28.06.2016

79.7K 2.7K 2.2K
                                    

Culver City, Kalifornia, 28.05.2016, 22.00

Dzisiejszy dzień był intensywny już od samego rana. Pierwszy raz od dawna zasnąłem bez koszmarów i spałem naprawdę dobrze. W końcu przydał się na coś ten pierdolony materac robiony na zamówienie, za którego dałem ponad pięć tysięcy dolców. Mógłbym tak cieszyć się spokojem i spać przez następne dziesięć godzin. Mógłbym, gdybym kilka lat wcześniej nie zadecydował o tym, że odezwę się do tego zagubionego, patykowatego dzieciaka na jednej z walk. Gdybym wtedy się do niego nie odezwał, zapewne dziś żyłbym ułożonym i przede wszystkim spokojnym życiem. I mógłbym się wyspać.

A tym patykowatym dzieciakiem był Luke, który wpadł do mojego mieszkania o ósmej rano. Zerwał ze mnie kołdrę. Czasami żałuję, że dałem mu klucz. Był wkurwiony i chodził w tę i z powrotem bredząc o jakimś teatrze i Julii. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi, więc poczekałem aż się uspokoi. Nie lubię rozmawiać z nim, kiedy jest tak obrażony na cały świat, bo zaczyna mnie irytować. Długo mu to zajęło, więc postanowiłem jeszcze się trochę zdrzemnąć, co mu nie pasowało, bo zrzucił mnie z łóżka.

Chcę go wymienić za paczkę Marlboro.

Luke pokłócił się z blondyną, ale nie chciał powiedzieć mi o co. Miał dzień wolny w pracy i szkole, bo mieli jakieś przedstawienie czy inne gówno, więc postanowił zatruwać mi życie. Łaził za mną cały dzień i komentował dosłownie wszystko. Od smaku mojej szakszuki po brudne klucze w warsztacie. Byłem na skraju wybuchu, ale postanowiłem się nie odzywać. Znosiłem wszystkie jego burknięcia, wywody i monologi o tym, że blond włosy jednak mu się nie podobają, niebieskie oczy to w takie nijakie, a on jednak woli niższe dziewczyny. Szalę przeważyło to, że wieczorem gdy wyszedłem spod prysznica, a on dalej okupował moje mieszkanie, rzucił we mnie moimi własnymi ubraniami i kazał się zbierać. Chciałem mieć chociaż jeden wieczór dla siebie i obejrzeć durny odcinek Daredevila. Tylko tego chciałem.

Ale mój przyjaciel miał inne plany. Czasami wydaje mi się, że jestem dla niego za bardzo pobłażliwy. Kiedy Laura powiedziała mi, że zrobię wszystko, o co Luke mnie poprosi i z perspektywy czasu wiem, że mówiła prawdę. Problem z nim jest taki, że nie umiem mu odmawiać. Często mam ochotę wybić mu jedynki, ale gdy przychodzi co do czego, po prostu ulegam. Potwierdza się to szczególnie wtedy, gdy Luke poznaje nową dziewczynę. Za każdym pierdolonym razem jest tak samo. Wmawia jej coś, a następnie ja muszę to naprawiać. I zazwyczaj uczyć go matematyki. Dlaczego musi za każdym razem mówić, że umie akurat ten przedmiot?

Muszę popracować nad asertywnością.

Czułem, że mogę nie być mile widziany w szkole Clark, ale postanowiłem się zgodzić. Zastanawiałem się czy może nie gra w spektaklu, a gdy ta myśl wpadła do mojej głowy zrozumiałem, że nie mogę tego przegapić. Luke przez całą drogę nie odzywał się ani słowem, a ja czułem się jakbyśmy wracali z wywiadówki. Nie zdążyłem nawet zaparkować, gdy wyskoczył z samochodu. Czasami zastanawiam się, czy nie powinien zrobić sobie badań na nadpobudliwość. Na pewno coś by mu wyszło.

Poszedłem w tę samą stronę. Chciałem stanąć w tyle, aby nikt mnie nie widział. Luke szybko do mnie dołączył. Dalej nie pytałem co tam w ogóle robiliśmy, bo nawet mnie to nie obchodziło. Jego relacja z blondyną zaczyna przypominać tani odcinek sitcomu. Czy wszystkim tego dnia odbiło? Wyszukiwałem wzrokiem Clark, ale nie widziałem jej wśród występujących. Znam tę sztukę na pamięć, bo mój nauczyciel literatury katował nas Szekspirem. W pewnym momencie naprawdę zaczęło mi się nudzić, a jedyną rozrywką była średniego wzrostu blondynka siedząca kilka krzesełek dalej. Wciąż się do mnie uśmiechała i odwracała za każdym razem, gdy przyłapałem ją na patrzeniu w moją stronę. Czułem, że to nie koniec naszej przygody.

