiać z Clark po tym, jak odwiozła mnie pijanego do domu. Nie chciałem jej dziękować. Czy ja w ogóle umiem to robić? Zostałem nauczony tego, że to inni powinni dziękować mi. To właśnie dlatego kiwam jedynie głową będąc w sklepie czy wśród ludzi. Dziwnie mi wymawiać to słowo w kontekście nieironicznym. Czuję, że wtedy coś jest nie tak.

Myślałem, że po tym co zrobiłem i przez to, że nasze stosunki były dość napięte ciężej będzie ją przekonać, aby przyszła, ale to zrobiła. Była wtedy taka... oschła i zdecydowana. To nie pasowało do jej obrazu, jakie wykreowałem w mojej głowie. Czasami nawet lubię tę wyszczekaną, ale potulną Clark, chociaż tamtego dnia miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że człowiek chciał przebywać w jej towarzystwie. Albo jest też ta bardziej prawdopodobna opcja, w której mi odbiło.

Porozmawialiśmy trochę w moim samochodzie. Nie czułem potrzeby, aby się jej tłumaczyć, bo nie byłem jej nic winien, ale chciałem... wyjaśnić pewne kwestie. Nie chciałem, aby pomyślała, że specjalnie do niej zadzwoniłem dlatego wcisnąłem jej kit, że pomyliłem jej numer z numerem Luke'a, co też jest kłamstwem. Clark ma się nie dowiedzieć o Cameronie, bo wtedy mogłaby się dowiedzieć o Darcy, a takiej możliwości nie przewiduję. I tak poznała już zbyt wielu moich bliskich.

Choć w sumie jeśli będzie z Mattem, to i tak ich pozna. Ale to już nie będzie mój problem, a Donovana. Ma ją trzymać z daleka od moich prywatnych spraw. Już teraz mogę życzyć mu powodzenia z jej wścibskim nosem.

Mniejsza z tym. Chciałem również dowiedzieć się dlaczego mi pomogła i oczywiście musiała uruchomić się jej Matka Teresa. Myślała o wszystkich wokół, bo jest taka dobroduszna, a ja zły i niedobry. Powinienem się do tego przyzwyczaić. Zabawne było również to, że posądziła mnie o to, że mam wyrzuty sumienia. Clark nie jest dla mnie nikim ważnym, abym je miał. Zachowała się w porządku, jestem wdz- doceniam to i tyle. Wyjaśniłem sytuacje, choć było to poza moją strefą komfortu, ale musiałem odzyskać spokój ducha.

Albo chociaż jedną czwartą. Wiedziałem, że nie jest to możliwe w stu procentach. Ten przywilej straciłem wtedy, gdy poszedłem z nią do łóżka. Potem przespałem się z Felicity myśląc i tak o Clark, więc dobiłem siebie podwójnie. A później było już tylko gorzej... ale nie wracam do tego. Ta jedna noc, w której mi się przyśniła, zostanie zakopana w mojej pamięci. I tylko w mojej. I to co zrobiłem później również pozostanie tajemnicą. Ale przyznam szczerze, że po tym... incydencie ciężko było mi spojrzeć jej w oczy. Poczułem się jak Matt, który za każdym razem ma wyrzuty sumienia, gdy ogląda filmy pornograficzne.

Chciałem ją odwieźć do domu, ale oczywiście musiała zadzwonić Laura. I wtrącił się Matt. Tak ochoczo zapraszał ją na swoją imprezę urodzinową. Po co? Przecież nie mieli kontaktu. Zaprosił jeszcze jej przyjaciół, jakby chciał się podlizać. To żałosne. Ale to jego urodziny. Mógł robić co chciał.

Pierdolone urodziny.

To mnie zirytowało, bo Clark znów miała znaleźć się w mojej prywatnej przestrzeni, ale nic nie powiedziałem. Chciałem ją odwieźć do domu, bo jej twarz zaczęła mnie irytować. Mogłaby w końcu uczesać włosy i wytrzeć ten pokruszony rusz do rzęs spod oczu. I niech przestanie używać tych perfum, bo po tej rozmowie śmierdział nimi mój cały samochód. Jednym słowem poczułem rosnące we mnie wkurwienie, a swoje ujście znalazło w tym, że kilku obcych typów zaczepiało jakąś kobietę niedaleko nas.

Nienawidzę takich sytuacji, bo wtedy znów powraca natłok myśli i jedyne, o czym mogę myśleć to o mamie i tym skurwysynie. To, jak ją szarpał. O jej siniakach na udach, zadrapaniach i o tym, że gdy leżała bez chęci do życia, biorąc każdy możliwy lek na depresję, on miał to w dupie. Była mu potrzebna tylko do swoich zachcianek seksualnych, jakby te wszystkie kurwy, z którymi ją zdradzał mu nie wystarczały. Ale przecież on zawsze musiał pokazywać swoją wyższość i to, że mógł mieć to co chciał. A chciał mieć wszystko.

Moje ciało się spięło. Nie myślałem już logicznie. Widziałem tylko ich i to jak przerażona była ta kobieta. Dokładnie tak samo, jak mama. Słyszałem, jak oddech Clark przyspiesza. Obserwowała mnie, bo wiedziała, co się zacznie. I się nie myliła.

Już dawno nie czułem takiej ulgi jak w tym momencie, w którym moja pięść spotkała się z jego twarzą. Nawet po wygranej walce z Cooperem nie czułem takiej satysfakcji. Było mi już nawet obojętne to, że na to wszystko patrzyła Clark. Cieszyłem się, że mi nie przeszkadzała i nie chciała na siłę się wtrącać. Nie wiem co by się stało, gdyby nie nadjechała policja, bo zacząłem tracić nad sobą kontrolę.

Tak jak wtedy w szkole, gdy wdałem się w pierwszą bójkę. Byłem w drugiej klasie, gdy popchnął mnie jakiś chłopak. Niby przeprosił i powiedział, że zrobił to przypadkiem, ale już wtedy zaczynały się moje problemy z agresją. Rozbiłem mu krzesło na plecach i trafił do szpitala. Nie ukarano mnie tyko dlatego, że ojciec hojnie zapłacił. Myślałem, że będzie wściekły, ale on był tak cholernie dumny. Uważał, że zaczynam radzić sobie w życiu. A potem było coraz gorzej, bo nie dość, że nie umiałem nad sobą panować, to jeszcze wpajano mi, że to dobrze.

Czułem się zmęczony, ale byłem zadowolony. Tylko tego cholernego zadowolenia szybko pozbyła się irytująca Clark. Chciałem wrócić do domu, ale ona tak usilnie nalegała, abym pozwolił jej się opatrzyć. Dla świętego spokoju się zgodziłem, chociaż wchodzenie w takim stanie po tej rozklekotanej rynnie nie było niczym przyjemnym.

Myślałem, że będzie na mnie zła. Że zacznie swój pouczający monolog, którego chciałem uniknąć, ale ona... podziękowała mi. Czułem jej zimne dłonie, które co jakiś czas stykały się z moją skórą, gdy starannie czyściła moje rany. Stała bardzo blisko, pomiędzy moimi nogami. Wystarczyłoby, żebym uniósł dłonie, a zmniejszyłbym nas dystans do minimum. Jej głos był cichy i spokojny. Ona cała emanowała dziwnym rodzajem spokoju. Chyba pierwszy raz odkąd ją poznałem, nie czułem zdenerwowania. Nie czułem tego drażniącego uczucia w całym ciele, którego nie potrafiłem nazwać. Był tylko... spokój.

Z niepokojem muszę przyznać, że czułem się, jakby w tamtej chwili czas na trochę się zatrzymał. I nie wiem, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie, ale dopadła mnie myśl, że zostanie tam trochę dłużej nie byłoby złym pomysłem.

Na szczęście szybko się otrząsnąłem. Wiem, czego ode mnie chce. Tego co każdy. Chce, abym się zmienił, co nigdy nie będzie mieć miejsca. Nie chcę się zmieniać. Jest mi dobrze tak jak jest. Nie mam po co i dla kogo tego robić. Clark jest kolejną z setek osób, które poznałem na przełomie lat.

Powinna spotkać się z Mattem.

Muszę się położyć.

***

humor od rana słaby, ale mam nadzieję, że chociaż u was jest lepiej

wiecie, że po śmierci wieloryby wybuchają?

kocham i do następnego xx

Zmiana NarracjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz