Culver City, Kalifornia, 07.07.2016, 00.09
Zgodziłem się.
Kiedyś Jasmine powiedziała, że Clark może zrobić mi to samo co Darcy. Ale one nie są takie same. Dziś się o tym przekonałem. Clark nie chciała, abym walczył. To mnie zdziwiło, ale gdy teraz na to patrzę, nawet mnie to nie dziwi. To oczywiste, że chce ochraniać wszystkich wokół. Nawet mnie. I chyba właśnie dlatego to zrobiłem.
Dziś pierwszy raz widziałem jak płacze.
Nie wiem, jak mam się z tym czuć. Ludzie przeze mnie często płaczą, bo jestem pierdolonym granatem, który niszczy wszystko wokół, ale gdy stała tak blisko mnie z opuchniętymi oczami, mokrymi policzkami i błyszczącymi ustami nie wiedziałem jak mam na to zareagować. Chciałbym powiedzieć, że obojętnością, ale skłamałbym. Wciąż coś mówiła, ale nawet jej nie słuchałem. Jedyne na czym mogłem się skupić to na jej łzach i tym, żeby już przestała. Czułem ukłucie z żołądku na sam ten widok.
Dlatego przystałem na jej propozycje. Powiedziałem, że nie będę walczył, bo jak musiałem jak najszybciej wyjść z tego mieszkania. Zrobiło mi się duszno. Ja...
Nie chciałem żeby płakała. Kiedyś owszem, sprawiłoby mi to przyjemność, ale nie w takiej sytuacji.
Nie chciała ze mną jechać i w sumie nawet nie musiała. Mógłbym załatwić to sam, ale... chyba trochę tęsknię za naszymi rozmowami podczas jazdy. Chociaż ciężko mi to przyznać. Najbardziej lubię jeździć sam i słuchać muzyki zamiast czyjegoś gadania, ale niechętnie muszę przyznać, że jej towarzystwo wtedy nie jest takie złe. Zazwyczaj zaczyna coś mówić, wywiązuje się między nami rozmowa albo awantura i znów czas mija mi szybciej.
Czasami na nią zerkam, chociaż tego nie widzi. Wygląda wtedy ładnie, zazwyczaj obserwuje widoki, a jej włosy opadają na jej twarz. Lubię patrzeć na jej długie rzęsy i to jak skubie zębami swoje wargi. Czasami opiera czoło o szybę, a czasami o rękę, którą podpiera na boku drzwi. Nie wiem czy nawet rejestruje to, że często tupie nogą w rytm piosenek. Jeśli o czymś myśli zaczyna bawić się pierścionkiem na swoim palcu serdecznym i marszczy brwi w charakterystyczny sposób. Wygląda wtedy spokojnie.
Tak, lubię na nią patrzeć, gdy siedzi w moim samochodzie.
Dlatego chciałem, aby ze mną pojechała. Podczas jazdy zapytała czy wygrałem dla kogoś walkę. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że tak. Dwa razy.
Raz dla Darcy Wilson. Drugi raz dla Victorii Clark. Bo choćby się paliło, wygram to.
Bo wtedy, widząc ją wciśniętą w fotel pasażera z zapuchniętymi od płaczu oczami podjąłem decyzję. I wiem, że pewnie zapłaci za to moja psychika, ale dam radę. Jestem przyzwyczajony. Najwyżej znowu będę ją składał przez następne dwa lata.
Bała się, widziałem to. Złapała za moją bluzę, jakby była to ostatnia deska ratunku. Nienawidzę, gdy ktoś dotyka moich ubrań. Zazwyczaj o to kłócę się z Lukiem, który lubi je pożyczać. Jednak tym razem jej na to pozwoliłem. Ja również czułem się dzięki temu lepiej.
Spotkanie z Brooklynem przebiegło jak zawsze. Zastanawiam się, kiedy całkowicie padnie mu mózg od nadmiaru prochów. Mam szczerą nadzieję, że jak najszybciej. Tak jak się spodziewałem, moja odpowiedź nie spodobała się Clark, ale nie wiedziałem, że zareaguje aż tak gwałtownie. Myślałem, że się ucieszy i będzie mi wdzięczna. Ryzykuję tym znacznie więcej, niż ona.
Powiedziała dziś do mnie po imieniu. Pamiętam, gdy zrobiła to pierwszy raz. Wtedy na moście zanim wpadliśmy do wody. Dziwnie było słyszeć to z jej ust, ale... podoba mi się. Zazwyczaj jestem dla niej tylko Sheyem. A ona dla mnie tylko Clark. Jej imię pozostawiam na poważne rozmowy, aby wiedziała, że kończy mi się cierpliwość. Victoria niby do niej pasuje, ale Clark wydaje mi się bardziej chaotyczne. Dokładnie tak, jak cała ona.
Wyznała, że przez moją decyzję będzie czuła zobowiązanie. Dlaczego ona tak bardzo to przeżywa? Nie ma pojęcia jak to wygląda naprawdę. Powinna po prostu podziękować i tyle. Dlaczego udaje, że zależy jej na moim zdrowiu? Sprawiłem jej tyle przykrości w życiu, wyrządzałem psychiczną i fizyczną krzywdę. Zamieniłem jej życie w piekło dla swoich korzyści. Dalej zamieniam. Wyżywam się na niej, bo mam popierdoloną głowę i tylko tak potrafię jeszcze istnieć. Czasami sprawia mi to satysfakcję, a na początku naszej znajomości sprawiało, że w ogóle wstawałem z łóżka.
Dopiero teraz widzę, jak łatwo można nią sterować. Nie mogę się już dziwić, że jej własna matka robi z nią co chce. Każdy by mógł, bo jest taka naiwna i tak bardzo chce pomóc innym. Nie widzi tego, że ludzie ją wykorzystują. Że ja ją wykorzystuję. Wykorzystywałem? Kurwa.
Więc dlaczego jej jeszcze zależy? Dlaczego się martwi? To pierdolony syndrom sztokholmski, po tym co jej zrobiłem powinna sama wepchnąć mnie na ten ring. To jest minimum, które powinienem dla niej zrobić po tym wszystkim. Sam ją w to wplątałem. Kilka dobrych chwil razem nie powinny tego usprawiedliwiać.
Ostatni raz czułem prawdziwe wyrzuty sumienia, gdy nie zgodziłem się, aby Charlie przyjechał na urodziny do kliniki mamy. Teraz czuję się podobnie.
Nie obchodzi mnie jej zdanie. I tak wygram tę walkę.
***
kocham i do następnego xx
CZYTASZ
Zmiana Narracji
Teen FictionNotatki z dziennika Nathaniela Gabriela Sheya opowiadające o tym, jak czuł się z Victorią Clark. © Pizgacz, 2022