Aż w końcu to poczułem. Jakby kierowany instynktem odwróciłem się w stronę rzędu, w którym siedziała. W ciemności nie widziałem jej zbyt dobrze, ale wiedziałem, że to ona. Clark. Musiała wyczuć, że się jej przyglądam, bo skrzyżowała ze mną spojrzenie. Znajome uczucie wzroku zielono-brązowych tęczówek na mojej twarzy było czymś... dziwnym. Wydaje mi się, że zaczęliśmy toczyć jakąś dziwną wojnę na spojrzenia. Cieszę się, że to ona pierwsza odwróciła głowę, bo ku mojemu zdziwieniu, opanowało mnie... podenerwowanie? Nie potrafię tego opisać. Z tego powodu wolałem wrócić spojrzeniem do nieznajomej blondynki, jednak ilekroć to robiłem, za każdym razem kończyłem zerkając na Clark.

Słabe światło reflektorów delikatnie oświetlało jej twarz. Splątane włosy jak zwykle opadały kaskadami na jej ramiona. Czuła się niekomfortowo, widziałem to, bo wierciła się w swoim fotelu. Czy ja byłem tego powodem? Czy czuła że na nią patrzę? Nie chciałem. Nieznajoma blondynka była dużo lepszym obiektem zainteresowania jednak... to działo się samo.

Byłem zdenerwowany. Victoria Clark znowu działała mi na nerwy, więc postanowiłem wyjść wcześniej. Na szczęście na zewnątrz nie było nikogo, więc mogłem w spokoju wypalić papierosa. Gdy byłem w połowie, drzwi znów się otworzyły i wyszła przez nie ta sama dziewczyna, która rzucała mi niezbyt ukradkowe spojrzenia. Przedstawiła się, ale zupełnie wypadło mi to z głowy. Była ładna i chętna na dalszy rozwój sytuacji, ale nie miałem na to siły, więc odmówiłem. Wydawała się niezadowolona, ale niezbyt mnie to obchodziło.

Spaliłem jeszcze dwa papierosy i czekałem pod samochodem na Luke'a. Przedstawienie się skończyło i chyba każdy przyjął to z ulgą. Chciałem wrócić do domu i się położyć, bo straciłem humor. Jednak mogę zacząć przyzwyczajać się do tego, że w życiu Victorii Clark nic nie jest proste.

Parking był prawie pusty. Dalej stałem na zewnątrz, czekając na Luke'a, gdy nagle usłyszałem jego wołanie. Było to automatyczne. Myślałem, że dzieje mu się krzywda, jednak gdy wbiegłem do odpowiedniego korytarza, zobaczyłem coś znacznie innego. Clark była w całkowitej rozsypce, leżała zszokowana na ziemi, podczas gdy Luke odciągał od niej jakiegoś faceta. Nie wiedziałem, co się stało ani jak do tego doszło. Miała jeszcze bardziej potargane włosy i brudne ubranie.

Atakującym okazał się ich nauczyciel literatury. Pierdolony zboczeniec, który myśli, że może wszystko. Na całe szczęście Luke z blondyną i Adamsem zareagowali w porę. Chcę mi się śmiać na wspomnienie poparzenia na jego szyi. Clark umie się bronić. Najchętniej zapakowałbym go do samochodu i wrzucił do pobliskiej rzeki. Nienawidzę, gdy faceci wykorzystują swoją siłę w taki sposób. Robił to mój ojciec. Jest największym szmaciarzem jakiego znam.

Może właśnie dlatego zdecydowałem się odwieźć Clark do domu. Chciałem, aby trafiła w jednym kawałku. A poza tym... zbyt mocno przypominała mi wtedy moją matkę. Znam inną Clark, tę pyskatą i waleczną. Widząc ją taką przestraszoną i cichą, to... to nie było to. Chciałem zrobić coś dobrego.

Chociaż raz. Może poczuć się odrobinę lepiej?

Wróciłem do domu. Szedłem kilkadziesiąt minut, bo musiałem iść na piechotę. Ale nawet to mi nie przeszkadzało. Dobrze jest się przewietrzyć.

Szykuję się spać. Jestem wykończony.

Dzwoni Garry z baru. Ciekawe czego chce.

***

wattpad trochę szwankuje ale damy rade

kocham i do następnego xx


Zmiana NarracjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz